Ewa Szykulska o dojrzałym wieku i zmianach w wyglądzie. "Robię to na własną odpowiedzialność"

Ewa Szykulska o rolach dla dojrzałych aktorek i przemijaniu
Ewa Szykulska o rolach dla dojrzałych aktorek i przemijaniu
Źródło: MWMEDIA
Ewa Szykulska niedawno znów wróciła na plan zdjęciowy i zagrała w serialu TVN "Mój agent". W rozmowie z Kaliną Szymankiewicz opowiedziała o tym, jak przyjęła ją tam młodsza część ekipy. Artystka szczerze wyznała, jak znosi upływający czas i zmiany w wyglądzie. Skąd czerpie siłę mimo trudnych życiowych doświadczeń?

Ewa Szykulska ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Przypadkowo dostrzeżona na ulicy, została zaproszona do udziału w epizodzie, by później stworzyć niezapomniane kreacje aktorskie. Pracowała na deskach kilku warszawskich teatrów. Popularność zdobyła, występując m.in. w filmie "Hydrozagadka" w reżyserii Andrzeja Kondratiuka, świetnie zagrała również w "Vabanku" Juliusza Machulskiego czy "Janie Serce" Radosława Piwowarskiego.

Dalsza część artykułu poniżej materiału wideo.

Ewa Szykulska o przeszłości. Nie była lubiana
Ewa Szykulska o przeszłości. Nie była lubiana

Ewa Szykulska o aktorkach w dojrzałym wieku i upływie czasu

Kalina Szymankiewicz, cozatydzien.tvn.pl: Jest pani aktorką, która zapisała się w pamięci widzów charakterystycznymi rolami w wielu kultowych produkcjach. Co sądzi pani o postrzeganiu dojrzałych aktorek przez fanów?

Ewa Szykulska: W życiu prywatnym, gdy jestem wśród ludzi, nie przed kamerą, obserwuję, że inni nie wiedzą, jak mają reagować na nasz wiek. Postrzega się nas poprzez pryzmat tego, co się widziało na ekranie wiele lat temu. Po 50 latach jesteśmy rodzajem miksu dla tych ludzi. Oni widzą, że jesteśmy bardziej zgarbione, że nasze twarze nie są takie, jak kiedyś, ale nakładają im się na to też nasze role z przeszłości. Anglicy świetnie wykorzystują dojrzałych aktorów, którzy są często protagonistami w filmach. My też przyzwyczajamy się do widoku starych ludzi na ekranach, bo demografia o tym mówi, że zaczynamy panoszyć się na tym świecie, jest nas coraz więcej i więcej.

Jak znosi pani upływ czasu i zmiany w wyglądzie?

Jestem osobą, która nie zmienia nic w swojej twarzy. Robię to na własną odpowiedzialność, nie chcę zmieniać, nie chcę upiększać, nie chcę odmładzać, dlatego że całe życie pracowałam na jedną rzecz: na własną twarz. Nie każdy ma taką świadomość albo po prostu nie lubi swojego odbicia w lustrze, dlatego nikogo nie karcę za poprawianie urody. Niech wybierają, czego potrzebują. A ja lubię patrzeć na stare twarze (choć może najmniej lubię wgapiać się w moją uroczą dojrzałą buźkę). Swoją drogą, łatwiej przyzwyczajamy się do dojrzałych twarzy męskich itd., a kobiet nam jest żal.

Gra pani teraz w serialu "Mój agent". Jak przyjęła panią ekipa?

Bardzo cieszę się, że na ekranie coraz częściej pojawiają się, bez szczególnego dla widzów obrzydzenia, dojrzałe osoby. Jestem szczęśliwa, że zagrałam w "Agencie". Jestem najstarszą osobą w całej ekipie. Na szczęście nie mam tam żadnej taryfy ulgowej, mam biec jak inni, chociaż mój krok jest trochę nierytmiczny.

Ewa Szykulska podsumowała swoją karierę i życie. "Jest we mnie energia znacznie młodsza"

O czym pani teraz marzy w kontekście swojego zawodu?

Z pewnością coraz trudniej artykułuje się i zdradza takie marzenia. Całe życie były maleńkie i byłam szczęśliwa, jeśli choć cząstka z nich się ziszczała. Jestem osobą usatysfakcjonowaną zawodowo i szczęśliwą. To nie znaczy, że osiągałam jakieś większe sukcesy przez dłuższy czas, a mimo to od 50 kilku lat ja i wiele moich koleżanek istniejemy w tym zawodzie.

Pomyślałam, że może nie wszyscy jednak zamykają oczka, jak widzą mój dojrzały, stary pyszczek na ekranie i zastanawiam się, dlaczego, bo tam nie ma nic ekscytującego. Natomiast myślę, że przy tym, że jestem osobą dojrzałą, jest we mnie energia znacznie młodsza. Chęć wewnętrznego uśmiechu, chęci porozmawiania z ludźmi także znacznie młodszymi ode mnie i że to jest najważniejsze, że to są nie tylko słowa, wyraz oczu — nieraz zmęczonych, ale niewidoczna, lecz wyczuwalna energia, która jest we mnie, którą staram się otaczać ludzi.

Mam ochotę rozmawiać poprzez kamerę, gadać, plotkować, użalać się. To jest rodzaj dziwnego dialogu i jeśli starcza mi takiej aury, energii, która pozwala na to, żeby pani popatrzyła na mnie uważnie, to znaczy, że jeszcze mam prawo wykonywać ten zawód.

Skąd wywodzi się ten rodzaj energii?

Nie wiem. Po prostu cholera jasna lubię życie! Chociaż bywa, że ono strasznie daje w tyłek. W młodości człowiek ma siłę, żeby walczyć. Odpuściłam walkę, chociaż właściwie to nie jestem przekonana, czy ją odpuściłam, czy jeszcze staram się na czworakach, ale gadać z ludźmi, bo strasznie mi to jest potrzebne.

Ta energia była we mnie zawsze. Ale nie udało mi się poukładać zawodowego życia w zgrabną kosteczkę. Konsekwentnie piąć się do góry. Sukces na sukcesik. Tak się nie da. Budowałam i rozwalałam. To rozchwianie huśtawka góra-dół bywa niezwykle ekscytujące i zmusza do wyborów. No to huśtam się dalej…

Poniżej fragment serialu "Samochodzik i templariusze", w którym Ewa Szykulska wcieliła się w rolę Karen i zagrała u boku Stanisława Mikulskiego.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale nadal trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Kalina Szymankiewicz

Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości