Joanna Racewicz w katastrofie smoleńskiej straciła męża. "Czas nie leczy ran, wcale"

Joanna Racewicz
Joanna Racewicz
Źródło: MWMEDIA
Joanna Racewicz straciła męża w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Dziennikarka w wywiadzie wspominała Pawła Janeczka. Choć od tragedii minęło 14 lat, dziennikarka nadal nosi w sobie wiele traumatycznych emocji. Opowiedziała, co robiła w dzień katastrofy.

Joanna Racewicz to znana dziennikarka. W latach 2007-2010 była związana ze stacją TVN. Prowadziła m.in. cykl "Dom otwarty" w programie "Dzień dobry TVN". 10 kwietnia 2010 w katastrofie smoleńskiej zginął jej ukochany mąż, porucznik Paweł Janeczek. Joanna Racewicz zrobiła wtedy przerwę od mediów. Dziennikarka wydała dwie książki na temat katastrofy smoleńskiej. Jedna z nich zawiera rozmowy z kobietami, które straciły bliskich. Druga to historie o stracie opowiedziane z perspektywy mężczyzn.

Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:

"Bliżej gwiazd" - Robert Motyka szczerze o miłości, relacji z rodziną, karierze i tragedii, która zmieniła wszystko

Joanna Racewicz wspomina dzień katastrofy smoleńskiej

Paweł Janeczek, ps. "Janosik" był porucznikiem Biura Ochrony Rządu, dowódcą zmiany ochrony i faktycznym szefem ochrony prezydenta RP. Wcześniej ochraniał m.in. Ryszarda Kuklińskiego, papieża Jana Pawła II, premiera Leszka Millera, Marka Belkę czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Brał też udział w operacjach w Afganistanie.

Joannę Racewicz poznał się na pokładzie rządowego samolotu. Ślub wzięli w 2004 roku, a 23 kwietnia 2008 roku na świat przyszedł ich syn – Igor. Zginął w wieku zaledwie 37 lat w katastrofie w Smoleńsku w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Pochowano go na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

Joanna Racewicz wspomina zmarłego męża
Joanna Racewicz wspomina zmarłego męża
Źródło: Instagram

Joanna Racewicz w najnowszym wywiadzie ze Światem Gwiazd ponownie poruszyła temat straty męża. Dziennikarka nie kryła emocji. Opowiedziała, co dokładnie robiła 10 kwietnia 2010 roku. Była wtedy w pracy.

Dokładnie pamiętam to miejsce, to jest zbieg Niepodległości i Odyńca. Tam była taka restauracja, gdzie byłam umówiona w ramach "Dzień Dobry TVN" z Anią Dąbrowską. Miałyśmy kilka takich wejść podczas całego bloku, miałyśmy rozmawiać o jej nowej płycie, o przygotowaniach do bycia mamą. W domu z nianią został niespełna 2-letni wtedy synek. Odbyło się pierwsze wejście, program zaczął się o 8:30, zrobiłyśmy pierwszą rozmowę i w przerwie reklamowej ktoś otworzył komputer i pamiętam takie zdanie: "Boże, słuchajcie, możemy nie mieć prezydenta"
- opowiadała.

Joanna Racewicz o stracie ukochanego męża 

Każda kolejna minuta sprawiała, że sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Na szczęście Joanna Racewicz mogła polegać na pomocy producenta programu, który bezpiecznie zawiózł ją do jej mieszkania. Była oczywiście świadoma, że jej mąż znajdował się na pokładzie Tupolewa, ale nie musiała długo oczekiwać na potwierdzenie swoich obaw. 

Zaczęłam dzwonić do Pawła, jego telefon był wyłączony. Nie odbierał. I sygnał jak przy trybie samolotowym. Dzwoniłam do jego kolegi, który odebrał, jakaś taka dziwna wymiana zdań, "poczekaj, sprawdzam". Ja zrozumiałam, że on jest na tym pokładzie. A potem pamiętam tylko tyle, że już nie było następnego wejścia, że Remik, który był wtedy producentem tego wydania, odwiózł mnie do domu. Chociaż ja się upierałam, że pojadę sama, ale "nie, nie, nie, nie pojedziesz sama, ja cię odwiozę". No i potem zaroiło się w domu od ludzi, a ja mogłam tylko przytulać Igora i o niczym innym nie myślałam. Pamiętam ten brzęczący telewizor, Jarek Kuźniar i Beata Tadla, i to Beata powiedziała: "Paweł Janeczek", wymieniających tych, którzy byli na pokładzie.
- relacjonowała dziennikarka.

Joanna Racewicz podkreśliła, że jej męża wcale nie miało być na pokładzie prezydenckiego samolotu. Jeszcze większego tragizmu całej sytuacji dodaje, że Paweł Janeczek zamienił się, bo był dobrym ojcem i chciał być na urodzinach syna.

No przecież wiedziałam, że tam był. Chociaż to nie była jego kolej. Miał dwa tygodnie później lecieć do Nowego Jorku z prezydentem, ale wybrał ten lot i zamienił się z kolegą, bo chciał być na urodzinach synka. 23 kwietnia Igor miał urodziny. Zresztą była taka rozmowa między nami: "Co wybrać Joasiu?", "A chcesz być kochanie na urodzinach syna?", "No pewnie", "To bierz Smoleńsk". Kilka dni później ten kolega, z którym się zamienił, niósł na ramieniu jego trumnę, płacząc jak bóbr
- mówiła emocjonalnie dziennikarka.

Joanna Racewicz przyznała jeszcze, że śmierć męża nadal bardzo ją boli, a czas wcale nie leczy ran, lecz jedynie oswaja nas z bólem.

"Czas nie leczy ran, wcale. Gdybym miała jakoś nazwać funkcję czasu w tym przypadku, w każdym innym zresztą, to on oswaja z tym, z czym masz się zmierzyć. Niczego nie leczy. Może uczy nowych kroków, nowego oddechu, trochę bardziej płytkiego" - powiedziała.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na InstagramieFacebooku i TikToku. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas. 

Czytaj też:

Autor: Kamila Jamrożek

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości