Nie milkną echa po tym, jak okazało się, że wszyscy pasażerowie łodzi podwodnej, którzy chcieli zejść na dno Atlantyku, by z bliska zobaczyć wrak Titanica, zginęli. Ich statek o przekornej nazwie Titan miał być niezatapialny, a jednak tuż po zanurzeniu się na pokładzie łodzi doszło do implozji, czyli przeciwieństwa eksplozji. Brytyjski miliarder, znany francuski nurek, pakistański bogacz oraz jego syn, a także dyrektor generalny firmy OceanGate, która organizowała całą wycieczkę, zginęli prawdopodobnie w jednym momencie.
Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:
"Klątwa Titanica" istnieje naprawdę?
Po tragedii w sieci pojawiło się wiele spekulacji na temat rzekomej "klątwy Titanica", która miała ściągnąć na odkrywców nieszczęście, a w efekcie śmierć na dnie oceanu. Chociaż prawdopodobnie nie ma w tym za dużo prawdy, jedna z historii robi mimo wszystko przerażające wrażenie.
Wszystko dlatego, że Stockton Rush, czyli dyrektor generalny firmy OceanGate, który razem z brytyjskim miliarderem i innymi osobami wypłynął, by obejrzeć wrak Titanica, był związany z kobietą, której przodkowie zginęli podczas katastrofy Titanica w 1912 roku. Okazuje się, że prapradziadkowie żony mężczyzny byli ofiarami zatonięcia liniowca w 1912 roku.
"Żona dyrektora generalnego OceanGate, Stocktona Rusha, który był na pokładzie zaginionej łodzi podwodnej Titan, jest potomkiem nowojorskiej pary, która utonęła na Titanicu. Prapradziadkowie Wendy Rush, Isidor i Ida, zginęli w katastrofie w 1912 roku. Fabularyzowana wersja tej sceny została przedstawiona w filmie z 1997 r. Pokazano, jak jedna z par przytula się na łóżku, podczas gdy woda unosi się obok nich" - czytamy na stronie serwisu Wiedza Bezużyteczna.
Stockton Rush wcześniej wiele razy chwalił się w mediach ekspedycjami turystycznymi do wraku Titanica. Opisywał wówczas łódź podwodną, którą dysponował, jako statek "solidny jak skała".
Chcieli zobaczyć wrak Titanica, zginęli na pokładzie łodzi podwodnej
Odkrywca-miliarder Hamish Harding, znany francuski nurek Paul-Henri Nargeolet, pakistański bogacz oraz jego syn i szef firmy OceanGate popłynęli na wycieczkę z możliwością nurkowania w pobliżu Titanica. Wyprawa nie była tania, a każdy z mężczyzn za spełnienie swoich podwodnych marzeń musiał zapłacić aż 250 tysięcy dolarów.
Niestety niedługo po zanurzeniu się łodzi podwodnej media poinformowały, że ta zaginęła razem z załogą na pokładzie. Wyprawie towarzyszył statek tzw. statek pomocniczy, czyli lodołamacz badawczy. Załoga straciła jednak kontakt z łodzią, na której przebywali mężczyźni.
John Mauger, kontradmirał ze straży przybrzeżnej Stanów Zjednoczonych, zabrał głos w sprawie zaginięcia łodzi i przyznał, że pasażerowie byli zaopatrzeni w zapas butli z tlenem. Takie zabezpieczenie pozwalało im pozostawać pod wodą do maksymalnie 96 godzin. Do poszukiwań zaginionych zaangażowano najlepszych specjalistów, w tym także lotników. W czwartek, czyli niespełna pięć dni po ogłoszeniu utraty kontaktu z łodzią, ratownicy natrafili na szczątki Titana. Okazało się, że na pokładzie doszło do implozji i wszyscy pasażerowie zginęli. Ich ciała do tej pory nie zostały odnalezione.
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
- "Bitwa o gości" – rusza casting do nowego programu TVN. Jakie są zasady show?
- 10 rzeczy, których nie wiesz o filmie "Sami swoi". Dlaczego autor scenariusza wróżył mu klapę?
- Prawdziwa perełka od oscarowego twórcy w HBO Max. "Szczęściarz Hank" – ten serial warto obejrzeć
Autor: Anna Pawelczyk-Bardyga
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images