Ewa Minge była o krok od śmierci. "Bałam się tylko o moje dzieci, że zostaną bez matki"

Ewa Minge
Ewa Minge o śmierci
Źródło: MWMEDIA
Ewa Minge w szczerym wywiadzie opowiedziała o tym, jaki ma stosunek do śmierci. A tej w swoim życiu widziała już wiele. Nie tylko ze względu na bardzo liczną rodzinę, ale i podopiecznych swojej fundacji. Projektantka od kilku lat prowadzi działalność na rzecz chorych na nowotwór.

W młodości chciała studiować na Akademii Sztuk Pięknych. Od tego pomysłu odwiedli ją rodzice. Dziś sztuka ma dla niej metafizyczne znaczenie. Koi i inspiruje, kiedy projektantka najbardziej tego potrzebuje. W jej życiu nie brakowało trudnych momentów. Stąd też namalowanych przez nią obrazów powstała już całą kolekcja.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Premiera serialu #BRINGBACKALICE
Premiera serialu #BRINGBACKALICE
Premiera serialu #BRINGBACKALICE

Ewa Minge o swojej pasji. Malarstwo jest jej sposobem na uspokojenie

Jeden z najważniejszych obrazów Ewa Minge zatytułowała "Odrodzenie". Przyznaje, że maluje zawsze w trakcie choroby. Ten powstał w czasie przechodzenia covidu.

"Namalowałam moją nieżyjącą już babcię Irkę, taką, jak była młodziutka. Uznałam, że to jest znak od niej, że to jest moja droga. Kolejnego dnia więc znowu malowałam jak w transie. Dopiero trzeci obraz to był obraz Chrystusa zatytułowany 'Odrodzenie'. Te dwa poprzedzające go były kumulacją nowej rodzącej się energii" - mówiła w wywiadzie z "Vivą".

Projektantka wierzy, że prawdziwi artyści tworzą dla samej sztuki, nie po to, by zarabiać. Stąd swoje obrazy publikuje w mediach społecznościowych, ale bynajmniej nie po to, by je sprzedać.

"Zaczęły się do mnie zgłaszać osoby, które chciały te moje obrazy kupować. Pisały, że je uspokajają, że dają siłę. Ale od mody tak nigdy nie odeszłam. Inaczej ją traktuję i jest ona kompatybilna z moją sztuką, a w moich płótnach pojawia się wiele elementów, które wskazują, że jednak cały czas mam w sobie modowe DNA" - tłumaczyła.

Ewa Minge opowiedziała o chorobie. Bała się jedynie, że dzieci zostaną bez matki

Dla Ewy Minge od zawsze najważniejsza była rodzina. Jej dziadkowie pochodzą z Kresów, dlatego po wojnie zostali przesiedleni na Ziemie Zachodnie. Musieli zostawić domy, kilka restauracji i całe dotychczasowe życie, by wraz z całym dobytkiem, pociągiem przetransportować się do Szczecinka. Cała ich ogromna rodzina bardzo się wspierała. Projektantka, wychowana w takich warunkach, wyrosła na silną i odważną kobietę, która, jak twierdzi, poradzi sobie w każdych warunkach i z każdym problemem.

"Wszyscy zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Nie było dla nas problemów nierozwiązywalnych. To dlatego mogę być na najgłębszym dnie, a uwierz mi, nieraz tam leżałam rozłożona na łopatki, i nie będę się wieszała. Jestem nauczona szukać rozwiązań. I umiem przyznać się do błędu" - przekonywała dziennikarkę "Vivy!"

Być może też stąd Ewa Minge czerpie energię do tylu działań, również społecznych. w 2015 roku otworzyła własną fundację "Black Butterflies" pomagającą chorym na nowotwór.

"Nie boję się <śmierci>. Jestem ciekawa, co jest po drugiej stronie. Kiedy sama zachorowałam i dawano mi niewielkie szanse na wyleczenie, nie miałam problemu z tym, że umrę. Bałam się tylko o moje dzieci, że zostaną bez matki, bez wsparcia" - wspomina.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

podziel się:

Pozostałe wiadomości