Justyna Kowalczyk opublikowała treść mowy pogrzebowej. Tekst chwyta za serce

Kacper Tekieli nie żyje. Był mężem Justyny Kowalczyk
Justyna Kowalczyk opublikowała tekst mowy pogrzebowej. Treść chwyta za serce
Źródło: MW MEDIA
Pogrzeb Kacpra Tekielego odbył się 30 maja. Podczas uroczystości żona alpinisty Justyna Kowalczyk wygłosiła wzruszającą mowę. Teraz jej treścią podzieliła się w mediach społecznościowych. "Na pewno go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper" - czytamy.

Informacja o śmierci męża Justyny Kowalczyk wstrząsnęła światem w drugiej połowie maja. Dokładnie 18 maja media obiegła wieść o tym, że Kacper Tekieli stracił życie w szwajcarskich Alpach. Wspinasz i miłośnik gór marzył o tym, by zdobyć szczyty wszystkich czterotysięczników. Jeszcze tego samego dnia Justyna Kowalczyk pożegnała ukochanego w krótkim wpisie w mediach społecznościowych. Z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej informacji na temat tragicznego w skutkach zdarzenia.

W miniony wtorek 30 maja odbył się pogrzeb Kacpra Tekielego. Ceremonia miała charakter świecki, a Justyna Kowalczyk miała do żałobników wyjątkową prośbę.

Przeczytaj też: Nowe szczegóły w sprawie śmierci męża Justyny Kowalczyk. Kacper Tekieli sam wyruszył w góry

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Zagraniczne osobistości i artyści którzy odeszli w 2022 roku
Zagraniczne osobistości i artyści którzy odeszli w 2022 roku

Pogrzeb Kacpra Tekielego. Justyna Kowalczyk opublikowała treść mowy pogrzebowej

Kilka dni przed wyznaczoną datą pogrzebu Justyna Kowalczyk poinformowała, że uroczystość odbędzie się 30 maja we wtorek o 14:30 na Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku. Ostatnie pożegnanie Kacpra Tekielego miało charakter świecki. Jak informował "Super Express", uroczystość została podzielona na dwie części: laudację oraz kondukt. W pierwszej z nich głos zabrała wdowa po wspinaczu, która wygłosiła przepiękną mowę. W dniu pogrzebu w sieci można było znaleźć jej fragment. Justyna Kowalczyk zdecydowała, że dzień później, w środę 31 maja, opublikuje pełny tekst mowy pogrzebowej.

Przeczytaj też: Pogrzeb Kacpra Tekielego. Justyna Kowalczyk zabrała głos. "Miałam czas się z nim pożegnać"

Sportowczyni w długim wpisie zawarła treść ostatnich słów, które, jak sama zaznaczyła, nie były skierowane do ukochanego, a do zebranych na cmentarzu uczestników pogrzebu.

"Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko, co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć, co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany. Będę więc mówić o nim do was" - rozpoczęła swoją mowę Justyna Kowalczyk.

Przeczytaj też: Historia miłości Justyny Kowalczyk i Kacpra Tekieli. Dzielili pasję do gór i wspinaczki

W dalszej części mowy Justyna Kowalczyk wróciła pamięcią do pierwszych dni po porodzie, kiedy to na świat przyszedł ich syn Hugo.

"Ostatnią karkołomną wspinaczkę Kacper miał zrobić 07.09.2021 w Krakowie. Kilka dni wcześniej urodził się Hugo. Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe. Przyjeżdżał do szpitala każdego kolejnego dnia, stał pod balkonem i z czwartego piętra rozmawiałam z nim przez telefon. Bardzo mu uwierało to, że nie mógł mnie przytulić, podziękować. Bardzo. Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany, czwarte piętro. Trochę średnio. Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymałam również wiadomość, że możemy wyjść ze szpitala. Ostatnią jego karkołomną wspinaczką była Direttissima na Mięguszu. Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt jego możliwości - wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów. Wrócił do domu nieswój. Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce. To było ponad dwa lata temu. Uwierało mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił, co zaplanował. Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd. Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży..." - czytamy.

Później Justyna Kowalczyk wróciła pamięcią do przygotowań przed ostatnią, jak się później okazało, tragiczną w skutkach wyprawą.

"Kacper był świetnie przygotowany do swojego projektu: doskonały fizycznie, doskonały merytorycznie. O profesjonalizmie coś tam wiem i podziwiałam ten profesjonalizm kacprowy z zapartym tchem. Wydawał się ten projekt idealny dla niego. Mogliśmy być z nim (nie chciał się rozstawać na dłużej niż tydzień, stąd decyzja o zaprzestaniu wyjazdów w Himalaje). Będziemy wspierać, jak umiemy. Będzie wychodzić na te czterotysięczniki normalnymi drogami. Bez stresu i napinki. Bez żadnych rekordów, o których gdzieś niedawno słyszałam. Przecież on Uelgo Stecka uwielbiał, uważał za półboga. Nie śmiałby myśleć, by być szybszym od niego. Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska" - czytamy dalej.

Sportowczyni przyznaje, że musiała opuścić partnera i wrócić do Polski na zaledwie kilka dni. To wtedy doszło do tragedii.

"Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć, na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd. poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą. Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, jak ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia" - dodała.

Justyna Kowalczyk podkreśliła, że Kacper Tekieli był cudownym człowiekiem. Podziękowała ponadto przyjaciołom za to, że gdy ich zaalarmowała, bez zastanowienia wyruszyli do Szwajcarii, by rozpocząć poszukiwania.

"Chłopaki, to, że rzuciliście wszystko na kilka godzin po tym, jak wszczęłam alarm i ruszyliście autem do Szwajcarii, to największe człowieczeństwo, jakie mnie w życiu spotkało. Kacper zrobiłby dla was dokładnie to samo! A gdy on pakowałbym plecak ze szpejem, ja na szybko wrzucałabym do torby pieluchy i mleko, bo na pewno nie zostawiłabym go samego w takiej sytuacji. Bez względu na wszystkie plany. Dziękuję, że wszystko załatwiliście za mnie już na miejscu, gdy Kacperka odnaleziono" - czytamy.

Choć Kacpra Tekielego nie udało się znaleźć żywego, Justyna Kowalczyk przyznała, że docenia, że mogła się z nim pożegnać.

"Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A on nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry" - napisała i dodała:

Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała

Justyna Kowalczyk przyznała, że wraz z mężem rozmawiali o śmierci. I choć nie było to łatwo, oboje byli świadomi ryzyka, z którym wiąże się alpinizm.

"Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój kochany mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da, zrekompensuję stratę. Na pewno go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja" - czytamy.

Kacper założył w mojej głowie i sercu mocne stanowisko. Odpadłam z kretesem. Wszystkie przeloty wyrwałam, pokiereszowałam się strasznie, ale stanowisko trzyma. I wytrzyma lawinę smutku. Złapiemy z Hugotkiem łopatki i to lawinisko odgruzujemy. Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak on. To wszystko przy makaronie, pysznym winie i aromatyczniej kawie (dwie ostatnie pozycje ja!). Przyznaję mu rację: życie jest za krótkie, by się pierdołami przejmować. Perspektywa mi się zupełnie zmieniła. Hugo miał cudownego tateła! Gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper warto żyć. To, że byłam całym jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem
- zakończyła Justyna Kowalczyk.

Na koniec Justyna Kowalczyk podziękowała żałobnikom, którzy uczestniczyli w ostatnim pożegnaniu jej ukochanego mężem.

"Bardzo dziękuję za ocean miłości i współczucia, który zalewa mnie od dwóch tygodni!" - dodała.

Ostatnia rozmowa Justyny Kowalczyk z mężem

Już w czwartek media rozpisywały się na temat okoliczności tragicznego w skutkach zdarzenia. Wiadomo było, że Kacper Tekieli przebywał w Szwajcarii wraz z żoną Justyną Kowalczyk oraz synem. Od jakiegoś czasu polski wspinasz i instruktor wspinaczki sportowej planował zdobycie wszystkich czterotysięczników. Jungfrau miał być kolejnym w jego kolekcji. Niestety w środę 17 maja wspinaczka męża Justyny Kowalczyk zakończyła się tragicznie.

"Niestety to prawda, chociaż bardzo smutna - Kacper Tekieli zginął 17 maja w lawinie na Jungfrau. Był nie tylko świetnym wspinaczem, ale emanującym pozytywną energią człowiekiem. Rodzinie i przyjaciołom składamy wyrazy współczucia" - czytamy we wpisie opublikowanym przez Polski Związek Alpinizmu.

Przeczytaj też: Nie żyje mąż Justyny Kowalczyk. Podano okoliczności śmierci 38-latka

Justyna Kowalczyk pierwszy raz zabrała głos za pośrednictwem Facebooka. Opublikowała wówczas wpis składający się z zaledwie kilku słów.

Był najcudowniejszy. Był najpiękniejszą osobą na świecie 
- napisała.

Tego samego dnia podzieliła się ich wspólnym zdjęciem. W piątkowy wieczór Justyna Kowalczyk opublikowała zdjęcie Kacpra Tekielego, który właśnie zdobył Jungfrau. Co więcej, pokazała treść prawdopodobnie ostatnich wiadomości, które ze sobą wymienili:

"17 V 2023 Jungfrau (4158m) 10.12 AM -PIK. Kocham Was Kotki. -My Ciebie bardziej mój Kochany. Brawo. ..... Dobranoc mój cudowny Kacperku".

Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie
Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj też:

Autor: Dominika Kowalewska

Źródło zdjęcia głównego: MW MEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości