Duet Karaś/Rogucki o planach muzycznych, rodzinie i miłości. "Zwykłe życie jest równie ważne"

Karaś/Rogucki
Karaś/Rogucki
Źródło: Fot. Kasia Bielska
#W DUSZY MI GRA... Duet Karaś/Rogucki to z pewnością połączenie nieoczywiste. Obaj mają za sobą spektakularne sukcesy, a wyniesione z nich doświadczenia postanowili przekuć w nowe. Piotr Rogucki w rozmowie z Dominiką Kowalewską opowiada o kryzysowym momencie, który stał się punktem zwrotnym i o tym, czy powrót do Comy jest jeszcze możliwy. Jakub Karaś zdradza, o czym marzy i co w jego życiu na tym etapie jest najważniejsze.

Piotr Rogucki i Jakub Karaś to artyści, których w muzycznym świecie nie trzeba nikomu przedstawiać. Dzieli ich wiele, nie tylko wiek, który jest im wypominany. Poza tym zdają się do siebie pasować niczym kolorowe puzzle, które po latach doświadczeń, znalazły nową przystań. Inspirują się, czerpią z siebie garściami, a w rozmowie, tak jak w muzyce, da się wyczuć nieuchwytną wręcz chemię. To ona sprawia, że ich niebanalne utwory zjednały sobie serca melomanów. Spotykamy się w jednej z warszawskich kawiarni. I choć Piotr Rogucki przyjechał na spotkanie z Łodzi, zjawia się pierwszy. Niedługo później dołącza Jakub Karaś.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

4112022_TAJEMNICEPRODUKCJI_KUBAWOJEWODZKI
Tajemnice produkcji #8 Kulisy programu "Kuba Wojewódzki". Wygląd studia, zakamarki, sekrety programu
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Duet Karaś/Rogucki o początkach współpracy i wspólnej drodze

Dominika Kowalewska, cozatydzien.tvn.pl: Jak zaczęło się wasze muzyczne małżeństwo?

Piotr Rogucki: Kuba my już chyba z pięć lat jesteśmy tym małżeństwem, więc…

Jakub Karaś: No ciągle romantyczni. Jak to się stało? Wiesz co, poznaliśmy się, zaprzyjaźniliśmy. Dużo słuchaliśmy ze sobą muzyki i…

PR: … okazało się, że potrafimy też razem współdziałać, co nie jest w sumie takie oczywiste, bo nie zawsze się znajduje wspólny przelot z ludźmi w świecie muzyki. Można go znaleźć na przykład na imprezie, po koncertach, na festiwalu, kiedy siedzisz sobie przy piwku. A później w studio, kiedy chcesz zrobić coś wspólnego, nie zawsze to wychodzi.

Wywodzicie się z trochę innych brzmień. Czy w trakcie tworzenia zdarzały wam się kłótnie na polu artystycznym?

JK: Myślę, że to raczej konstruktywna dyskusja, nie nazywałbym tego kłótniami raczej, bo my o rzeczy muzyczne nigdy się nie pokłóciliśmy.

PR: Aczkolwiek jak już tak poszerzamy perspektywę, to przy drugim albumie było więcej osób do tworzenia, więcej głosów i to było trudniejsze do pogodzenia.

Dzieli was różnica wieku, która, jak przyznajecie w wywiadach, nie była dla was problemem. A czego się od siebie wzajemnie nauczyliście?

PR: Ja się nauczyłem, że nie dzwoni się do ludzi w Kuby wieku przed godziną dwunastą. To po prostu jest nieuprzejme.

JK: (śmiech) A ja się nauczyłem, że do osób w wieku Piotra nie dzwoni się po osiemnastej. Już w domu, dzieci…

PR: Bez przesady, po dziewiętnastej. Osiemnasta jeszcze, tak w nerwach, ale odbieram. Czyli mniej więcej łapiemy się między 15:00 a 17:00. Można w tym czasie zrobić piosenkę.

JK: Albo dwie. Skoczyć na kawę.

PR: Zupę.

Ale nie wszystko na raz?

JK: Nie da się, to by musiało być już "Wszystko wszędzie naraz", to ciężko tak.

PR: Musielibyśmy być nominowani do Oscara.

JK: Albo chociaż Fryderyka.

To jest wasze muzyczne marzenie, żeby wspólnie sięgnąć po nagrody?

PR: Nagrody to jest kwestia nie od nas zależna. Nasze marzenia, mam wrażenie Kuba, się spełniają. To jest niesamowite, że udało nam się zrobić dwie płyty, że na nasze koncerty przychodzą ludzie i że na polskiej scenie muzycznej zaczął funkcjonować w bardzo przyjemny sposób nowy twór artystyczny, który jest widoczny.

Świadczy o tym nadchodząca trasa koncertowa, na której pojawią się fani z całej Polski, ale również to, jak odbierani jesteście w sieci. Wasze teledyski cieszą się popularnością. Ty Piotrze odpowiadasz za teksty, Kuba za produkcję, a kto za warstwę wizualną?

JK: My też sporo wymyślamy tych rzeczy wizualnych i pilnujemy trochę, żeby to nam się podobało na koniec dnia.

PR: Tak też mamy w naturze, że jak już coś zrobimy i zapraszamy kogoś do współpracy przy dalszej części, czy to jest sesja fotograficzna, czy właśnie teledysk, to fajnie to oddać w ręce artysty i spotkać się z nowym punktem widzenia.

Karaś/Rogucki
Karaś/Rogucki
Karaś/Rogucki
Źródło: Fot. Kasia Bielska

Jakubie, zdarza się, że Piotr ci ojcuje?

JK: Nie.

PR: Raczej odwrotnie.

JK: (śmiech) To prawda, raczej w tę stronę. Nie wiem, z czego to wynika.

PR: Wynika to z tego, że Kuba jest znacznie starszy ode mnie. On ma z 1500 lat mniej więcej, a ja z 16.

A co was urzekło w sobie?

PR: Inspirujemy się. Kiedy zaczynamy pracować, jesteśmy w takim nastroju, że jest kreatywnie, bo nie zawsze jest twórczo, czasami trzeba się pomęczyć, nie? Ale jak jest taki moment, takiego "flow", to nie jest tak, że my coś wyciskamy od siebie, tylko zderzenie naszych energii i doświadczeń powoduje przepływ, który sprawia, że coś powstaje i to jest fajne. A ten przepływ już rzadko się zdarza. Bo czasami jest męczenie buły z innymi osobami i jesteś w stanie siedzieć dwa miesiące nad tekstem do piosenki, którą ktoś wymyślił i nic ci z tego nie wyjdzie. A tutaj wychodzi i tym trzeba się cieszyć i się cieszymy. 

Zarówno zespół The Dumplings, jak i Coma, cieszyły się dość pokaźnym gronem odbiorców. Jak wasi fani zareagowali na nowy projekt?

PR: Fani zespołów są fanami zespołów i zazwyczaj nie lubią zmian. Fani Metalliki chcą, żeby grała "Kill 'Em All", bo po "Kill 'Em All" się skończyli. Fani Comy chcą, żeby Coma grała pierwszą płytę i nic innego im się nie podoba. Może fani The Dumplings są bardziej wyrozumiali, bo są młodsi. Ale zdarzyła się też taka grupa ludzi i ja byłem zaskoczony, że byli fanami Comy wiernymi i doszli do wniosku, że Coma to było w moim przypadku preludium do tego, co powstało później, bo to jest nie skok w bok, ale krok naprzód. A szczerze mówiąc, dla mnie to nie ma za bardzo znaczenia, cieszę się tym, że to jest i że jest fajnie.

Czyli muzyka jest w tym wszystkim najważniejsza.

PR: No tak, założeniem jest dzieło artystyczne. Wydałem mnóstwo albumów. Część z nich spodobała się ludziom, część z nich nie, ale zawsze były wyrazem moich wewnętrznych przekonań i moich pomysłów, więc ja już różne rzeczy mam za sobą: aprobatę, dezaprobatę, akceptację, brak akceptacji i dochodzę do wniosku, że najważniejsze to skupić się na pracy, a nie na komentarzach.

Duet Karaś/Rogucki o popularności i miłości

Był taki czas, że się przejmowałeś tym, co o tobie mówią i piszą?

PR: Tak… Kiedy ja byłem młody, to nie można było czytać opinii ludzi na szeroką skalę, była przedstawiona twarzą w twarz zazwyczaj, ewentualnie w postaci recenzji w gazecie, ale to nie zawsze było miarodajne. Natomiast kiedy się zorientowaliśmy, że możesz przeczytać 1000 opinii w ciągu, nie wiem, dwóch godzin, to okazuje się, że nie można się skupiać na nich, bo wśród tysięcy osób, które piszą w Internecie, każdy ma inne zdanie. Gdybyś chciała dogodzić wszystkim, to ci się to po prostu nie uda. Możesz popaść ewentualnie we frustrację, więc nauczyłem się w międzyczasie nie skupiać na opiniach, tylko na swojej pracy i tyle.

Jak to wygląda u ciebie Jakubie? Ze względu na młody wiek, jesteś bardziej aktywny w sieci. Jak reagujesz, gdy czytasz nagłówki, w których pojawia się twoje nazwisko?

JK: I to z zupełnie innego powodu, który nie ma nic wspólnego z muzyką… Spotykając się czy będąc w związku z kimś, kto jest popularny w świecie celebryckim, trochę godzisz się na to, że to może tak się skończyć i ciebie też może ludzie trochę bardziej zauważą. Ale to nie jest zupełnie mój świat. Staram się nie czytać, raczej dowiaduję się od moich znajomych czy przyjaciół, że coś jest napisane, ale to nie jest coś, o co dbam, czym się zajmuję na co dzień. To jest taki efekt uboczny tego, że robi się muzykę. Jak się gra dużo koncertów i spotyka często z ludźmi, to jakaś tam rozpoznawalność z tym się też wiąże. Ale to nie ma nic wspólnego z tym, co jest dla mnie ważne i dlaczego ja robię muzykę.

Planujecie kiedyś wrócić do The Dumplings i do Comy?

JK: Mieliśmy się właśnie spotkać i to przegadać.

PR: Ja do Comy raczej nie wrócę. Ten temat jest dla mnie już trochę odległy, ale nie zamykam tych drzwi. Może się okazać, że zrobimy, nie wiem, roczną trasę na zasadzie jakichś tam wspominek: "Ostatnia szansa, żeby zobaczyć dinozaury polskiego rocka na scenach klubów" (śmiech). Dla zabawy raczej, ewentualnie dla kasy. Nie wydaje mi się, żeby udało mi się zrobić z zespołem Coma płytę. Po pierwsze, ja nie jestem już rockandrollowy. W sensie muzycznym, w sensie życia też już nie tak, jak kiedyś, chociaż… (śmiech). Magazyny plotkarskie miałyby o czym mówić. Nie no żartuję, Kuba mnie czasami bardzo odmładza.

I zachęca do rockandrollowego życia?

JK: U nas najbardziej rockandrollową postacią w zespole jest chyba Wiki.

PR: Tak. Ale takie rockandrollowe życie, które znamy z czasów świetności rock and rolla jest coraz mniej popularne. Jeżeli już się bawimy, to nie są to imprezy, które świat mógłby zapamiętać.

Przed wami wiosenna trasa koncertowa skupiona wokół drugiego albumu. Czy przygotowujecie dla fanów coś nowego, jakieś zaskoczenia?

PR: Tak, będziemy przygotowywać na pewno nowe aranżacje kilku kawałków, bo zawsze chcemy wprowadzić coś, co dla nas jest też świeże i fajne. Poza tym dla nas ta trasa jest też o tyle fajna i o tyle nowa, że jedziemy w dużej mierze do małych miejscowości, do których nie mieliśmy czasu ani szansy dostać się w czasie naszej w sumie już długiej działalności, bo gramy od trzech lat tylko z dwuletnią przerwą na COVID-19.

Piotr Rogucki powiedział, że przesłanie płyty "Czułe kontyngenty" brzmi: "miłość jest narzędziem dającym szansę na wyrwanie się z chaosu, w którym pogrąża się świat". A czym prywatnie jest dla was miłość?

PR: O jaką miłość pytasz?

Może zacznijmy do tej romantycznej miłości.

PR: Romantyczna miłość jest zawsze taka sama, jest romantyczna i gorąca. Może Kuba coś więcej powiesz, bo ty jesteś na bieżąco (śmiech).

JK: Łobuzie! Czym jest romantyczna miłość? Nie wiem. Mnie się romantyczna miłość kojarzy z Werterem i chyba tym jest dla mnie.

Cierpieniem? Ponoć w cierpieniu jest się najbardziej twórczym…

PR: To Kuba by w tym miesiącu ze trzy płyty zrobił (śmiech). Miłość jest na pewno niesamowitym napędem i trochę z innego punktu widzenia ją rozpatrujemy na ostatniej płycie. Jest to energia, która łączy nas wszystkich. Pewien rodzaj wzajemnej mocy i szacunku, który pozwala budować nasz wszechświat.

Piotrze, jesteś muzykiem i aktorem, to zawody bardzo angażujące. Jak znaleźć balans pomiędzy pracą a życiem rodzinnym?

PR: Żeby dzieci pamiętały, jak mam na imię? Tak sobie organizuję czas, że generalnie mam sporo wolnego. Może to tak nie wygląda w mediach społecznościowych czy w nagłówkach jakiś nowych premier, ale mam dużo czasu, żeby z dziećmi pójść na zajęcia, żeby je zaprowadzić do szkoły, odebrać, zrobić lekcje, posiedzieć, pooglądać filmy, pogadać. Pożyć po prostu! Bo realizacja założeń artystycznych to jedno, to jest fajne, potrafię poświęcić temu stuprocentowo swoją energię, kiedy przychodzi do realizacji jakiegoś planu. Ale też jest czas na to, żeby pożyć. Był taki moment, że praca artystyczna zdominowała w 100% moje życie, ale nauczyłem się, że zwykłe życie jest równie ważne.

Jak to wygląda u ciebie Jakubie? Jesteś na etapie Piotra czy raczej praca artystyczna jest w tym momencie najważniejsza?

JK: Mam jeszcze czas na zakładanie rodziny i na skupianie się na takich relacjach, więc teraz raczej dużo pracuję nad sobą przede wszystkim, swoją głową, swoją twórczością i też poświęcam czas innym artystom, żeby z nimi współpracować, rozwijać się i eksplorować przede wszystkim.

PR: Bo Kuba jest producentem, czyli żyje wieloma rzeczami artystycznymi, nie tylko swoimi.

Czy to jest trudniejsze?

JK: Nie zastanawiałem się nad tym. Jeżeli coś sprawia ci przyjemność i wywołuje jakiś taki dreszczyk emocji i podekscytowanie, że wchodzi się w nowy projekt albo pracuje z nowym artystą i zaczyna to wszystko się dziać i coś z tego zaczyna powstawać, to jest to ekscytujące i rozwijające. Pojawiają się wtedy nowe przyjaźnie, relacje, więc raczej na takim etapie jestem.

PR: No i przestajesz liczyć czas, również ten prywatny.

JK: Skończyłem 27 lat i nie wiem, kiedy to minęło…

Działasz w branży od dawna, zacząłeś młodo. Czy z perspektywy czasu dostrzegasz, że coś ci to odebrało?

JK: Myślę, że nie. Nie odebrało, tylko dostałem coś innego, bo ten czas  dorastania, kiedy większość moich rówieśników jest na studiach i nawiązuje tam relacje i zdobywa doświadczenie, ja zdobywałem na uniwersytecie zwanym życiem (śmiech). Przeżywam trochę inne rzeczy, dlatego teraz jestem na innym etapie niż moi rówieśnicy, ale nie patrzę na to z jakimś żalem.

Wrócę jeszcze do twoich słów, że pracujesz nad głową. Co miałeś na myśli?

JK: Jak się zaczyna karierę w bardzo młodym wieku, to nie są to do końca naturalne sytuacje dla nas i dla naszych bliskich, którzy czasami nie wiedzą na przykład jak rozmawiać z osobą, która nagle prowadzi taki, a nie inny tryb życia i dużo się dzieje dookoła niej. To, co się w ostatnim czasie działo, pandemia, wojna w Ukrainie to są sytuację, z którymi mierzą się również osoby o wysokiej wrażliwości. To daje do myślenia. Wydaje mi się, że to jest ważne, żeby dbać o higienę głowy, a nie jest to rzecz, której nas uczą w szkole. Trzeba samemu to odkrywać, te sposoby, jak sobie pomóc. Na przykład sport jest bardzo ważny, medytacja, to, jak spędza się wolny czas, jakimi ludźmi się otacza. To są takie lekcje, które mogę powiedzieć z perspektywy już 27-latka, są ważne i powinno się o tym mówić.

PR: Piękne słowa i święta racja. Nie uczą nas w szkole, jak sobie radzić z problemami, raczej uczą nas, jak ulegać i to nie tylko problemom, po prostu wszystkiemu.

A ty Piotrze miałeś taki kryzysowy moment w swoim życiu?

PR: Dla mnie kryzysowym momentem i takim przełomowym był właśnie COVID. Ja sobie bardzo nie poradziłem z tym COVID-em. Kiepsko zareagowałem na to, że nie mam nic do roboty, bo pracowałem bardzo dużo i praktycznie bez przerwy. Miałem też taki nawyk, że biorę bardzo dużo rzeczy, wszystko. Jak nie miałem nic do pracy, to nagle poczułem się niepotrzebny i rzeczywiście nie miałem czym tego zasypać. Ale po dwóch latach doszedłem do siebie i stwierdzam, że to było super. Ponieważ teraz każdą rzecz, którą zaczynam robić, robię z perspektywy właśnie życia, a nie z perspektywy odwrotnej, że najpierw praca, a potem ewentualnie życie. Kurczę i zdaję sobie sprawę z tego, że praca jest fajna, ale taki jej nawał nie jest niezbędny do tego, żeby czuć się dobrze. Oczywiście lepiej ją mieć niż jej nie mieć, ale nie musi to być od razu natychmiast, wszystko i naraz. Nauczyłem się nie wypalać i dobrze mi z tym. Mam wrażenie, że ludziom wokół mnie też jest ze mną lepiej dzięki temu.

Czy dostrzegasz jakieś konsekwencje w życiu dzieci spowodowane tym, że mają popularnego tatę?

PR: Jestem rozpoznawalny, ale raczej na zasadzie, że: "ja dobrze pana kojarzę? A skąd pani mnie kojarzy? No właśnie nie wiem, ale dobrze kojarzę?" (śmiech). Poważnie, ludzie wiedzą, że coś dzwoni, ale nie wiedzą, w którym kościele. Dla mnie to jest nawet lepiej, a dzieciaki tego nie odczuwają w ogóle. Czasem kumple z klasy mówią, że widzieli mnie w jakimś serialu.

Jak ktoś was zatrzymuje i prosi o zdjęcie, to się zgadzacie?

PR: To zależy od sytuacji. Bo czasami jest sytuacja, w której jest to ok i mam chwilkę, żeby poświęcić im czas. Ale jak jestem na basenie z dziećmi, w samych kąpielówkach i akurat wchodzimy do szatni się przebierać i ktoś koniecznie chce sobie zrobić zdjęcie, to jestem w stanie nawet się pokłócić, żeby tego zdjęcia nie zrobić.

JK: Zdarzają się takie sytuacje, mi też zdarza się odmówić. Jestem z kimś na obiedzie albo kolacji, akurat przeżuwam kęs jedzenia, to nie jest to chyba najlepszy moment, ale często jest tak, że ci prawdziwi fani wiedzą, kiedy zagadać i odnoszą się do nas z szacunkiem i są uprzejmi. Zazwyczaj nawet nie potrzebują tego zdjęcia, tylko ważniejsza jest zwykła rozmowa, więc różne są te sytuacje. To jest ważna część tej pracy, żeby spędzić chwilę z fanami i my chyba preferujemy ten czas poświęcać po koncertach. Na trasie też na pewno będziemy wychodzili do ludzi na spotkania, bo tak lubimy robić.

Karaś/Rogucki
Karaś/Rogucki
Karaś/Rogucki
Źródło: Fot. Kasia Bielska

Zaczynaliście kariery w zupełnie innych czasach. Czy z waszych perspektyw teraz jest łatwiej osiągnąć sukces?

JK: Jeżeli ktoś wyróżnia się na rynku muzycznym, jest oryginalny, ma pomysł na siebie…

PR: … i jest przede wszystkim pracowity. Świadomy i zaangażowany, to znaczy nie siedzi w Zielonej Górze, tylko przyjeżdża do Warszawy szukać pomocy, kontaktów, znajomości, bo to jest sporo pracy.

JK: Myślę, że trzeba się wyróżniać, a nie kopiować. Ostatnio usłyszałem takie zdanie, że żeby zrobić karierę w Polsce, to wystarczy skopiować kogoś z Zachodu, kto jeszcze nie został skopiowany w Polsce i coś w tym jest chyba (śmiech).

PR: Myślę, że jest łatwiej, tylko problem jest z utrzymaniem tego sukcesu.

JK: Żyjemy w dobie krótkich karier.

PR: Natomiast w chwili, kiedy ja zaczynałem, bardzo ciężko było wydać płytę. Teraz może to zrobić każdy, a wtedy trzeba było rzeczywiście podpisać kontrakt z wytwórnią, wynająć studio nagraniowe. Nie było komputerów, które by pozwoliły obsłużyć program muzyczny w domu. Więc kontrakt z wytwórnią dawał ci już jakąś taką szansę na to, że będzie o tobie trochę głośniej i mało kto dostąpił tego zaszczytu. Natomiast teraz każdy może wydać płytę, ale trudniej jest zdobyć popularność i utrzymać ją przez wiele lat, tak jak Kayah, Maryla Rodowicz czy Beata Kozidrak. Niewiele osób to potrafi.

O czym marzycie muzycznie? 

PR: Ja może o tym, żebyśmy zagrali piękną trasę koncertową teraz i żebyśmy byli zadowoleni z tego. A tak to różne rzeczy przychodzą do głowy i lepiej jest za dużo nie marzyć, bo jeszcze się spełni (śmiech). Coś w tym jest, że jak oczekujesz za dużo pracy, to potem dostajesz za dużo pracy. Wszystko jest na dobrej drodze, naprawdę. Dzieją się rzeczy, które chciałem, żeby się działy.

JK: Mi się marzy zobaczyć winyla naszej drugiej płyty, bo czekamy już od kilku miesięcy.

A prywatnie?

PR: Prywatnie też wszystko jest na dobrej drodze. Chciałbym zatrzymać ten status quo, który mam teraz. Mam czas na to, żeby pomyśleć, posiedzieć w ogrodzie, zrobić miejsce na nowe rzeczy, które gdzieś tam kiełkują. Jak masz w życiu prywatnym poukładane wszystko i ze sobą też w mózgu i w sercu, to inne rzeczy choćby były trudne, cały czas ci przynoszą satysfakcję. Mimo że czasami są wyzwaniem.

JK: Mi się marzy zrobić coś zupełnie samemu solowo, bo to jest taki etap, którego jeszcze nie mam przerobionego. To jest takie chyba najbliższe marzenie, spróbować swoich sił jako solowy artysta, bo to też zmienia trochę podejście do siebie. Jak się pracuje jako producent albo dla kogoś, albo z kimś, to zawsze jest to odbicie. A żeby zrobić coś samemu, to trochę wymaga większego samozaparcia, świadomości i pewności, czego się chce. Za to dostaje się w zamian wolność, artystycznie można robić, co się tylko wymarzy. Nie trzeba tego konsultować. Myślę, że to jest też wyjście dla mnie ze strefy komfortu. A żeby się rozwijać, to muszę to zrobić.

Gdzie widzicie się za 10 lat?

JK: W trasie. Ja bardzo lubię to robić. To jest uzależniające, więc jak się tyle lat już gra koncerty, to nie chce się tego odpuszczać.

PR: Nie mam takich marzeń rozwojowych. Myślę, że u mnie rozwój, jaki teraz następuje, to raczej na poziomie uwalniania się z jakichś obowiązków, niż przyjmowania nowych. Będę kontynuował swoją drogę artystyczną, czyli muzycznie raz na jakiś czas album z piosenkami; filmowo raz na jakiś czas jakaś rola sympatyczna. Może wydam książkę z poradami dla 50-latków (śmiech).

#W DUSZY MI GRA... to cykl muzyczny serwisu cozatydzien.tvn.pl, w którym artyści opowiadają o tym, co kochają najmocniej. Zdradzają, czy muzyka łagodzi obyczaje i co tak naprawdę kryje się w zaciszu ich domów. Poznaj tajemnice wielkich hitów i szczegóły zbliżających się premier.

Fundacja TVN 1,5%
Fundacja TVN 1,5%

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale nadal trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości