Jako "Znachor" przeszedł do historii polskiej kinematografii. Jak wyglądało życie Jerzego Bińczyckiego?

Jerzy Bińczycki odszedł niespodziewanie. To on był prawdziwym Znachorem
Jerzy Bińczycki odszedł niespodziewanie. To on był prawdziwym Znachorem
Źródło: EAST NEWS/POLFILM
#IKONY Jerzy Bińczycki był wybitnym polskim aktorem. Widzowie pokochali go za role Bogumiła Niechcica w "Nocach i dniach", a także w "Znachorze", gdzie wcielił się w tytułową postać. Zmarł nagle w wieku 61 lat. Jak potoczyły się jego losy? Zapraszamy.

Jerzy Bińczycki nie planował, że zostanie aktorem. To zawód wybrał jego. Interesował się architekturą, jednak kiedy towarzyszył przyjacielowi podczas egzaminów do krakowskiej szkoły teatralnej, sam się do niej dostał.

"Binio na zewnątrz wydawał się spokojny, ale wewnątrz szalał. Miewał dziwne pomysły. Rozrabiali razem z moim byłym mężem Markiem Walczewskim. Takie dwa wariaty" - mówiła w jednym z wywiadów Anna Polony.

Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:

Danuta Stenka o małżeństwie. "To nie płynęło łódeczką po lustrzanej tafli"
Danuta Stenka w rozmowie z Anną Pawelczyk-Bardygą opowiedziała o swoim ponad 30-letnim małżeństwie. Gwiazda przyznała, że nie zawsze jej wspólne życie z mężem było usłane różami, a gdy jej córki wyprowadziły się z domu, przeszła prawdziwą próbę. - Poczułam, że to jest taki moment, kiedy życie mówi "sprawdzian związkowy" - wspominała.

Jerzy Bińczycki do końca życia był Znachorem. Poznajcie historię wybitnego aktora

Po ukończeniu studiów Jerzy Bińczycki związał swoją przyszłość z teatrem. Rozpoczął współpracę z Teatrem Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, a także ze Starym Teatrem w Krakowie. Wiele osób uważało, że to właśnie tam aktor stworzył swoje największe role, jak i sam Jerzy Bińczycki, który nie przepadał za graniem na ekranie.

Rok po ukończeniu szkoły teatralnej Jerzy Bińczycki pojawił się na ekranie w "Drugim brzegu", a następnie w "Pięciu", "Końcu naszego świata", "Gorącej linii" czy "Skoku". Aktor na początku kariery grywał czarne charaktery, jednak wszystko zmieniło się już w połowie lat 70., kiedy reżyser Jerzy Antczak zaproponował Jerzemu Bińczyckiemu rolę Bogumiła Niechcica w "Nocach i dniach".

Aktor nie chciał przyjąć tej oferty, tłumacząc, że źle się czuje przed kamerą. Jak się okazało, Bińczycki był stworzony do roli Bogumiła Niechcica, skromnego, dobrego, zaradnego i pragnącego miłości mężczyzny, który cierpliwie znosi humory swojej żony Barbary (w tej roli Jadwiga Barańska).

Znany krytyk filmowy Krzysztof Demidowicz tak pisał o jego roli:

"[Jerzy Bińczycki przyp. red.] zrealizował w 'Nocach i dniach' pewien ideał aktorski. Grając dla wielomilionowej widowni, nawiązał kontakt z 'pojedynczym widzem'. Jego oszczędne, kameralne aktorstwo stworzyło zniewalający nastrój intymności, w którym zwłaszcza małżeńskie upokorzenia Bogumiła znalazły niebanalny wyraz. Subtelnie ukazał skryty dramat miłosnego niespełnienia Niechcica, który chciał i potrafił kochać namiętnie, lecz przez długie lata skazany był na lekceważenie ze strony Barbary, wspominającej swój młodzieńczy ideał" - czytamy.

Rola Bogumiła Niechcica otworzyła mu drzwi do kariery. Jerzy Bińczycki otrzymał nawet nominację do Oscara. Kolejne produkcje z Bińczyckim pojawiały się jak grzyby po deszczu, jednak za tą największą uznaje się tą z 1981 r. Wtedy wówczas aktor wcielił się w tytułową postać "Znachora" czyli profesora Rafała Wilczura vel. Antoniego Kosibę.

Kto z fanów polskiej klasyki filmowej nigdy nie uronił łzy podczas jednej z ostatnich scen, kiedy ukochana hrabiego Czyńskiego dowiaduje się, kto jest jej ojcem, niech pierwszy rzuci kamień. Ta scena przeszła do historii i mimo upływu lat do tej pory powoduje wzruszenie u widzów.

W "Znachorze" w reżyserii Jerzego Hoffmana pojawiła się plejada wybitnych polskich aktorów, w tym: Tomasz Stockinger, Anna Dymna, Artur Barciś, Bernard Ładysz, Bożena Dykiel, Piotr Fronczewski czy Maria Homerska. Była to już druga adaptacja filmowa powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z 1937 r., jednak wersja przedwojenna, mimo że okazała się hitem kasowym, została wyparta przez nowocześniejszą wersję.

Jerzy Bińczycki w życiu prywatnym

Jerzy Bińczycki ożenił się niedługo po ukończeniu szkoły teatralnej. Jego wybranką została Elżbieta Willówna, z którą doczekał się córki Magdaleny. Jego ukochana również pracowała w katowickim teatrze i połączyła ich pasja do zawodu.

Niestety, po pewnym czasie ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu i zakończyło się rozwodem. W wywiadach Jerzy Bińczycki pytany o pierwsze małżeństwo, odpowiadał:

"Nie wierzę w aktorskie małżeństwa, tego typu związki mają małe szanse na przetrwanie" - mówił.

Jerzy Bińczycki bardzo długo pozostawał zamknięty na nową miłość, jednak w latach 80. na jego drodze stanęła młodsza od niego teatrolog Elżbieta Godorowska, która chciała przeprowadzić z nim wywiad.

"Tak nawiązaliśmy poważny kontakt. Z czasem przerodził się w znajomość, potem w sympatię, w konsekwencji w małżeństwo. Takiej kobiety szukałem. Zarówno mnie jak i jej zależało na tym, żeby mieć prawdziwy dom, rodzinę. Tego nam brakowało. Mimo różnych temperamentów i rytmów wewnętrznych nasze marzenia i wyobrażenia o domu gdzieś się spotkały. To układanie wspólnego życia było dla mnie czasem wielkiego renesansu. Zaczęło się coś na nowo w mojej biografii, co zmieniło sens mojego życia" - mówił aktor w jednym z wywiadów.

W 1982 r. na świecie pojawił się ich syn Jan, który został kulturoznawcą. Dla Jerzego Bińczyckiego rodzina była zawsze na pierwszym miejscu. Ich życie wyglądało jak sielanka, Elżbieta pracowała, Jerzy Bińczycki grał w filmach, teatrze, a także poddawał się swojej nowej pasji — ogrodnictwu.

Niestety, wszystko przerwała nagła śmierć aktora. Jerzy Bińczycki swoją ostatnią rolę stworzył w filmie w reż. Andrzeja Wajdy na podstawie powieści Adama Mickiewicza "Pan Tadeusz", jako Maciej Królik-Rózeczka.

Przed śmiercią aktor ciężko chorował. Zmarł na zawał serca 2 października 1998 r. w szpitalu im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. Spoczął w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego w Krakowie.

#IKONY to cykl poświęcony wybitnym osobom ze świata kultury. Sylwetki aktorów, muzyków, dziennikarzy, a także twórców teatru zostaną przypomniane szerszemu gronu. Ich życie prywatne często mimo wielu sukcesów zawodowych, było poprzeplatane trudnościami, o których nie wiedział prawie nikt.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Aleksandra Czajkowska

Źródło zdjęcia głównego: EAST NEWS/POLFILM

podziel się:

Pozostałe wiadomości