Jan Englert o udziale w filmie Andrzeja Wajdy. "Nie zaliczam tego do swojego życiorysu" [TYLKO U NAS]

Jan Englert
Jan Englert o planach filmowych kiedyś i dziś. Jak wspomina warunki pracy?
Źródło: cozatydzien.tvn.pl
Jan Englert zadebiutował przed ekranem w bardzo młodym wieku. Aktor w rozmowie z Kaliną Szymankiewicz wspominał dawne lata i warunki pracy na planach filmowych. Jak wyglądało kręcenie filmów i seriali kilkadziesiąt lat temu? Co Jan Englert wspomina najlepiej, a co sprawiało mu niegdyś trudność?

Jan Englert urodził się 11 maja 1943 w Warszawie. Artysta jest jednym z najbardziej utalentowanych i szanowanych polskich aktorów. Gra w teatrze, filmach i serialach. Jest też reżyserem teatralnym oraz pedagogiem. Od 2003 roku pełni funkcję dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie.

  • Jan Englert jako aktor filmowy zadebiutował w wieku 13 lat rolą łącznika Zefira w filmie Andrzeja Wajdy "Kanał" w 1956 roku
  • Do kultowych ról Jana Englerta należy również Ferdynand Lipski w filmie Juliusza Machulskiego "Kiler"
  • Aktor pojawia się również na planie współczesnych seriali i filmów
  • Gwiazdor kina opowiedział o tym, jak kiedyś traktowano aktorów na planie

Jan Englert o warunkach pracy na planach filmowych kiedyś i dziś

Jan Englert pojawi się w nowym serialu. Mowa o produkcji serwisu MAX - "Porządny człowiek", w której główną rolę otrzymał Krzysztof Czeczot. Data premiery serialu nie jest jeszcze znana. Kalina Szymankiewicz spotkała się z Janem Englertem właśnie na planie tej produkcji. Reporterka cozatydzien.tvn.pl zapytała artystę o to, jak wspomina swój debiut filmowy. Od tego czasu minęło już ponad 60 lat. Jan Englert stwierdził, że nie był jeszcze wtedy świadomym aktorem.

- Ja swoją zawodową pracę liczę od pierwszego angażu magistra, absolwenta wyższej uczelni. Wszystko, co było wcześniej, uważam, było przygodą. Nie zaliczam tego do swojego życiorysu — wyznał.

Jan Englert opowiedział o tym, jak wyglądały warunki pracy na planie filmowym, gdy zaczynał w tej branży w porównaniu do dzisiejszych.

- To jest w ogóle nieporównywalne. Organizacja, myślę, że zawsze starała się być jak najlepsza. Nie miała tylko takiej bazy samochodowej. Nie było mowy o podwożeniach, odwożeniach, zawożeniach. O tym, że pracuje w tej chwili pięć razy więcej [przyp. red. - ludzi] przy produkcji filmowej, niż pracowało kiedyś. Że taśma filmowa kosztowała dolary. Że w związku z tym się kręciło najwyżej 60 metrów ekranowych dziennie. I próby trwały pięć razy dłużej niż samo kręcenie. Jak aktor się pomylił w dublu, to go straszono, że zapłaci za taśmę — wspominał.

Aktor wyjaśnił, w jaki sposób dawniej wyglądała praca nad stworzeniem filmu.

- W tej chwili praca organizacyjnie, a także i twórczo, wydaje mi się łatwiejsza. [...] Reżyser przygotowuje dla montażysty kilkanaście wersji tej samej sceny. Mówię o pracy kamery, o opowiadaniu subiektywnym, obiektywnym. Dawniej nie było takich możliwości, bo były tylko dwa duble i koniec. Dawniej również nie widzieliśmy tego, co robimy. Trzeba było czekać tydzień co najmniej. W Łodzi było jedno laboratorium. Przyjeżdżały materiały i już czasem się okazywało, że do kitu wszystko. I trzeba kręcić jeszcze raz — wytłumaczył.

To w ogóle inaczej wszystko było. Tam to miało więcej romantyzmu. Więcej szaleństwa było w tamtej organizacji. Teraz jest dużo wygodniej. Są kampery dla aktorów, barobusy, garderoby. Tego nie było. Przebieraliśmy się czasami w krzakach, ale to była przygoda
- podkreślił aktor.

W zimę aktorzy nie mieli ogrzewania i bielizny termicznej, z której obecnie często korzysta się na planach różnych produkcji.

- Nikt się nad tym nie zastanawiał. Ja w "Kolumbach" zdjęcia wchodzenia do Wisły i pływania kręciłem w październiku. Ta woda nie miała więcej niż 10-11 stopni, a dubli było sporo i ustawień. Pamiętam do dziś jednak, że ta herbata z rumem nie za bardzo pomagała — zdradził na koniec.

Jan Englert padł ofiarą oszustów. Sprawa trafiła do prokuratury

Jan Englert w rozmowie dla cozatydzien.tvn.pl zdradził również, że jakiś czas temu padł ofiarą oszustów. W mediach społecznościowych pojawiła się reklama leku, który rzekomo wyciągnął go z bardzo poważnej choroby i sprawił, że aktor mógł o własnych siłach opuścić Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Sfałszowana reklama powstała na podstawie wywiadu, którego treść została zmieniona na potrzeby nieprawdziwej kampanii.

Jan Englert opowiedział o szczegółach sprawy i nie krył oburzenia tym, jak wykorzystali go oszuści. Jak zakończyła się ta sprawa?

Czytaj więcej: Jan Englert padł ofiarą oszustów. Sprawa trafiła do prokuratury. "Gdyby ktoś umarł po tej reklamie..." [TYLKO U NAS]

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na InstagramieFacebooku i TikToku. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas.

podziel się:

Pozostałe wiadomości