Ewa Telega napisała książkę! Mamy okładkę, fragment i opinię Krystyny Jandy [TYLKO U NAS]

Ewa Telega napisała książkę o życiu Marty Meszaros. Krystyna Janda i Daniel Olbrychski komentują
Ewa Telega napisała książkę o życiu Marty Meszaros. Krystyna Janda i Daniel Olbrychski komentują
Źródło: MWMEDIA
Ewa Telega z Ewą Markowską-Radziwiłowicz napisały książkę o życiu Marty Meszaros - węgierskiej reżyserki i scenarzystki, która swoją postawą torowała drogę kobietom do kariery w filmie. Zbiór opowiadań nosi tytuł "Marta Meszaros. Kobiety jej życia". Premiera już 7 listopada. "Marta była przedziwną osobą i wiodła przedziwne życie" - mówi w rozmowie z nami współautorka.

Ewa Telega i Marta Meszaros przyjaźniły się od lat. Podczas jednego ze spotkań aktorka wpadła na pomysł, by spisać serwowane przez reżyserkę anegdoty i utrwalić je na papierze, by mogły ich posłuchać kolejne pokolenia. Celowo zostało użyte tu słowo "posłuchać", bo tak właśnie czuje się czytelnik podczas czytania tej książki - jakby siedział w górskiej chatce w gronie przyjaciół, nieopodal kominka z grzanym winem w dłoni i zanurzał się w tych historiach tak, jak usta od czasu do czasu zanurzają się w krwistoczerwonym trunku. Historie Marty Meszaros wzruszają, bawią i uczą. A to wszystko w towarzystwie prywatnych fotografii, które pomagają przenosić się nie tylko w opisywane miejsca, ale i w czasie.

Jak doszło do powstania książki? Opowiedziała nam o tym Ewa Telega. Poniżej przeczytacie również wybrane fragmenty oraz zobaczycie oficjalną okładkę książki.

Jacyrodzicetakiedzieci? Zofia Domalik w ogniu pytań
#Jacyrodzicetakiedzieci? Zofia Domalik w ogniu pytań
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Ewa Telega napisała książkę. Jak do tego doszło?

- Od kiedy Marta i Jan się rozstali, a co za tym idzie — przestała przyjeżdżać do Polski, to ja jeździłam kilka razy w roku do Gellerta, żeby się z nią zobaczyć. W lutym 2020 roku, dobrze pamiętam, bo to było tuż przed pandemią, spotkałyśmy się i Marta opowiedziała mi mnóstwo wspaniałych historii. Powiedziałam jej wtedy: trzeba to spisać! - opowiada nam Ewa Telega.

Ale początkowo to wcale nie ona miała zająć się spisywaniem historii niesamowitej Marty Meszaros.

- Zadzwoniłam do Łukasza Maciejewskiego. Zapytałam wprost: nie chciałbyś napisać takiej książki? Ja ci wszystko opowiem? Pojechałbyś na Węgry na kilka dni... Powiedział, że spoko, że pomyśli, że się zdzwonimy. W międzyczasie z Ewą Markowską-Radziwiłowicz poleciałyśmy do Hiszpanii moczyć się w błotach. I siedzimy w tym błocie, opowiadam jej, że rozmawiałam z Łukaszem, że mam taki pomysł na książkę. A ona nagle pyta: a dlaczego ty tego nie napiszesz? "JA?!" - pomyślałam. Ja mam napisać książkę? Ale przekonała mnie, mówiąc, że znam ją najlepiej i że nikt nie zrobi tego tak, jak ja. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że zrobi to ze mną. Weszła w to i miesiąc później siedziałyśmy u Marty Meszaros, spisując jej historie- mówi nam.

Co ciekawe - roboczy tytuł książki był inny.

- Książka nosi tytuł "Marta Meszaros. Kobiety jej życia", bo jest wyłącznie o kobietach: o macosze, siostrze, aktorkach, przyjaciółkach, ale tytuł roboczy był inny - "Feministka mimo woli". Łamała wszystkie zasady panujące na Węgrzech i torowała drogę kobietom, żeby mogły być reżyserkami, robić kariery, a ich głos mógł zostać usłyszany. Ale jak trzeba było mężowi ugotować obiad, to chwilę później stała przy kuchence. Marta była przedziwną osobą i wiodła przedziwne życie - mówi nam Ewa Telega.

"Marta Meszaros. Kobiety jej życia"

Książka została napisana w idealnej formie na jesienne wieczory. Zbiór krótkich opowiadań o chwytliwych tytułach to propozycja na jeden wieczór. Po każdej kolejne anegdocie czytelnik obiecuje sobie, że "jeszcze jedna i koniec", aż w końcu następuje - nomen omen - koniec, ale książki. Dlaczego taka forma?

- Marta nigdy nie mówiła długo. Wszystkie jej historie były zwięzłe. Zaczęłam spisywać jej słowa i tym krótkim anegdotom, które stały się rozdziałami, nadawać tytuły. Na przykład "Sznurek korali" mówi o koralach, które były jedyną rzeczą, jaka została jej po matce. "Miłość do Mariny i radzieckich żołnierzy" to z kolei opowieść o tym, jak żołnierze z miłości do Władimira Wysockiego wynieśli jego auto przez bramę koszar. Wszystko przez to, że śpiewał im piosenki - tłumaczy Ewa Telega.

Aktorka przyznaje, że wszystko było dziełem przypadku. Dodała również, że jej mąż docenił robocze zapiski i dostrzegł w nich urok.

- Moje zapiski dałam do przeczytania mężowi. "Andrzej, zobacz, czy ten język nie jest trochę za ostry" - powiedziałam, bo Marta nie przebierała w słowach. A on powiedział: wiesz, co jest najlepsze? Najlepsze są te tytuły. Dlatego wyszedł nam zbiór krótkich opowiadań. Premiera 7 listopada - mówi nam Ewa Telega.

Poniżej zdjęcie okładki książki.

"Marta Meszaros. Kobiety jej życia" - okładka
"Marta Meszaros. Kobiety jej życia" - okładka
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Krystyna Janda i Daniel Olbrychski recenzują książkę "Marta Meszaros. Kobiety jej życia"

Książkę polecają między innymi Krystyna Janda i Daniel Olbrychski. Ich recenzje będzie można przeczytać na końcu książki. My zdobyliśmy je dla Was już teraz. Co mówią?

"Márta Mészáros to wielkość, legenda, osobowość, niezwykłość, radość, czułość, optymizm, mądrość, doświadczenie, znajomość natury ludzkiej, serdeczność, przyjaźń ze światem i ludźmi… Wspaniała kobieta, reżyserka, człowiek… Mogłabym tak pisać, długo wymieniając przymiotniki i słowa ją charakteryzujące, i każde z tych określeń byłoby prawdziwe, i każde określając ją, niewystarczająco pełne w swoim znaczeniu dla tego niezwykłego kwiatu człowieczeństwa, jakim jest Marta. Jej historia życia, dorobek, uznanie, autorytet, jakim się cieszy, nagrody, przyjaźnie z ludźmi, artystami na całym świecie wzbudzają respekt, podziw i szacunek, ale też te dostojne określenia – respekt, podziw i szacunek rozbijane są natychmiast Marty spontanicznością, bezpośredniością, 'zwykłością' i nieprawdopodobną żywotnością i radością życia".

Krystyna Janda opisała również okoliczności poznania z Martą Meszaros.

"Spotkałam się z Martą, a raczej poznałam ją bliżej, kiedy zaproponowała mi rolę Marii Curie-Skłodowskiej w swoim mającym powstać w Polsce filmie. Pracowałyśmy wspólnie nad koncepcją, scenariuszem i szukałyśmy pomysłu na ten film, skoro aktorka, której zaproponowała rolę, czyli ja, jest już w wieku ostatniego etapu życia słynnej uczonej. W rezultacie miałam grać Skłodowską w ostatnim pasażu Jej życia. Miała to być opowieść o czasie, w którym przyjechała do Polski z gramem Radu, aby wkopać kamień węgielny pod Instytut Onkologii w Warszawie i wygłosić odczyty, ale też spotkać się ludźmi z różnych okresów swojego życia… i było to bardzo interesujące. Pokochałam Martę, za jej gotowość na wiele dla tego projektu i tej pracy, ze nieokiełznaną wyobraźnię, entuzjazm. Polubiłam też nasz wspólny pomysł na ten film, na "naszą" Marię Curie Skłodowską. Niestety los obszedł się z tym projektem bezpardonowo, nie doszło do produkcji filmu, na dokładkę argumentem między innymi był wiek Marty i to, że nie jest Polką, a film miał powstawać w Polsce. Zwyczajne ludzkie dzieje, artystyczne zawody i niespełnione marzenie. Nie ważne, jestem pewna, że film byłby wyjątkowy i ważny, nie mniej sama praca, spotkanie i nasza nagle zrodzona bliskość, wynagrodziły mi wszystko. Bardzo cieszę się, że powstaje ta książka, książka o Marcie, osobie niezwykłej i zapis Jej niezwykłej historii. Marta warta jest prac naukowych i elaboratów badaczy sztuki i życia, prac uczonych socjologów i krytyków a na pewno pełnej dokumentacji jej dorobku. Kocham Martę".

Daniel Olbrychski również rozpływał się nad Martą Meszaros. Zwrócił jednak uwagę na jedną rzecz.

"Márta Mészáros! Nie wiem, co bardziej w niej cenić i podziwiać. Talent, inteligencję, poczucie humoru… Wszystko to zauroczyło tak fascynujących mężczyzn i artystów jak Miklos Jancso czy Jan Nowicki. Ja mogę się teraz tylko boleśnie wzruszać jej w ostatnich latach goryczą. Ten ból, to jej państwo i społeczeństwo. Nie jest w tym odosobniona wśród obywateli świata. Prywatnie, żałuję głęboko, ze nie doszedł do skutku film o starszej już Marii Skłodowskiej-Curie, gdzie miałem partnerować Krysi Jandzie. Byłby to piękny obraz o spóźnionej i niespełnionej miłości. Dla Marty dzisiaj osłodą są dzieci i wnuki. I my – jej przyjaciele".

"Marta Meszaros. Kobiety jej życia". Wybrane fragmenty książki

MOJA ANNA KARENINA NIE RZUCIŁA- BY SIĘ POD POCIĄG…

Ja nie miałam założenia, że będę opowiadać o kobietach, że zrobię na tym karierę, że to będzie mój sposób odnalezienia się w filmie.

W Kirgizji, kiedy zabrali mężczyzn, zostały same kobiety. Wszystko robiły kobiety, kobiety i dzieci. I tak dla mnie wyglądał świat. Długo w ogóle nie było w nim mężczyzn. Może też z tego powodu całe życie opowiadałam o kobietach.

Ponad dziesięć lat robiłam filmy dokumentalne. Jeździłam po wsiach, po biednych ludziach, i przez kamerę się im przyglądałam. Ale tak naprawdę głównie przyglądałam się kobietom. Pewnie dlatego, że kobiety znałam lepiej.

Węgrom dosyć długo nie podobały się moje filmy, bo te filmy mówiły prawdę,   a ta prawda nie była wygodna w komunistycznych Węgrzech. To były proste filmy o tym, że jest kobieta, ma trójkę dzieci, ma męża tyrana, który chleje i bije. Ile było takich filmów? A ja nie chciałam opowiadać o kobiecie, która rozpacza, jest ofiarą, tylko o kobiecie, która nagle zaczyna żyć własnym życiem, nie poddaje się. W moich filmach kobieta nie popełnia samobójstwa, nie jest katowana do końca życia, nie trwa przy mężczyźnie za wszelką cenę, tylko sama znajduje swój los, na końcu staje się człowiekiem, który wie, kim jest, i ma swoją godność. Zawsze interesowały mnie kobiety silne i niebanalne, i o takich kobietach chciałam opowiadać. To nie podobało się Węgrom, ale podobało się   na świecie, i właśnie to dostrzegli zagraniczni krytycy.

Dzisiaj wiem, że jeździłam po tych wioskach, robiłam filmy o kobietach, bo mężczyźni mnie po prostu nie interesowali. Kobieta to siła. Kobieta rodzi dzieci, potem je karmi, wychowuje, dba o rodzinę, o wszystko. Kobieta uważniej obserwuje świat. Bycie kobietą jest wspaniałą sprawą, nie jest to ani wstyd, ani coś drugorzędnego, ani upokarzającego. Nie ma w tym niczego wstydliwego. A takie było myślenie na Węgrzech, ale też w całej Europie Wschodniej. Kobieta daje życie. To komunał, lecz komunał zasadniczy. Bez kobiet nie ma życia – bycie kobietą to seks, erotyzm, piękno i miłość.

Oczywiście kochałam mężczyzn, ale nie w filmie.

ZŁOTY NIEDŹWIEDŹ

(…) Na gali siedziałam w kąciku, nie rozumiałam po niemiecku, i nagle ludzie, wstając z miejsc, zaczęli krzyczeć: „Mejzarosz, Mejzarosz”...   Mnie się wydawało, że oni mnie wołają, ale nie byłam pewna. Niby moje nazwisko, ale może nie moje. Wreszcie zrozumiałam, że to o mnie chodzi, i ruszyłam na scenę. Stała przede mną piękna kobieta, która trzymała Złotego Niedźwiedzia. Była to Claudia Cardinale. Cała sala biła brawo na stojąco. Dziennikarze rzucili się na mnie i wszyscy po kolei pytali:  

– Czy ty wiesz, że ty jesteś pierwszą kobietą, która wygrała Berlinale, która dostała Złotego Niedźwiedzia?                                                                                               

 A ja odpowiedziałam, że nie wiem.

W Budapeszcie nikt nie czekał na mnie z kwiatami. Po powrocie do domu przebrałam się, wysprzątałam łazienkę i ubikację, ugotowałam obiad, i tyle.

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Aleksandra Głowińska

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości