Krzysztof Stelmaszyk jest polskim aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym. Fani pokochali go za role w takich produkcjach, jak "Testosteron", "Listy do M. 2" czy "39 i pół". W piątek 17 marca swoją premierę ma nowy film z udziałem aktora. "Jezioro słone" to historia ludzi po 60., którzy na nowo odkrywają siebie i namiętność. Jego ekranową żoną jest Katarzyna Butowtt, która w latach 90. była jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich modelek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Krzysztof Stelmaszyk o seksie bez tabu i scenach erotycznych
Krzysztof Stelmaszyk swój debiut aktorski przeżył w 1986 roku, grając w filmie "Maskarada". Zaledwie dwa lata późnej, z powodu niepewnej sytuacji politycznej w kraju, zabrał żonę i wyjechał do Kanady, w której spędził 5 lat. Po powrocie do Polski rozwinął karierę, a jego filmografia jest dosyć imponująca. Teraz jest już po 60. i ma za sobą niemałe doświadczenie. Jak z perspektywy przeszło 30 lat kariery podchodzi do kręcenia scen erotycznych? W najnowszym wywiadzie opowiedział o tym, jak poradził sobie z nimi na planie filmu "Jezioro Słone".
"Takie sceny zawsze są trudne i krępujące. W przypadku tego filmu dużym ułatwieniem było to, że już wcześniej znałem się z Kasią Butowtt, która grała moją żonę. Mieliśmy do siebie zaufanie. Wszystko dokładnie omówiliśmy, wyznaczyliśmy sobie granice, byliśmy na siebie czuli i dzięki temu czuliśmy się na planie bezpiecznie" - powiedział w rozmowie z Plejadą.
Z Katarzyną Butowtt poznał się podczas krótkiej kariery w modelingu. Było to niedługo po ukończeniu szkoły teatralnej. Wówczas nie było zawodowych modeli, więc szukano kandydatów w różnych miejscach. Aktor przyznał, że po szkole nie narzekał na nadmiar pieniędzy, toteż chętnie przyjmował zlecenia. Zażartował, że nie trwało to jednak długo, bo szybko zaczął łysieć.
Czym różni się kręcenie erotycznych scen teraz w porównaniu do tego, co działo się 20 lat temu? Okazuje się, że wszystkim. Krzysztof Stelmaszyk zdradził, że kiedyś zdarzało się, że reżyserzy mieli nadzieję, że aktorzy po prostu zaczną "działać". Teraz taka postawa jest niedopuszczalna.
"Jestem już w takim wieku, że coraz rzadziej proponowane jest mi granie takich scen. (śmiech) Ale mam poczucie, że obecnie podchodzę do tego dojrzalej i bardziej profesjonalnie niż kiedyś. Zresztą, ten filmowy świat mocno się zmienił. Dziś sceny erotyczne kręci się zupełnie inaczej niż 20 czy 30 lat temu. Dawniej zdarzało się tak, że reżyserzy oczekiwali, że aktorzy położą się obok siebie, rozbiorą i zaczną działać. Pamiętam, że kiedyś z ust jednego reżysera padła w takiej sytuacji komenda: 'Róbcie!'. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Co to znaczy 'róbcie'?! Na szczęście obecnie na planie jest specjalna osoba, która się tym zajmuje i rozmawia z aktorami, dbając o nasze poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu mamy szansę czuć się bardziej komfortowo, być bardziej twórczy i nie przechodzić później przez żadne traumy" - wyznał aktor.
Krzysztof Stelmaszyk o wieku i przemijaniu
Krzysztof Stelmaszyk jest już po 60. i nie zamierza zwalniać tempa. Nie czuje się staro, wręcz przeciwnie - nie zauważył, kiedy minęły te wszystkie lata.
"We mnie cały czas konfrontują się ze sobą dwie osoby. Z jednej strony - choć wiem, że banalnie to zabrzmi - czuję się dzieckiem. Te zakodowane we mnie w dzieciństwie emocje zbudowały mnie, zdominowały i stworzyły osobę, którą dziś jestem. Z drugiej strony jestem świadom tego, że mam już 64 lata i świat oczekuje ode mnie, że będę się zachowywał, jak pan po sześćdziesiątce. Ludzie nie widzą we mnie tego dziecka. Postrzegają mnie zupełnie inaczej, niż ja sam siebie postrzegam. Ale lubię w sobie tę dwoistość" - przyznał.
Aktor podkreślił, że nie boi się o przyszłość. Choć zdaje sobie sprawę z tego, że większość życia ma za sobą, nie zamierza osiadać na laurach i czekać na nieuniknione. Ma nadzieję, że ma przed sobą jeszcze kawałek życia.
Krzysztof Stelmaszyk o wyrzuceniu z Teatru Studio
W 2016 roku Krzysztof Stelmaszyk został dyscyplinarnie zwolniony z Teatru Studio. Było to pokłosie konfliktu aktorów z dyrektorem placówki. Przed gwiazdorem z pracą musieli pożegnać się m.in. Łukasz Simlat. Powodem zwolnienia Krzysztofa Stelmaszyka było dochodzenie w sprawie pomalowania gabinetu dyrektora czerwonym sprayem. Jak tę sytuację po latach postrzega aktor?
"Mimo wszystko byłem zdziwiony tym, co się wydarzyło. Nie spodziewałem się, że dyrektor posunie się do czegoś takiego i zechce pozbyć się osób, które dostrzegały pewne nieprawidłowości w jego działaniu. Ale ta sprawa się jeszcze nie przedawniła, więc wolałbym do niej nie wracać. Człowiek, który mnie zwolnił, nadal sprawuje swoją funkcję. Niemniej jednak ja cały czas mam takie samo zdanie na temat tego, co siedem lat temu zaczęło dziać się w Teatrze Studio. Zresztą nie tylko ja, ale i wszyscy aktorzy, którzy wtedy odeszli z zespołu lub zostali zwolnieni" - przyznał w rozmowie z Plejadą.
Aktorzy zarzucali dyrektorowi m.in. mobbing i lekceważenie misji teatru. Krzysztof Stelmaszyk zapowiadał wówczas, że skieruje sprawę do sądu. Niestety przegrał proces.
"Mimo że nie zrobiłem tego, co zarzucał mi dyrektor, sprawę w sądzie przegrałem i musiałem ponieść tego konsekwencje finansowe. Ale machnąłem już na to ręką… Wiem, jaka była prawda, mam czyste sumienie i mogę spać spokojnie" - dodał.
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale nadal trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
Przeczytaj też:
- Monika Miller o dziadku, wierze i spotkaniu z papieżem. "Nie wiedziałam, kto to jest"
- Andrzej Sołtysik chciałby zmian w polskiej edukacji. Jego syn chodzi do pierwszej klasy [TYLKO W CZT]
- Telewizja Boomerang zmienia się w Cartoonito. Serial "Batwheels" wjeżdża na ekrany
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA