Olaf Lubaszenko świętuje 40-lecie pracy. "Nie można się zatracić w lubieniu popularności"

Olaf Lubaszenko
Olaf Lubaszenko
Źródło: materiały prasowe/autor C. Piwowarski
Olaf Lubaszenko jest legendą polskiego kina i teatru. Filmy w jego reżyserii znają wszyscy i niemal z miejsca zyskały miano klasyków. No bo kto z was nie widział "Chłopaki nie płaczą"? Albo "E=mc²"? Za role, które odegrał, pokochała go Polska. Niedawno świętował 40-lecie pracy artystycznej. W rozmowie z Aleksandrą Głowińską dla cozatydzien.tvn.pl opowiedział o sztuce, podczas której świętował jubileusz, pokonywaniu własnych słabości, wykształceniu i... sami zobaczcie.

Olaf Lubaszenko o pracy w teatrze

Aleksandra Głowińska, cozatydzien.tvn.pl: 40 lat pracy artystycznej, z czego siedem w Teatrze Capitol. Ten wyjątkowy jubileusz świętował pan spektaklem "Małżeństwo to morderstwo", za który publiczność podziękowała owacjami na stojąco. To przyjemne uczucie?

Olaf Lubaszenko: Czasem żartujemy, że ludzie widocznie chcieli już iść do szatni, ale mówiąc serio – to jest bardzo miłe. To potwierdzenie tego, że dwie godziny, które widzowie spędzili z nami w teatrze, nie były dla nich czasem straconym.

Tytuł spektaklu jest dość odważny. Małżeństwo to morderstwo – zgadza się pan z tym?

Nie. Całkowicie się nie zgadzam. Tytuł traktuję jako pewnego rodzaju prowokację. Tak się ostatnio przydarzało, że prawie wszystkie rzeczy, które realizowałem, miały albo prowokacyjne albo ironiczne tytuły. Przyzna pani, że tytuł jest intrygujący, a to najważniejsze.

Anna Gornostaj i Olaf Lubaszenko
Anna Gornostaj i Olaf Lubaszenko
Anna Gornostaj i Olaf Lubaszenko
Źródło: materiały prasowe

Nie mogę się nie zgodzić. Zresztą, kiedy przed rozmową wyszukiwałam tę frazę, widziałam, że internautów również to zaintrygowało. Ale są ciekawi nie tylko spektaklu, ale i pana małżeństwa. Wiele lat w szczęśliwym związku, nie myślał pan o tym, by go sformalizować?

Nie jestem ani ekspertem w sprawie instytucji małżeństwa, ani autorytetem i nie chciałbym jako taki się przedstawiać. Co do osobistych planów – z pewnością państwa poinformujemy, kiedy podejmiemy jakąś decyzję.

"40 lat minęło, jak jeden dzień" – cytując słowa piosenki. Kiedy zaczynał pan pracę w zawodzie, spodziewał się pan, że kolejne cztery dekady spędzi pan przed kamerą, za kamerą i na deskach teatru?

Kiedy zaczynałem, w ogóle się nie spodziewałem, że kiedykolwiek będę występował w teatrze. Wtedy podział na aktorów filmowych i teatralnych był bardziej wyraźny niż dzisiaj. To było coś oczywistego, że niektórzy przede wszystkim występują i realizują się na deskach teatrów, a inna — mniej liczna grupa — gra tylko w filmach. To się potem pozmieniało i chyba dobrze, że tak się stało. Z całym szacunkiem dla aktorstwa filmowego i telewizyjnego, wydaje mi się, że codzienna ciężka praca w teatrze wykonywana na żywo, trud prób i dochodzenia do efektu, potem weryfikacja tego efektu z publicznością, ten natychmiastowy zwrot i ocena, to jest coś bezcennego. Mnie się to teraz wydaje niezwykle ciekawe. To moja pasja. To mój świat. Teatr to miejsce, w którym chciałbym się spełniać i realizować. Jeśli się to robi dość długo, to jest to naprawdę bardzo wciągające.

Były momenty, że pan żałował, że wybrał aktorstwo? Jak słyszę, co pan mówi o teatrze i pasji, to chyba już znam odpowiedź.

Jak to mówił klasyk, kawa nie wyklucza herbaty. Pasja, czyli silna emocja, namiętność, bardzo często wiąże się ze stanami skrajnymi. Można coś kochać, a momentami tego nienawidzić. Tak pewnie jest. Każdy aktor, który uczestniczy w próbach, procesie tworzenia postaci, przeżywa momenty skrajnego załamania, zwątpienia, a potem niepewności, jak to zostanie odebrane, jak to wyjdzie, czy to będzie dobre, interesujące dla widzów. Myślę, że ten zawód, być może nawet bardziej niż inne, jest oparty na skrajnych emocjach. Na pasji. Na miłości i… na tym drugim uczuciu (śmiech).

Cezary Pazura wyznał, że kolega zabrał mu rolę w "Tajemnicy Zawodowej"
Cezary Pazura opowiedział o swoich początkach z serialem "Tajemnica Zawodowa". Wyznał, że jest zafascynowany fabułą

Olaf Lubaszenko o pracy aktora

Z aktorstwem nieodłącznie wiąże się sława. Wielu artystów mówi, że popularność to skutek uboczny robienia tego, co się kocha. Pana zainteresowanie mediów i widzów nie krępuje?

W medycynie mówiłoby się o niepożądanych skutkach ubocznych, ale ja tak bym tego nie ujął. Myślę, że dojrzałe podejście polega na tym, żeby rozumieć, że bez tego, co pani nazwała popularnością, bez rozpoznawalności wśród widzów, nie da się dzisiaj przejść drogi aktorskiej i zawodowej. Trzeba to szanować. Podchodzę do tego z szacunkiem, ale i z ogromną rezerwą. Wiem, że nie można się zatracić w lubieniu popularności.

Czego się pan o sobie nauczył przez te wszystkie lata pracy?

Uczę się cały czas tego, żeby codziennie, albo prawie codziennie, prawie co wieczór, podejmować wyzwanie. Żeby umieć pokonywać własne słabości, wątpliwości, własne lenistwo. Wychodzić co wieczór i codziennie, kiedy jesteśmy na planie czy w teatrze, ze strefy komfortu. Aktorstwo to gotowość do nieustannego wychodzenia z własnej strefy komfortu. To mnie w nim zarówno przeraża, jak i fascynuje.

Pan stał się poniekąd symbolem pokonywania tych własnych słabości.

Może tak, ale jak się rozejrzymy dookoła, to każdy z nas jest symbolem pokonywania własnych słabości. Niekoniecznie w zawodzie, który wykonuję. Na przykład sport. Sport jest wielką metaforą i wielkim teatrem, w którym ludzie pokonują własne słabości i ograniczenia. Jest chyba sporo pokrewieństw między tymi zawodami i dlatego tak często sportowcy i aktorzy łatwo znajdują nić porozumienia. Pokonywanie własnych słabości nie jest rzeczą, którą uważam u siebie za wyjątkową. To ogólne zjawisko. Każdy z nas, budząc się rano, zaczyna pokonywać własne słabości. W mniejszym czy większym stopniu. Nie każdego choroby, dolegliwości fizyczne czy emocjonalne dotykają w tym samym stopniu, ale z całą pewnością każdy musi o siebie walczyć każdego dnia.

Nie każdy aktor ma taką smykałkę do reżyserki, jak pan. W czym tkwi sekret? Ma pan jakąś radę?

Nie uważam, żeby moja droga była wolna od porażek, nie znam tego sekretu… Jest przecież zdecydowanie więcej reżyserów, którzy nigdy nie byli aktorami, prawda? I zdarzały im się filmy zarówno wybitne, jak i przerażająco słabe. Na efekt naszej pracy, zwłaszcza w filmie, składają się tysiące elementów. Nie ma na to recepty. Gdyby istniała, dawno zostałaby opatentowana i byłaby w sprzedaży za grube pieniądze. Ale zamiast tej recepty mam dosyć odpowiedzialną sugestię pod rozwagę dla młodych aktorów: żeby za wcześnie nie grali postaci skrajnie negatywnych…

Ciekawe. Dlaczego?

Sporo o tym myślałem ostatnio i kiedy analizuję swoje życie, życie moich kolegów i przyjaciół, to widzę, że te pierwsze role, zwłaszcza takie, które zyskują pewien rozgłos, niezwykle mocno określają to, jak aktor będzie postrzegany przez lata. Jeśli ktoś zagra psychopatycznego seryjnego mordercę już na starcie kariery, i w dodatku tak się zdarzy, że ten film będzie wybitny, głośny, a rola zostanie nagrodzona i zapamiętana, to potem rzeczywiście może być mu dość trudno uwolnić się od tego postrzegania. W drugą stronę idzie to chyba łatwiej — mało tego — widzowie czekają podekscytowani na swojego wieloletniego ulubieńca, kiedy ten po latach po raz pierwszy zagra złoczyńcę… Ale to taka luźna refleksja. Nie chcę się nikomu narzucać ze swoimi radami. Poza tym przecież ktoś musi tych zwyrodnialców zagrać (śmiech)!

Anna Gornostaj i Olaf Lubaszenko
Anna Gornostaj i Olaf Lubaszenko
Źródło: materiały prasowe

Skoro już weszliśmy na temat młodych aktorów, nie mogę nie zapytać o tę kwestię wykształcenia, która jest sporna i budzi sporo kontrowersji. Młodzi aktorzy często są atakowani za to, że nie skończyli szkoły.

Trudno, żebym ja powiedział, że nie powinno się grać, nie mając wykształcenia akademickiego teatralnego, ale – tu może panią zaskoczę – przy świadomości, jaką drogę przeszedłem i jak wielu młodych ludzi podąża podobną drogą, co ja, czyli zaczynają pracować w wieku kilkunastu lat, czuję, że coś jednak straciłem. Te cztery lata spędzone w Akademii Teatralnej, ten czas spędzony z kolegami z roku, z profesorami, to jest taki kapitał, który jest bezcenny. Może on nie owocuje od razu, ale po latach. Gdy widzę moich kolegów i młodszych, i starszych, i ten błysk w ich oku, kiedy sobie wspominają i opowiadają o czasach szkolnych, o zajęciach, o profesorach i o imprezach, wspólnie spędzonym czasie. To wiem, że coś mi umknęło. Trochę żałuję, że tego nie przeżyłem. Potem musiałem nadrabiać ten czas i pewne braki. I cały czas nadrabiam… Swoją drogą to jest taki zawód, w którym za każdym razem startujemy od zera. Oczywiście poziom, z którego się odbijamy, na którym jest to "0" przy konkretnym projekcie, stale się podnosi. Ale każda rola to jest podróż, którą zaczynamy w punkcie z napisem "Start". I staramy się dojść z godnością i dobrym efektem do mety. To właśnie to, co niektórzy nazywają nieustanną nauką pokory.

Aktor powinien stać się swoją postacią, czy to sztuka iluzji i wystarczy jedynie dobrze udawać?

Najważniejsza, a być może jedyna rzecz, która jest moim zdaniem ważna w tym wszystkim, to prawda. Chodzi o to, żeby to, co robimy, niosło ze sobą ładunek prawdy, bo tylko wtedy może zadziałać. I tego szukam. A to, jak się dojdzie do tej prawdy, to jest osobny temat. Myślę, że nie ma żelaznej reguły.

Teatr pełni formę pewnej odskoczni od często smutnej rzeczywistości. Wojna w Ukrainie trwa od miesiąca. Trudno jest w takich okolicznościach grać komedię, cieszyć się na scenie, czy wręcz przeciwnie – to pozwala utrzymać równowagę?

Trudno. Myślę, że to, co się dzieje teraz, jest tak szokujące, mimo że wojna trwa od miesiąca, wciąż nie do końca odnaleźliśmy się w tym i zajmie nam to jeszcze dużo czasu, a skutki tego będą odczuwalne przez wiele lat. To jest uzasadnione pytanie, czy w takich okolicznościach grać komedie. Ja sobie to pytanie zadaję cały czas. Publiczność udziela nam pewnego rodzaju odpowiedzi. To, co słyszymy, co czujemy, kiedy gramy, pozwala nam wierzyć, że widzowie tego potrzebują. My też tego potrzebujemy. To, co jest być może rodzajem terapii, lub jak pani powiedziała odskoczni dla naszej widowni, dla nas też jest pewnego rodzaju terapią i odskocznią. Z tą różnicą, że my jesteśmy w pracy, a oni przyszli do teatru. Ale terapeutyczne oddziaływanie sztuki jest obustronne.

Czy dla pana, jako artysty, te tragiczne wydarzenia mogą być bodźcem pobudzającym do tworzenia?

Jednym z paradoksów tragedii jest to, że oprócz ludzkiego cierpienia i dramatów, podłości agresorów i morderców, pojawiają się rzeczy piękne. Na przykład koncert "Razem z Ukrainą", podczas którego piękno tak mocno zabłysło i rozkwitło. Oglądałem zafascynowany. Było tam miejsce na poezję, na wiersz Adama Zagajewskiego, na piękne pieśni i na niezwykłą małą dziewczynkę Amelię. Czasem tak jest, że rzeczy tragiczne wyzwalają też piękno. Tak bywało w historii. Przede wszystkim jednak jest teraz czas na nazywanie zła i stawanie po stronie tych, którzy doznają krzywdy, agresji, niegodziwości i cierpienia. Mam tylko nadzieję, że tym razem ci, którzy stoją za złem, ci, którzy przynieśli je do Ukrainy, zostaną naprawdę ukarani. Że to się nie rozejdzie po kościach i że nie powróci stare powiedzenie politycznych cyników: "business as usual". Dla nas, dla naszego ludzkiego poczucia sprawiedliwości, winni muszą ponieść karę i to szybko.

W sieci wciąż trwa dyskusja, czy mówić o pomaganiu, czy pomagać po cichu. Internauci spierają się, które pomaganie jest lepsze. Dla pana ma to znaczenie?

Pomaganie jest dobre zarówno, kiedy się o nim dużo mówi, jak i wtedy, kiedy się po prostu pomaga. Myślę, że to nie jest czas na zastanawianie się nad tym, które pomaganie jest lepsze, tylko to jest czas na to, żeby pomagać.

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie tu:

Autor: Aleksandra Głowińska

Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe/autor C. Piwowarski

podziel się:

Pozostałe wiadomości