Peter Brötzmann był saksofonistą i klarnecistą pochodzącym z Niemiec. Uważany przez melomanów za jednego z najważniejszych przedstawicieli free jazzu i muzyki improwizowanej. Jego charakterystyczna muzyka, cechująca się ostrym, dosyć nieokrzesanym tonem połączonym z lirycznością sprawiła, że od jego nazwiska powstał czasownik "brötzen", który określa, jak podaje "Gazeta Wyborcza", "wrzące, gwałtowne (a przy tym niepozbawione nuty liryzmu) granie szorstkim, chrapliwym dźwiękiem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Peter Brötzmann nie żyje
Pierwsze informacje o pogorszeniu stanu zdrowia Petera Brötzmanna pojawiły się w lutym. Po koncertach w warszawskim klubie udał się do Londynu, gdzie zagrał w kultowym Cafe OTO. Po powrocie do ojczystych Niemiec doznał zapaści. Był reanimowany i ledwo uszedł z życiem. Spędził w szpitalu przeszło 10 dni, a po wyjściu poinformował fanów za pośrednictwem mediów społecznościowych, że musi zrobić sobie przerwę.
"Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądała moja przyszłość. W najbliższym czasie nie będę mógł grać" - tłumaczył w marcu.
Informację o śmierci muzyka opublikował w mediach społecznościowych Anil Prasad, jeden z najpopularniejszych dziennikarzy branżowych.
"Peter Brötzmann, mistrz żywej improwizacji, odszedł z naszego królestwa. Jego twórczość jest jednym z najdokładniejszych odzwierciedleń naszego gatunku, jaki kiedykolwiek stworzył jakikolwiek muzyk. Jego niekończące się fale wzniosłego pandemonium będą nadal rezonować wśród przyszłych pokoleń. Sama definicja bezkompromisowego artyzmu. Pożegnanie prawdziwie poszukującej duszy" - napisał.
Peter Brötzmann, the master of mercurial improvisation, has departed from our realm. His work is one of the most...
Posted by Anil Prasad on Thursday, June 22, 2023
Był ważny również dla polskich melomanów. To tu zagrał w lutym aż dwa koncerty, po których doszło do nagłej zapaści. Wyjątkowe miejsce w jego sercu zajął pewien warszawski klub. Choć 75. urodziny mógł świętować gdziekolwiek zechciał, wybrał tutejszą scenę muzyczną. Wówczas grał przez okrągłe pięć dni, występując z najlepszymi jazzowymi muzykami z całego świata.
"To symboliczne, że o śmierci Petera dowiadujemy się w Dniu Ojca. On dla wielu ludzi był właśnie kimś w rodzaju ojca. Nie tylko dla muzyków, których zapraszał do grania u swego boku, ale także dla nas. W 2013 r. dał nam, wówczas zaczynającemu klubowi z Polski, szansę, przyjął nasze zaproszenie. A już potem wziął nas pod swoje skrzydła" - powiedziała Magdalena Dudek z warszawskiego klubu Pardon, To Tu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Peter Brötzmann nazywany był "karabinem maszynowym" oraz "rzeźnikiem z Wuppertalu"
Fani jazzu są w zasadzie zgodni — Peter Brötzmann był legendą muzyki jazzowej. Był przedstawicielem muzyki improwizowanej, a jego charakterystyczna gra sprawiła, że otrzymał dosyć nietypowe przydomki: "karabin maszynowy" oraz "rzeźnik z Wuppertalu".
"Ludzie, którzy nazwali mnie 'rzeźnikiem z Wuppertalu', chyba nigdy nie posłuchali mojej muzyki. W mojej twórczości można przecież znaleźć wyciszone fragmenty, także w początkach mojej działalności" - mówił niegdyś w audycji Programu II Polskiego Radia.
Jednym z jego największych muzycznych osiągnięć był album "Machine Gun", po którym otrzymał jeden z przezwisk.
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
Przeczytaj też:
- Kamil i Mikołaj z "HP All Stars" przewidzieli finał? "Wiemy, w co się tu gra"
- Syn Tiny Turner został aresztowany przez policję. Usłyszał zarzuty
- Hanna Zembrzuska-Kobuszewska spocznie z mężem. Rodzina podała szczegóły pogrzebu
Autor: Dominika Kowalewska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images