Damian Michałowski to prezenter "Dzień Dobry TVN", który na co dzień komunikuje się z fanami za pomocą swojego konta na Instagramie o wdzięcznej nazwie "Ojciec Redaktor". To właśnie tam programowy partner Pauliny Krupińskiej opisuje najnowsze wydarzenia i doświadczenia z jego życia, które jednak nie zawsze są tylko pozytywne. Niedawno dziennikarz opowiedział o niepokojącej sytuacji.
Damian Michałowski opowiedział o dziwnej sytuacji na drodze
Damian Michałowski przyznał na Instagramie, że był uczestnikiem stłuczki drogowej. Dziennikarz wezwał od razu na miejsce policję, mimo że inni kierowcy bardzo energicznie namawiali go, by tego nie robił.
"Miałem dziś stłuczkę. Nic wielkiego, ale jednak, bo okoliczności były przedziwne. Dwa samochody niecodziennie zachowywały się na dwupasmówce, na wylotówce z Warszawy. Co chwile zmiana pasów, gwałtowne hamowanie, nagłe przyspieszanie — klasyczne robienie sobie na złość. Jechałem lewym pasem, mijałem jeden z tych samochodów i nagle dostałem strzał w prawy bok" — zaczął wpis.
Dziennikarz podkreślił, że nic mu się nie stało. Zaniepokoiło go jednak zachowanie kierowców z drugiego auta. Mężczyźni nie chcieli jechać na policję, tylko od razu do wybranego przez nich warsztatu samochodowego.
"Na szczęście poduszki nie wybuchły i wielkiej szkody nie ma, ale… gdy tylko się zatrzymaliśmy, wysiadło z tych dwóch samochodów kilku obcokrajowców, którzy za wszelką cenę chcieli pojechać do warsztatu naprawić szkodę. Od razu" — pisał Damian Michałowski.
Damian Michałowski o stłuczce: to jedna z metod kradzieży samochodów
Damian Michałowski na tym nie zakończył swojej opowieści. Okazuje się, że później było tylko niebezpieczniej. Kierowcy z drugiego auta bowiem na siłę próbowali wsiąść do samochodu dziennikarza. Prowadzący "Dzień Dobry TVN" wyraźnie zaznaczył jednak, że o takim scenariuszu nie ma mowy i powiedział, że wszyscy poczekają na policję na zewnątrz. Wówczas mężczyźni chcieli uciec z miejsca zdarzenia.
"W pewnym momencie zaproponowali mi, żebyśmy wsiedli do mnie do samochodu, bo jest na dworze gorąco, a u mnie działa klimatyzacja. Nie zgodziłem się. W dosyć jasnych słowa powiedziałem, że będziemy czekać na policję tyle — ile trzeba będzie. Jeden samochód z kilkoma dżentelmenami odjechał, drugim próbowano odjechać — ale rozładował się akumulator, więc sprawca został na miejscu. Było trochę nerwów, ale wszystko dobrze się skończyło. Od zgłoszenia zdarzenia do przyjazdu policji minęło ponad 3,5 h — panowie policjanci pojawili się, byli bardzo profesjonalni, mili i sprawę szybko załatwili. Przeprosili, że przyjazd tak długo trwał 'ale ludzi do pracy nie ma''' - kontynuował.
Damian Michałowski na koniec przestrzegł swoich fanów przed podobnymi sytuacjami. Dziennikarz podkreślił, że to właśnie w takich okolicznościach najczęściej dochodzi do kradzieży samochodów.
"Dzielę się z wami tą historią tak ku przestrodze, bo 'na stłuczkę' to jedna z popularniejszych metod kradzieży samochodów. Choć czasami trzeba poczekać na policję, to naprawdę warto" - zakończył.
Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
- Agnieszka Woźniak-Starak próbowała metody in vitro. "Wiele osób marzy o dziecku"
- Mama Sandry Kubickiej zaczyna nowy etap w życiu. "Stała się teraz moją konkurencją"
- Paulina Krupińska wysyła córkę do 1. klasy. Dlaczego nie puszcza męża na wywiadówki?
Autor: Anna Pawelczyk-Bardyga
Źródło zdjęcia głównego: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA