Syn Franciszka Pieczki wspomina ojca. "Na wnuki to spadło tak nagle. Dziadka nie ma"

Franciszek Pieczka nie kończy kariery
Franciszek Pieczka nie kończy kariery
Źródło: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA
Śmierć Franciszka Pieczki była wielkim ciosem dla Polaków. Aktor zmarł 23 września 2022 roku tuż przed swoimi 95. urodzinami. Artysta w środowisku teatralnym i filmowym zostawił po sobie ogromną pustkę. Najbardziej dotkliwie to odejście dotknęło jednak jego najbliższych. Niedawno Piotr Pieczka - syn zmarłego aktora - wspomniał go w pięknych słowach. "Na wnuki to spadło tak nagle. Dziadka nie ma" - powiedział.

Franciszek Pieczka bezapelacyjnie był jednym z najznamienitszych polskich aktorów. Rolą Gustlika w "Czterech pancernych i psie" zaskarbił sobie sympatię widzów i zyskał ogólnokrajową sławę. Kilka miesięcy po śmierci, jego syn udzielił obszernego wywiadu, w którym opowiedział, jaki prywatnie był uwielbiany przez miliony aktor. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Artyści, którzy odeszli w 2022 roku
Polscy artyści, gwiazdy i znane osobistości które odeszły w 2022 roku

Franciszek Pieczka we wspomnieniach syna. Jaki był aktor?

Franciszek Pieczka przeszedł na aktorską emeryturę zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią. Piotr Pieczka w rozmowie dla kultura.onet.pl opowiedział o odejściu ojca i o tym, jak naprawdę wyglądało ich prywatne życie. 

"Bardzo taty brakuje. Przez całe moje życie tata zawsze był obok, krzątał się, mieszkał z nami. Każdy z nas wie, że rodzice się starzeją i ich odejście jest nieuchronne, ale zawsze odsuwamy to w czasie. Może jeszcze rok, dwa lata, pięć. Z okazji 95. urodzin planowaliśmy wielką rodzinną fetę i duży benefis… Przepraszam, emocje. Najtrudniej jest wnukom — my potrafimy jeszcze pewne rzeczy zracjonalizować. Powtarzał czasem, że swoje przeżył, że czuje się spełniony i tęskni za mamą — odeszła 15 lat temu. Na wnuki to spadło tak nagle. Dziadka nie ma" - powiedział. 

Syn artysty wyznał, że często czuje obecność ojca i wie, że choć nie ma go przy nim fizycznie, to doświadcza jego wsparcia. 

"Myślę, że tata jest, patrzy z mamą na mnie, na Ilonę, na swoje wnuki. Czuwa nad nami razem ze Świętym Piotrem. ‘Nie strofuj dzieci za bardzo!’. Patrzy przychylnym okiem. Fizycznie go nie ma, ale ciągle jest obecny — nie tylko we wspomnieniach. Wypełnia nasz dom. Jest" - dodał.

Piotr Pieczka wspomina Franciszka Pieczkę

Syn Franciszka Pieczki w wywiadzie wyznał, że miło wspomina dzieciństwo. Ojciec bowiem zabierał go ze sobą na wakacje, starał się pokazać świat i oprowadzał po planach zdjęciowych.

"Wracał do domu, zostawiając "artystę" za drzwiami. Dla taty, dla mamy, dla mnie, mam nadzieję, że również dla moich dzieci — rodzina była i jest i będzie zawsze najważniejsza, cokolwiek by się nie działo. [...] Wspominam też  wspólny, niedzielny obiad, do którego zasiadali wszyscy domownicy. Zupełnie zwyczajna chwila, która łączyła całe pokolenia przy jednym stole. „Mówi się: "Bóg, honor, ojczyzna" — że to największe wartości. Tata dopisywał do tego zestawu rodzinę” - mówił syn aktora. 

Piotr Pieczka wspomniał także, że to właśnie tata nauczył go zaradności. Franciszek Pieczka chciał bowiem, by ten własnoręcznie umiał dokonać w domu drobnych napraw i odpowiednio zadbać o swoich najbliższych. 

"Dla mnie był kochanym, choć wymagającym tatą. Uczył mnie różnych rzeczy. Powtarzał: 'Synek, fachowca wzywaj dopiero, jak sam naprawdę nie będziesz w stanie czegoś naprawić'. Przekraczając próg domu, stawał się mężem i ojcem. I wierzył, że chłop musi potrafić to i owo sam naprawić, nie być, jak mówią Ślązacy, "d*pą w trokach". Przekazał mi tę wiedzę. Do wkręcenia żarówki fachowca nie potrzebuję. Wiele rzeczy naprawiał, kosił trawnik, jak miał wolniejszą chwilę, remontował dom, malował" - powiedział. 

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Dagmara Olszewska

Źródło zdjęcia głównego: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości