Monika Miller już po przeszczepie włosów. "Czułam, że bandaże eksplodują"

Monika Miller już po przeszczepie włosów. Jak się czuje?
Monika Miller już po przeszczepie włosów. Jak się czuje?
Źródło: MWMEDIA
Monika Miller cierpi na fibromialgię, czyli przewlekłą niezapalną chorobę reumatyczną tkanek miękkich. Jedną z przykrych konsekwencji schorzenia była utrata włosów. To dlatego gwiazda zdecydowała się na kosztowny zabieg przeszczepu włosów. Jak się czuje? O tym Monika Miller opowiedziała w rozmowie z Aleksandrą Głowińską.

Monika Miller o przeszczepie włosów

Aleksandra Głowińska: Jak się czujesz?

Monika Miller: Żyję i nie żyję (śmiech). Nic mnie nie boli po zabiegu, ale wciąż jestem chora na to samo, na co choruję od pół roku, więc boli mnie gardło i nie mogę oddychać. Poza tym jest spoko (śmiech).

Skoro boli cię tylko gardło, to rozumiem, że głowa po zabiegu ci nie dokucza?

Nie dokucza. Nie boli mnie. W ogóle nic nie czuję. Nie czuję nawet tego, że jestem po zabiegu.

Naprawdę? Nic a nic?

Naprawdę. Nie czuję, że cokolwiek na tej głowie było robione. Gdyby nie bandaż, nie pamiętałabym, że w ogóle byłam na zabiegu.

Jak długo musisz nosić opatrunek?

Trzy dni. W sobotę wieczorem już będę mogła go zdjąć. Od niedzieli będę mogła delikatnie umyć głowę szamponem dla dzieci. Pan doktor twierdzi, że za dziesięć dni nie będę w ogóle pamiętała o przeszczepie.

10 dni rekonwalescencji. Brzmi znośnie.

Tak. Po 14 dniach zdejmujemy szwy.

Widziałaś już, jak wygląda miejsce po przeszczepie?

Jeszcze nie widziałam na żywo, ale lekarz zrobił mi zdjęcie przed zabandażowaniem głowy. Szew jest długi na dziesięć centymetrów i szeroki na mniej niż centymetr. Jest malutki. Naprawdę to jest bardzo ładnie zszyte.

Boisz się o bliznę?

Trafiłam na tak cudownego lekarza, że podejrzewam, że nic nie będzie widać. Zostanie niewielka biała linia. Zresztą, gdyby była widoczna i mi przeszkadzała, zawsze będę mogła zrobić mikropigmentację i wtedy nie będzie śladu. Wybrałam metodę, w której lekarze wycinają cały pasek skóry. Na bliźnie włosy już nie odrosną, ale z tyłu będzie to niezauważalne. A jeśli chodzi o przód, widziałam to tylko po operacji. Jest jeszcze zaczerwienienie, włoski są dłuższe, bo lekarze musieli widzieć, co przeszczepiają. Poza tym mam nałożoną maść pooperacyjną. To wygląda normalnie. Jakbym miała baby hair.

Jak rozmawiałyśmy ostatnio, mówiłaś, że one wypadną. Wiesz kiedy to nastąpi? Lekarz cię uprzedził?

Tak. Z tego co mówi lekarz, powinny wypaść już teraz. W ich miejscu pojawią się strupki, które znikną po mniej więcej dwóch tygodniach. Przez ten czas to miejsce będzie łyse. Później te włosy odrosną i znów po miesiącu wszystkie wypadną. To ogromny szok dla organizmu, że przeszczepiasz ciało obce, chociaż jest moje (śmiech), w miejscu, w którym wcześniej go nie było. Lekarz uspokoił mnie od razu, że to nie będzie oznaczało, że operacja się nie udała. To normalny proces i tak powinno być. Teraz tylko cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość.

Klaudia El Dursi o zabiegach medycyny estetycznej

Monika Miller o procedurach przeszczepu włosów

Istnieje ryzyko, że przeszczep się nie przyjmie?

Nie. Ta metoda, którą wybrałam, czyli FUT, przyjmuje się od 98 proc. do 100 proc. Lekarz powiedział mi, że moje włosy są bardzo w kiepskiej kondycji, mimo wcierek i zastrzyków, dlatego pobrał więcej skóry z włosami, że gdyby – tfu, tfu – stało się coś niepożądanego, zabiegu nie trzeba było powtarzać. Doktor, który mnie operował, wykonał w swojej karierze 17 tys. przeszczepów i przyznał, że jeszcze nie miał sytuacji, by któryś się nie przyjął.

Ile czasu musisz teraz czekać na efekt?

Trochę trzeba będzie poczekać. Dopiero po pół roku będzie coś widać. Na szczęście nie będzie tak, że będę miała jeżyka. Tego się najbardziej obawiałam. To będą baby hair, więc nie będzie nawet widać, że jestem po przeszczepie. Ale martwiłam się tym bardzo. Na szczęście mnie uspokoili, że włosy są tak przeszczepiane, żeby od razu rosły w dobrym kierunku.

Jak teraz będzie wyglądała pielęgnacja tego miejsca?

Teraz najważniejsze jest to, żeby przez te 14 dni dbać o to miejsce. Gdybym teraz zapomniała o przeszczepie i zaczęła się drapać w tym miejscu, mogłyby wypaść. Potrzeba minimum 3 dni, żeby wrosły w skórę. Trochę mnie tym nastraszyli. Na razie mogę tylko delikatnie polewać to miejsce ciepłą wodą z kubka i delikatnie odciskać ręcznikiem.

Po samym zabiegu nie odczuwałaś żadnych nieprzyjemnych skutków ubocznych?

Operację miałam we Wrocławiu. Do domu wracałam samochodem kilka godzin. Bardzo bolała mnie głowa, ale nie dlatego, że miałam przeciętą skórę, tylko dlatego, że zabandażowali mi głowę tak ciasno, aby zapobiec obrzękowi. To trochę podobny ból do tego, jak zwiążesz sobie za ciasno sznurówki. Tylko chodzi o głowę i siłę bólu, w dziesięciopunktowej skali, oceniam na dziesięć. Czułam, że eksplodują bandaże i wybuchnie mi głowa. Bałam się, że jak wstanę rano, to będę płakać i dzwonić na pogotowie, że głowa mi pęknie. Na szczęście nic takiego się nie stało. W międzyczasie okazało się, że mam o 500 włosów więcej, niż się spodziewaliśmy. Mam bardzo gęste, ale cienkie włosy.

A jak wyglądał sam zabieg?

Przede wszystkim zabieg nie jest w znieczuleniu ogólnym. Dają ci tabletkę, takiego „głupiego Jasia”. Kiedy zaczynasz robić się "senno-otumaniony", robią nacinek w miejscu, z którego będą pobierać włosy do przeszczepu. I tu się zaczyna ten nieprzyjemny moment. Strzykawką znieczulają ci cały tył głowy. Skóra głowy jest bardzo napięta, twarda, więc zastrzyk jest dość bolesny. Potem, mimo że nie czujesz bólu, to wiesz, że coś tam się dzieje. Przede wszystkim słyszysz to wszystko, bo to jest blisko uszu. Miałam wrażenie, że ktoś kroi chleb. Okropne to było. Zresztą zszywanie też nie było przyjemne. Czujesz napieranie, ściąganie. To dziwne uczucie. Niecodziennie ktoś ci zszywa głowę (śmiech). I mniej więcej w tym momencie zasnęłam. Operację miałam rano, więc ogólnie byłam bardzo senna. Obudziłam się około 13.00, zjadłam coś i wróciłam jeszcze do spania na jakąś godzinę. Jak się obudziłam, usłyszałam od lekarzy, że mogę już opuścić klinikę. Po wyjściu zjadłam obiad i wróciłam do domu.

Czyli wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Było coś, co cię zaskoczyło? Czego się nie spodziewałaś?

Najbardziej zaskoczyło mnie to, że mogłam normalnie wstać, jeść. I jeszcze jedna rzecz, która może się wydać trochę obrzydliwa. Ale widziałam, jak kroją moją skórę. Byłam w szoku. Nasza skóra na głowie jest tak gruba, jak iPhone w sporym futerale. Wygląda jak gąbka. I to chyba tyle.

Monika Miller pokazała głowę po przeszczepie włosów. To z tego miejsca pobrano skórę
Monika Miller pokazała włosy po przeszczepie. To z tego miejsca pobrano skórę
Monika Miller pokazała głowę po przeszczepie włosów. To z tego miejsca pobrano skórę
Źródło: Monika Miller archiwum prywatne

Zobacz też:

Autor: Aleksandra Głowińska

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości