Marcin Wichrowski ze "ŚOPW" powraca do rozstania i byłej żony. "Zaangażowałem się"

Co słychać u Marcina Wichrowskiego ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia"?
Co słychać u Marcina Wichrowskiego ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia"?
Źródło: Archiwum prywatne Marcina Wichrowskiego
Marcin Wichrowski to uczestnik drugiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia". W programie jego żoną została Agnieszka Antosik. Drogi tej pary rozeszły się po jakimś czasie od zakończenia eksperymentu. Co słychać dziś u Marcina Wichrowskiego? W rozmowie z cozatydzien.tvn.pl opowiedział o zamknięciu pewnego etapu w swoim życiu. Zdradził też, czy jakaś kobieta zdobyła jego serce.

Jakiś czas temu zostały wyemitowane specjalne odcinki "Ślubu od pierwszego wejrzenia", w których mogliśmy przyjrzeć się dalszym losom bohaterów show. Marcin Wichrowski zajmował się kiedyś organizacją wesel. Dziś oddaje się swojej ogromnej pasji, jaką jest florystyka. Na jego profilu na Instagramie można dokładnie przyjrzeć się temu, jak dba o rośliny. Były uczestnik show stworzył nawet ebooka na temat pielęgnacji roślin doniczkowych. Co zmieniło się w jego życiu prywatnym? W rozmowie z Kaliną Szymankiewicz z serwisu cozatydzien.tvn.pl odniósł się do tego, co zobaczyliśmy w odcinku specjalnym.

Marcin Wichrowski ze "ŚOPW" zamknął etap małżeństwa z Agnieszką Antosik

Kalina Szymankiewicz, cozatydzien.tvn.pl: Chciałabym wrócić wspomnieniami do drugiej edycji show. Jak po latach postrzega pan swoje zachowanie w programie? Wyciągnął pan z eksperymentu jakąś lekcję?

Marcin Wichrowski: Ten program dał mi bardzo dużo. Dostałem pozytywnego kopa. Moje relacje z ludźmi są teraz zupełnie inne. Przed programem byłem bardziej skryty, nie mówiłem o wszystkich swoich uczuciach. Powiem szczerze, że ten program nauczył mnie otwartości. Teraz podchodzę do życia bardziej z humorem. Gdybym mógł coś zmienić, to nie słuchałbym się aż tak mojej partnerki (śmiech) i byłbym na pewno bardziej otwarty na jakieś żarty. Dziś wiem, że to, że się tak zachowywałem, wynikało z tego, że mi zależało na relacji. Było widać, że się od razu zaangażowałem i za bardzo się starałem, co było zupełnie niepotrzebne. Przez to dużo rzeczy było pokazanych w sposób poważny. Gdybym teraz brał udział w programie, pewnie zależałoby mi na żonie tak samo, ale podszedłbym do udziału w show z większym dystansem i nie dał się zmanipulować. Pokazałabym, że jestem wesołą osobą, ale może będzie jeszcze okazja.

Aż tak nastawił się pan wtedy na znalezienie miłości na całe życie?

Jestem osobą, która bardzo poważnie podchodzi do pewnych spraw. Biorąc udział w programie, powiedziałem sobie, że jeśli dopasują do mnie osobę, która faktycznie będzie mi odpowiadała wizualnie i charakterem, to dam sobie i jej szansę na to, żebyśmy coś wspólnie zbudowali. Z moją telewizyjną żoną dość szybko zauważyliśmy dość dużo wspólnych cech. Oboje byliśmy zdumieni, że faktycznie ktoś nad tym pracował i mu się udało nas tak połączyć. To dosyć szybko spowodowało, że poczułem, że to może być ktoś na całe życie. I niestety się zaangażowałem. Mówię niestety, bo to jest taki etap, w którym człowiek ma klapki na oczach i nie widzi rzeczy przyziemnych. W moim przypadku tak było. Gdy nastała codzienność, to nie zdążyłem się w nią wtopić, bo druga strona podjęła decyzję, że chce zakończyć relację. Dosyć szybko się to urwało. Momentalnie wyprowadziłem się z Warszawy. Już się z tym pogodziłem i dawno zapomniałem. Nie chcę wracać do wspomnień z tą osobą.

Czy jest ktoś teraz u pana boku?

To jest zmienne w moim życiu. Dzisiaj jestem otwarty na miłość, ale to jest dzisiaj.

Jaka kobieta jest teraz panu potrzebna? Czy oczekiwania są inne niż podczas trwania eksperymentu?

Powiem szczerze: ja już nie szukam. Uważam, że jak się szuka na siłę, to można trafić w sidła. Kiedyś patrzyłem sercem, czyli żeby bardziej mi się podobała wizualnie. Dzisiaj chcę odnaleźć z tą osobą porozumienie. Chciałbym móc nie zastanawiać się przy tej osobie, co mówię i robię. Chcę być przy niej naturalny.

W odcinku specjalnym "ŚOPW" zaprezentował się pan z pewną kobietą. Internauci dopytywali czy to tylko przyjaciółka, czy ktoś więcej?

Jest to moja wieloletnia koleżanka. Lubimy swoje towarzystwo, zawsze z humorem spędzamy czas, a na parkiecie czujemy się jak ryby w wodzie. Zawsze robimy show na wspólnych imprezach. Żadna bliskość nas nie łączy, znamy się zbyt długo, żeby mogło się to zmienić.

Kolejna wątpliwość, którą musimy rozwiać, dotyczy dziecka, które pokazywał pan na InstaStories. Niektóre osoby pomyślały, że to pana pociecha.

Tym szczęściem, którym się pochwaliłem, jest moja siostrzenica Maja. Jest mi bardzo bliska, gdyż mieszka w moim domu rodzinnym i wszystkie przygotowania (remonty, zakupy, wyprawka, ubranka) były też z moim udziałem, więc wyczekiwałem jej jak prawdziwy ojciec. To szczęście jest podwójne, gdyż miesiąc wcześniej przyszła na świat też bratanica.

"ŚOPW". Aneta Żuchowska o powiększeniu rodziny i drugiej ciąży
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Uczestnik "ŚOPW" o popularności i przyjaźniach po programie

Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na FB
Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na FB

Odczuł pan popularność związaną z występowaniem w telewizji?

Myślę, że są osoby, które zyskały większą popularność. Uczestnicy mojej edycji nie są aż tak rozpoznawalni. Zdarza się, że ktoś mnie zapyta, czy występowałem w show. Moja historia związana z popularnością jest trochę inna. Przez długi czas po zakończeniu programu byłem zamknięty na poznawanie nowych kobiet. Dochodziło do takich sytuacji, gdy dostawałem od jednej osoby kilkanaście wiadomości. Zamknąłem się w sobie, bo czułem, że ktoś na siłę próbuje zbudować ze mną jakąś relację. Tego było zbyt dużo. Przytłoczyło mnie to, bo zdarzało się, że o późnych godzinach po emisji programu, około 2 w nocy, znalazły się osoby, które były w stanie zdobyć mój numer telefonu i do mnie zadzwonić. Pamiętam pewną dziewczynę, która nie przedstawiła się i tajemniczym głosem powiedziała: "Ja cię dobrze znam. Wiem, gdzie mieszkasz. Ale nie martw się, nie przyjadę do ciebie. Po prostu chciałam cię usłyszeć". I się rozłączyła. Obawiałem się, że dojdzie do takiego momentu, że ktoś nagle zacznie podjeżdżać pod mój dom. Nie wiedziałem, czego oczekiwać. Myślę, że ta osoba chciała we mnie wzbudzić strach, że nie jestem incognito. Dlatego tak niechętnie odpisywałem na wszelkie wiadomości od osób do mnie piszących. Dzisiaj się już tego nie boję, potrafię się bronić i znam swoje wartości, a opinia osób trzecich nie jest mi potrzebna do szczęścia.

Ostatecznie po programie stworzył pan wyjątkową rodzinę. Proszę opowiedzieć, co połączyło pana z innymi uczestnikami show?

Anita, Adrian i Ania Wróbel to osoby, które są mi najbardziej serdeczne. Tworzymy bardzo bliskie więzi. Z Anią znamy się z mojej edycji. Potem dołączyła Anita z Adrianem, dochodzili inni uczestnicy z kolejnych edycji. Natomiast czas zweryfikował wszystko. Każdy jest z innej gliny, z innego miasta, ma inne pasje, podejście do życia. My w czwórkę mamy wspólne tematy. Szczególnie blisko jestem z Anitą i Adrianem i ich dziećmi. Jestem ojcem chrzestnym ich córeczki Bianki. Jest śliczną dziewczynką, prawdopodobnie będzie piosenkarką, bo już śpiewa wniebogłosy (śmiech). Bardzo się cieszę, że jestem częścią ich rodziny. Mam też dobre relacje z mamą Adriana. Przeżyliśmy niejedną uroczystość razem. Adrian i Anita nie mają rodzeństwa, więc powierzyli rolę rodzina chrzestnego przyjacielowi.

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Kalina Szymankiewicz

Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne Marcina Wichrowskiego

podziel się:

Pozostałe wiadomości