Agnieszka Włodarczyk odpowiada na hejt po zabraniu syna na SOR. "Ja też płacę ZUS na Boga!"

Agnieszka Włodarczyk
Agnieszka Włodarczyk odpowiada na hejt po zabraniu syna na SOR
Źródło: MWMEDIA
W czwartkowy wieczór Agnieszka Włodarczyk poinformowała internautów, że podjęła decyzję o zabraniu syna na SOR. Stan zdrowia Milana mocno ją zaniepokoił, toteż nie chciała czekać na wizytę u pediatry. Zachowanie aktorki spotkało się z negatywnym odbiorem fanów, którzy nie szczęścili gwieździe gorzkich słów. Agnieszka Włodarczyk dosadnie odpowiedziała na wszelkie komentarze.

Agnieszka Włodarczyk jest polską aktorką telewizyjną i filmową, która zadebiutowała wyjątkowo młodo, mając zaledwie 14 lat. Pierwsze doświadczenia zawodowe zbierała na deskach Teatru Buffo. Ogólnopolską rozpoznawalność przyniosła jej rola Sary w filmie Macieja Ślesickiego o tym samym tytule. Agnieszka Włodarczyk ma również talent wokalny, który wykorzystywała m.in. w programach rozrywkowych.

Prywatnie związana jest ze sportowcem Robertem Karasiem, z którym w 2021 roku doczekała się syna Milana.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Reanta Kaczoruk
Renata Kaczoruk na temat macierzyństwa. "Zawsze chciałam być mamą"

Agnieszka Włodarczyk zabrała syna na SOR

Rodzina Agnieszki Włodarczyk ostatnio przechodzi trudny czas. Niedawno media żyły wynikiem testu antydopingowego jej partnera Roberta Karasia. Okazało się bowiem, że w organizmie sportowca odnaleziono ślady niedozwolonych substancji, co rzuciło się cieniem na jego dotychczasowe osiągnięcia.

Czytaj więcej: Agnieszka Włodarczyk wydała oświadczenie ws. Roberta Karasia. "To nie jest zbrodnia"

To jednak nie wszystko. Pod koniec tygodnia Agnieszka Włodarczyk poinformowała o pogarszającym się stanie zdrowia ukochanego syna. Aktorka zaniepokoiła fanów, publikując zdjęcie ze szpitalnego oddziału ratunkowego, na który udała się z synkiem. Gwiazda wyjaśniła, że zaniepokoiły ją objawy Milana.

"Nie wytrzymałam, pojechałam dziś na SOR" - napisała.

Agnieszka Włodarczyk pojechała z synem na SOR
Agnieszka Włodarczyk pojechała z synem na SOR
Agnieszka Włodarczyk pojechała z synem na SOR
Źródło: Instagram

Aktorka na bieżąco relacjonowała wydarzenia. W jednym z kolejnych wpisów zdradziła, co było powodem nagłej wizyty w placówce medycznej.

"Dziękujemy za troskę. Jestem dociekliwa, jak nie dostaję jasnej odpowiedzi — drążę. Polecam robić to samo. Nigdy nie odpuszczajcie. Wczoraj mały nic nie zjadł, przedwczoraj zjadł jeden posiłek o 19. Tak nie może być. Musiałam zrobić mu USG brzucha" - wyjaśniła wówczas.

Dodała ponadto, że wraz z synem spędziła w placówce sześć godzin. W trudnych chwilach aktorce towarzyszyła mama. Jak się okazuje, nie wszystkim zachowanie Agnieszki Włodarczyk przypadło do gustu, o czym internauci ochoczo informowali samą zainteresowaną.

Agnieszka Włodarczyk odpowiada na hejt

Agnieszka Włodarczyk niedługo później opublikowała szczery wpis, w którym wróciła od tematu wizyty w placówce medycznej. Gwiazda otrzymała krytyczne wiadomości, w których internauci zarzucali jej zbędne zajmowanie kolejki i utrudnianie przyjęcia osób, które naprawdę zasługiwały tego dnia na pilną pomoc. Aktorka nie przeszła obok wiadomości obojętnie.

Agnieszka Włodarczyk na początek podkreśliła, że dbanie o zdrowie syna należy do jej obowiązków. To na niej spoczywa odpowiedzialność za dobrostan ukochanej pociechy,

"No to może zacznę od tego, że moje dziecko = moja odpowiedzialność. Nie państwa, nie twoja. Moja. Jeśli ja nie dotrzymam swoich obowiązków, albo zlekceważę jego stan zdrowia, konsekwencje mogą być tragiczne" - zaczęła.

Aktorka postanowiła raz na zawsze zakończyć wszelkie spekulacje i wyjaśnić, dlaczego zdecydowała się na zabranie syna na SOR. Okazuje się, że tak polecił jej lekarz.

"Dlaczego SOR? Bo takie miałam zalecenie od lekarza, z którym jestem w kontakcie. Powiedział, cytuję: 'Jeśli byłoby to moje dziecko, nie czekałbym do jutra na wizytę u pediatry, pojechałbym natychmiast na SOR. To nie jest normalne, żeby mały człowiek 3 dni nie jadł'. Więc posłuchałam. Trzeba słuchać mądrzejszych. To po pierwsze" - przyznała.

Nawiązała ponadto do zarzutów dotyczących zajmowania miejsca osobom wymagającym pilnej pomocy bądź tym, których życie jest zagrożone.

"Po drugie, tam jest podział na dzieci, które wymagają natychmiastowej pomocy, i na takie, które mogą poczekać w kolejce. My czekaliśmy 6 godzin. Nikomu nie zabieram miejsca. To skrajnie nieodpowiedzialne nie reagować, kiedy widzisz dziecko w kolorze biało-zielonym" - dodała.

Lista zarzutów kierowanych pod adresem aktorki była spora. Niektórzy internauci twierdzili, że skoro syn jest aktywny, to wizyta w placówce jest jedynie fanaberię matki.

"Milan jest mega aktywny, to, że biega (genów nie oszukasz), nie oznacza, że jest zdrowy. Leczymy się głównie prywatnie, ale czasem potrzebna jest natychmiastowa pomoc. I mam myśleć wtedy o tym, że jest zły system i że zabieram komuś miejsce? Ja też płacę ZUS na Boga! Osoba, która to pisała, za minutę o tym zapomniała, to nie jej problem i nerwy. Przez takie głosy, ludzie boją się dzwonić po karetkę. Też nie chciałam dzwonić, kiedy zemdlałam, a chwilę później grzmotnęłam o kafelki, łamiąc sobie nos. To, że nie publikuję tutaj (nie będę pokazywać syna w takim stanie) jak płacze z bólu, nie znaczy, że tego nie ma. To moje dziecko i będę się o nie troszczyć, jak najlepiej potrafię" - zakończyła.

Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie
Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości