Magdalena Stępień kilka dni temu udostępniła na Instagramie zbiórkę pieniędzy na leczenie jej synka, który walczy z nowotworem wątroby. W zaledwie kilka godzin udało się jej uzbierać potrzebną kwotę - 350 tys. zł, jednak zaznaczyła, że leczenie będzie wymagało większych nakładów finansowych, które poznają dopiero po przybyciu na miejsce.
Magdalena Stępień reaguje na krytykę internautów
W opisie zaznaczyła, że ani ona, ani ojciec dziecka — Jakub Rzeźniczak, nie są w stanie pokryć kosztów leczenia małego Oliwiera. Zaraz po tym media społecznościowe Magdaleny Stępień zostały zalane wiadomościami od hejterów, którzy uważają, że ta chce się tylko wzbogacić dzięki osobom wpłacającym środki na zbiórkę.
Magdalena Stępień w rozmowie z serwisem cozatydzien.tvn.pl wyjaśniła, że prawda wygląda nieco inaczej. Modelka zaznaczyła, że nigdy wcześniej nie spotkała się z takim hejtem, jaki dotknął ją, kiedy ratuje życie synka. Dodała, że gdyby miała tylko taką możliwość, sama opłaciłaby wszystkie koszty leczenia.
- Mój syn ma 2% szansy na przeżycie. Szukałam ratunku, a w sieci wylewa się na mnie obrzydliwy hejt, za to, że próbuję ratować moje dziecko. Niestety to wszystko przewyższa moje możliwości finansowe. Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia. Piszą, że stać mnie było na wyjazd na wakacje. Zostałam sama. Szukałam sposobu na to, żeby żyć dalej. Żeby się nie załamać, żeby nie myśleć, bo tak cierpiałam — powiedziała Magdalena Stępień.
Zobacz wideo:
Magdalena Stępień powiedziała, ile wynoszą alimenty na jej synka
Dalej wyjaśniła, skąd miała pieniądze na wyjazd za granicę i zdradziła, ile wynosi kwota alimentów, które Jakub Rzeźniczak wpłaca co miesiąc na synka.
- Z odłożonych pieniędzy ze współprac z Instagrama zabrałam syna w podróż. Nie pracuję, od kiedy urodził się Oliwierek, więc nie zarabiam. W ostatnich miesiącach żyłam z 3 tys. alimentów. Oszczędzałam. Nie przewidziałam choroby. Nigdy nie miałam dużych pieniędzy — wyjaśniła.
Na końcu zaznaczyła, że w ostatnich dniach otrzymała wiele przykrych wiadomości od internautów, którzy nie znają jej sytuacji materialnej, a zabierają głos w mediach społecznościowych.
- Dostałam tyle gróźb w wiadomościach... Ludzie mnie wyzywają, bo chcę ratować swoje dziecko. Chcę, żeby mój syn był zdrowy. Chcę, żeby żył. Serce mnie boli. Jest mi strasznie przykro. Proszę, nie oceniajcie, jeśli nie znacie całej prawdy — zaapelowała.
Zobacz również:
- Ewa Chodakowska szczerze o związku i miłości. "Nie szukałam w małżeństwie spełnienia"
- Fabienne Wiśniewska o relacjach w patchworkowej rodzinie. "Pod koniec dnia zawsze jesteśmy dla siebie"
- Syn Jacka Braciaka udzielił pierwszego wywiadu. "Wiedziałem, że tata się mnie nie wstydzi"
Autor: Aleksandra Czajkowska
Reporter: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: Instagram/Magdalena Stępień