Natalia Nykiel o stawianiu granic, nieszczęśliwej miłości i rodzicach. "Mama myśli, że nie mam pieniędzy"

Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Źródło: Fot. Krystian Lipiec
#W DUSZY MI GRA... Choć jeszcze nie przekroczyła 30-stki, właśnie mija 10 lat, odkąd po raz pierwszy zawładnęła polską sceną muzyczną. Natalia Nykiel to niekwestionowana gwiazda electro-popu, która nie boi się eksperymentować. Czuje, że teraz już wszystko jej wolno. W rozmowie z Dominiką Kowalewską opowiada o tym, jak umknął jej moment, gdy po raz pierwszy jej utwór pojawił się na szczycie list przebojów, a także o tym, co rodzice sądzą o muzycznej karierze. Uchyla ponadto rąbka tajemnicy i zdradza, co przygotowała dla widzów Top of the Top Sopot Festival.

Natalia Nykiel zadebiutowała na polskiej scenie muzycznej, mając zaledwie 18 lat. To w 2013 roku została finalistką drugiej edycji "The Voice of Poland". Zaledwie rok później światło dzienne ujrzała pierwsza płyta młodziutkiej wokalisty, a utwór promujący debiutancki album - "Bądź duży" - stał się hitem granym przez największe stacje radiowe. Później przyszedł "Error" i "Spokój" - przeboje, które ugruntowały pozycję Natalii Nykiel w branży.

Aż trudno uwierzyć, że w tym roku wokalistka świętuje 10-lecie działalności. Z tej okazji wraca z nowym materiałem, a już 23 sierpnia podczas Top of the Top Sopot Festival zaprezentuje się w zupełnie nowej roli. Spotkaliśmy się w wyjątkowych okolicznościach, zaledwie kilkanaście godzin przed oficjalną premierą nowego singla. Natalia Nykiel nie zdradza oznak stresu, choć przed nią z pewnością jeden z najważniejszych koncertów w karierze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Błażej Król o swojej muzyce i specjalnym utworze wykonywanym z żoną

Natalia Nykiel o 10-leciu i o mobilizującym stresie

Dominika Kowalewska: Czy po dziesięciu latach w dniu premiery nowego utworu wciąż towarzyszy ci stres?

Natalia Nykiel: No jasne, że tak. Jakby tego stresu nie było, to bym się zaczęła zastanawiać, co jest nie tak ze mną (śmiech). Stres musi być, bo on daje poczucie, że coś jest dla nas ważne, że nam zależy. Oby zawsze ten dreszczyk emocji był.

A z czym te emocje są związane? Z tym, jak fani odbiorą nowy utwór?

Jestem podniecona i jakaś taka właśnie naelektryzowana w związku z tym, że pokazuję moje dziecko, którego jestem w stu procentach pewna. Czuję, że tym utworem weszłam na nowy muzyczny poziom. Więc mega się cieszę. Ale myślę, że taki stres zawsze pojawia się przy występach. Tam jest dużo zmiennych, jest wiele rzeczy, które mogą się po drodze wywalić. No i zawsze jest taki element zaskoczenia, jak ludzie zareagują i czy ja w ogóle dam radę.

Z czego wynika to, że boisz się, że nie udźwigniesz? Możesz być pewna swojego warsztatu.

Tak, ale wiesz, to zdarza się najlepszym. Nie przewidzisz tego. Czasem na występie telewizyjnym wysiądzie komputer i fragmenty, które były chórkami i miałam ich w ogóle nie śpiewać, musiały zostać zaśpiewane. To było dla mnie często problematyczne. Stresuję się tym, że źle wezmę powietrze i skończy mi się za wcześnie. Że źle wejdę w tonację, bo jej nie usłyszę. A czasami tak jest, że odsłuchy też zawodzą i nie wiesz, gdzie jesteś. Zaczyna się piosenka, ty po prostu się rozglądasz i nie wiesz nic, nie słyszysz instrumentów. Jestem pewna siebie, swoich piosenek i swojego warsztatu. Ale nie wiem, czy ktoś np. we mnie nie rzuci telefonem… (śmiech).

Co jest ostatnio popularne!

Tak. Zawsze jest jakiś dreszczyk emocji w związku z ludźmi, którzy reagują bardzo różnie. Jak jeździmy do większych miast, to sobie myślę: ten koncert będzie ekstra. A bywa tak, że potem wychodzisz na scenę i masz ścianę, przez którą przez godzinę koncertu się nie umiesz przebić. A czasami przyjeżdżasz do mniejszej miejscowości i myślisz sobie: ciekawe, czy moja muza w ogóle tu pasuje. I nagle wychodzisz, a ci ludzie się zachowują jak festiwalowa publiczność – są wdzięczni, reagują, mają karteczki z napisami. Zapalają lampki, krzyczą, śpiewają, tańczą. Więc tak na dobrą sprawę wychodzisz na scenę i nigdy nie wiesz, co cię tam czeka. A ja też jestem trochę z tych ludzi, którym to bardzo dodaje energii. Na próbie nie jestem w stanie dać z siebie stu procent, ale jak wychodzę na scenę i już widzę tych ludzi przed sobą, to mam ochotę ich wszystkich złapać za serce.

Co czujesz, jak słyszysz, że to już dziesięć lat na scenie?

Z jednej strony czuję się trochę jak taka stara ciotka wśród tych wszystkich młodych. Z drugiej strony, też jestem młoda, mam 28 lat (śmiech). Czuję, że jestem w najlepszym czasie swojego życia. Moja pozycja przez te dziesięć lat się gruntowała, jestem w takim momencie mojej kariery, że naprawdę bez kompleksów, bez presji, bez walki z jakąś konkurencją wyimaginowaną, naprawdę mogę sobie pozwolić na dużo. Mogę zaszaleć, mogę zaryzykować, bo wiem, że nie stracę, tylko zyskam. Z jednej strony dziesięć lat to jest naprawdę mało w kontekście takich dużych gwiazd, a z drugiej — dużo. Ta perspektywa czasowa w muzycznym świecie się bardzo skróciła. Kiedyś wydałaś płytę, trzy lata później kolejną i było super. A teraz wydałam płytę i miesiąc później jest pytanie: “I co dalej?”. Dwa lata pisałam tę płytę i już, patrzymy co dalej?

Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Źródło: Fot. Krystian Lipiec

Natalia Nykiel o stawianiu granic i pierwszych chwilach sławy

Miałaś osiemnaście lat, kiedy zaczynałaś. Jak taka młoda dziewczyna radzi sobie z przypływem popularności?

Jak myślę sobie o tym z perspektywy tych 10 lat, to uważam, że trochę byłam w amoku. Kiedy “Bądź Duży” czy “Error” były na pierwszych miejscach w radiach, ten moment mi przeleciał. Dopiero z perspektywy czasu do mnie dochodzi ciężar tego, co się działo. Trochę żałuję, że wtedy się nad tym nie zatrzymałam, by sobie powiedzieć: wow Natalia. Zresztą od tego całego zamieszania odciągały mnie studia, które miałam: najpierw inżynieria środowiska, potem kulturoznawstwo. Nie miałam czasu się zastanawiać, analizować, czuć presji. Przez to wszystko przyswajałam, to, co się działo, tak bardzo powierzchownie. Dopiero od niedawna, jako dojrzała kobieta zaczęłam zdawać sobie sprawę, jaki wykonałam ogrom pracy.

Co się zmieniło?

Przez cały ten czas miałam bardzo duży spokój prywatnie, bo mój wizerunek był na tyle rozbudowany, szalony, kolorowy, że ludzie mnie nie rozpoznawali na ulicy. Teraz on się zmienił, zbliżył do tego, jaka jestem na co dzień. Więc dopiero zaczynam czuć presję, że ludzie mnie rozpoznają, jak jestem na zakupach. Ktoś do mnie podchodzi, pyta się o zdjęcie, a mnie to zaskakuje. Dlaczego chcesz ze mną zdjęcie? Wciąż jestem przyzwyczajona, że przez te dziesięć lat nikt w ogóle tego nie łączył ze sobą, bo to były dwie różne postacie.

A teraz zgadzasz się na zdjęcia?

Zależy. Generalnie to jest taka moja zagwozdka życiowa. Czy ja to lubię, czy ja tego nie lubię? Z jednej strony powinno to dawać fajną satysfakcję. Z drugiej strony — jestem prywatnie, to jestem prywatnie, ze znajomymi, na zakupach, w dresach. I wtedy naprawdę nie mam ochoty pozować do zdjęć. Też mam swoje emocje, sprawy, problemy.

Zdarzyły ci się sytuacje, w których fani przekraczali granice?

Myślę, że nie, bo taką największą styczność z fanami mam po koncertach. Wtedy jest czas na robienie zdjęć. Ale bardzo nie lubię, jak ktoś mnie próbuje przytulać na siłę. Bywają czasami takie sytuacje, że ktoś do mnie podchodzi i pyta, czy może mnie przytulić. Chciałabym powiedzieć "nie", ale nie chcę wyjść na sukę, więc mówię "tak", ale czuję, że cała sztywnieję. Każdy ma prawo do tego, żeby tego nie lubić. Ale czuję pewną powinność, że muszę coś dać tym ludziom od siebie. Podziękować za to, że są...

Ale z drugiej strony to, co dajesz, czyli muzyka, to nie jest wystarczające?

No właśnie...

Czy w związku z tym stawianie granic, gdy jest się artystką, jest trudne?

Bardzo trudne. Trzeba mieć swojego złego policjanta, którym tutaj w moim przypadku jest menedżer. Bardzo to sobie cenię. Ostatnio nawet miałam taką sytuację, że dostałam zaproszenie na koncert i z założenie miało nie być tam mediów. Zgodziłam się, bo akurat chciałam się wybrać w to miejsce. Przyszłam bez mojego menedżera, bardzo nieoficjalnie, w zasadzie pół grama makijażu nie miałam na sobie. No i pani wzięła mnie za fraki i mówi  do mnie, że idziemy na ściankę. Odmówiłam. A ona, że przecież ładnie wyglądam, ten klasyczny tekst. Powiedziałam, że nie o to chodzi. Wymieniłyśmy kilka mocnych zdań, choć w kulturalnej atmosferze. Powiedziała, że i tak zrobią mi zdjęcia z ukrycia. Zdenerwowało mnie to, pomyślałam: a niech sobie robią. Gdyby był ze mną mój menedżer i on by powiedział "nie", to byłoby to zaakceptowane od razu. A moje "nie" w takiej sytuacji w zasadzie nic nie znaczy. Zabrakło obok mnie osoby, która by mnie obroniła.

A myślisz, że ta sytuacja wynikała tylko z twojego statusu czy z faktu, że jesteś kobietą?

Ciężko powiedzieć. Być może. Ja ze swoim delikatnym "nie", mówionym cały czas na uśmiechu. Jakby facet huknął, że "nie", to może od razu sytuacja by była zakończona, nie? Nie wiem.

Jakiś czas temu w wywiadach otwarcie opowiadałaś o rozpoczęciu terapii. Jak wówczas zareagowali twoi fani?

Wydaje mi się, że w porządku, chociaż słyszałam, że ktoś sobie poskładał fakty i stwierdził, że miałam depresję, co jest w ogóle nieprawdą. Depresja jest ciężką chorobą, a ja miałam taki gorszy moment w życiu, który się zdarza właściwie wszystkim. Na szczęście w odpowiednim momencie poszłam po pomoc i świetnie sobie z tym radzę. Zresztą to jest proces, to nie jest tak, że sobie poradziłam i to już koniec. To załamanie dało mi do zrozumienia, że mam dużo do przepracowania w temacie stawiania granic.

I zaczęłaś te granice stawiać?

Staram się, tam, gdzie jest to konieczne. Dużo analizuję, znacznie więcej niż wcześniej.

Wspomniałaś wcześniej o tym, że trochę cię ominął ten moment pierwszej sławy, nie docierało to do ciebie. Dużo artystów, którzy bardzo wcześnie zaczynali, stwierdzają po latach, że nie byli przygotowani na tak dużą popularność, nie dźwignęli tego. Czy to, że ty sobie z tego nie zdałaś sprawy wtedy, sprawiło, że przed czymś cię to uchroniło?

Myślę, że mogło tak być. Przez studia miałam czas bardzo wypełniony. W związku z tym nie miałam czasu ani na kręcenie się w środowisku branżowym, ani na imprezowanie wielkie czy spijanie pianki z sukcesów. Jedyne co, to ludzie wskazywali mnie palcem na studiach. Po kilku miesiącach mi się klapki na oczy założyły i mam je do teraz.

Bo jednak czuć ten ciężar ludzkiego wzroku.

Czuć, zawsze go czuję. Tylko przestałam zwracać uwagę.

Masz poczucie, że przez pracę, coś ci umknęło z pierwszych lat młodości?

Nie, myślę, że nie. Mój pierwszy rok w studiu był naprawdę satysfakcjonujący pod kątem imprezowym, bardzo (śmiech). Później, kiedy potrzebowałam się trochę odkleić od rzeczywistości, to pojechałam na Erasmusa do Portugalii, gdzie nikt mnie nie znał. Nigdy nie byłam zresztą typem imprezowiczki. Bardzo lubię tańczyć, kocham muzykę, ale nigdy nie brałam narkotyków, czy może tam z raz spróbowałam, ale mi się nie spodobało. Nie palę trawy, w tym roku bardzo ograniczyłam alkohol i czuję się z tym dużo lepiej. Moje ciało jest fajniejsze, mam więcej energii, jestem zdrowsza.

Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Źródło: Fot. Krystian Lipiec

Natalia Nykiel o rodzicach. Czy zaakceptowali jej zawodową drogę?

Za czym tęsknisz w stolicy?

Chyba za jeziorem najbardziej, które w rodzinnym domu jest po drugiej stronie ulicy. Fajnie by było, gdyby rodzina była bliżej, bo jednak dzielą nas trzy godziny drogi. W wakacje udało mi się wyrwać do nich tylko na jeden weekend. Za kotami. Za takim spokojem. Za czystym niebem w nocy, że widzisz wszystkie gwiazdy i drogę mleczną. W Warszawie rzadko je widać.

Bliscy wspierają cię w trakcie koncertów?

Tak. Staram się ich tak cyklicznie zapraszać, najczęściej na najważniejsze koncerty. Wspierają. Od początku.

Od zawsze myślałaś, że będziesz wokalistką?

Nie, nigdy tego nie wiedziałam. Dopiero w połowie kariery zdałam sobie sprawę, że nią jestem. Jak byłam mała, to chciałam być Britney Spears, ale nie wokalistką, po prostu nią. Potem w trakcie edukacji wiedziałam, że będę się kierować w stronę technicznego zawodu, chciałam iść na budownictwo, ale tam się nie dostałam. Kończąc inżynierkę, zaczęłam zarabiać pierwsze pieniądze. Powiedziałam wtedy mamie, że nie musi mi wysyłać hajsu, że już sobie poradzę sama. To był ten moment, w którym postanowiłam, że zajmę się muzyką na poważnie.

Jak rodzice zareagowali na to, że rzucasz techniczny kierunek, żeby być artystką?

Byli bardzo usatysfakcjonowani i dumni, że w ogóle skończyłam ten kierunek i dla nich to było wystarczające. Wiadomo, że pojawiały się potem pytania od mojego taty: "to może teraz jakiś staż byś zrobiła" i to tak całkiem niedawno jeszcze. Rodzice są starszej daty i oni mogą czasami nie do końca rozumieć skalę mojej kariery. To urocze uważam i nie czuję potrzeby, żeby im cokolwiek udowadniać, bo jestem dla nich po prostu Natalią. Mój tata mi zawsze obiera jabłka, a moja mama robi obiad i chce, żebym była zdrowa, zaopiekowana. Zresztą mama myśli, że ja nie mam pieniędzy i mi je zawsze daje, to na paliwo, to na coś tam innego. I to jest super, chcę być taką Natalią dla nich. Nie będę im próbować na siłę zmieniać światopoglądu.

Grałaś koncerty w swojej rodzinnej miejscowości bądź w Mrągowie?

Grałam kilka razy w Mrągowie, nie zdarzyło mi się jeszcze zagrać w Pieckach, bo jednak jest to dużo mniejsza miejscowość. Ale mam cichą nadzieję, że uda nam się może w najbliższym czasie zagrać w Domu Kultury w Pieckach. Występ na tej małej scenie byłby fajnym domknięciem tych dziesięciu lat.

Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Natalia Nykiel
Źródło: Fot. Krystian Lipiec

Natalia Nykiel o występie na Top of the Top Sopot Festival i najnowszym utworze

Niedługo Top of the Top w Sopot Festival, wielki jubileusz, wielkie świętowanie. Co szykujesz dla fanów?

To będzie największe widowisko w mojej karierze. Myślę, że to może być bardzo nowe i świeże dla sopockiej publiczności. A nas czeka spore wyzwanie! Poza moim zespołem na scenie wystąpi 20 tancerzy! Będzie to uczta scenograficzna, wizualna, taneczna, muzyczna. My naprawdę przygotowujemy się już kilka miesięcy do tego występu. Teraz już jesteśmy na etapie bardzo zaawansowanych prób. W zasadzie mamy przegrany cały koncert, ale jeszcze zostawiamy sobie ten dreszczyk emocji na próbę generalną na scenie w Sopocie, bo tam nas może dużo zaskoczyć. To będzie mocne podsumowanie tych dziesięciu lat. Otwarcie nowego dziesięciolecia z piosenką “Bye Bye”.

I zatańczysz na scenie!

Dla mnie to jest zupełnie nowa rzecz. Mój układ choreograficzny jest mocno pompujący. I myślę sobie nawet, że chyba bardziej stresuje mnie to, czy w ogóle kondycyjnie przy całym tym stresie dam radę to zaśpiewać. Zagramy aż cztery piosenki, co na tego typu wydarzeniu jest rzadkością bo zwykle wychodzimy z jedną - dwiema! Ale staram się do tego przygotować, jak najlepiej umiem.

W jaki sposób się przygotować do takiego koncertu?

Dużo prób przede wszystkim. Tańczę w zasadzie od końcówki maja regularnie. Od początku tego roku biegam regularnie. Ograniczyłam w ogóle alkohol. No i trzeba dużo śpiewać. Staram się realizować taki plan, że codziennie sobie to wszystko prześpiewuję, jednocześnie skacząc, żeby przyzwyczaić organizm do ekstremalnej sytuacji. To jest turbo trudne.

Z pewnością twój styl jest czymś niepodrabialnym. Czy koncertowa stylizacja już wybrana? A może będzie ich wiele?

Myślę, że będzie jedna, ale to tylko dlatego, że tam się tyle będzie działo, że nie będzie czasu na żadną zmianę.

Był casting na tancerzy, którzy będą z tobą na scenie. Skąd taka decyzja? Czemu nie skorzystaliście z profesjonalnych grup, jak zazwyczaj?

Wyobraź sobie, że jesteś takim naturszczykiem, który świetnie tańczy w domu, ale absolutnie nie jest w branży, nie jest w tych profesjonalnych grupach tanecznych, a chciałby się dostać i zatańczyć na takim festiwalu. Właśnie dlatego zrobiliśmy ten casting, żeby dać szansę młodym ludziom niezwiązanym z branżą. Zgłosiło się bardzo dużo chętnych, dużo więcej niż zakładaliśmy. Wszyscy byli naprawdę wspaniali, spotkaliśmy się z nimi na oficjalnym castingu w Warszawie. Musieliśmy zobaczyć, jak tańczą na żywo. Wybraliśmy najlepszych, wyselekcjonowaliśmy ponad 70 osób. Wszyscy zwarci, gotowi, bardzo wdzięczni.

Z nich wybraliśmy ekipę, która jest mega zgrana. Czujemy się jak taka wielka rodzina. Naprawdę mam nadzieję, że to może być jakaś szansa dla tych ludzi, że może ktoś ich dostrzeże w tej telewizji, albo że oni kogoś poznają przy okazji prób, często w takich sytuacjach nawiązuje się fajne relacje, które przeobrażają się później we współpracę.

Za nami premiera nowej piosenki - "Bye Bye". O czym jest ten utwór?

“Bye Bye” jest właśnie o stawianiu granic. O tym, że przychodzi moment, w którym musisz się pożegnać z tym, co się nie służy. Wiadomo, że jest tam też warstwa romantyczna. Facet zdradził dziewczynę i chciał dwie sroki za ogon pociągnąć, ale się nie udało i nie ma powrotu. A myślę, że w wielu sytuacjach bardzo dużo osób by się zgodziło na taki powrót. I tu jest ta granica: na ile jesteś w stanie wybaczyć komuś albo pozwolić na taką toksyczność w życiu. Zdarza się, że otaczamy się z pozoru fajnymi ludźmi, a dopiero gdy się od nich odetchnie, okazuje się, że nam nie służą.

Czy nieszczęśliwa miłość jest motorem napędowym muzyki?

Szczerze? Moim zdaniem tak. O nieszczęśliwej miłości powstało najwięcej hitów. Choć przewrotnie uważam, że jestem teraz w bardzo fajnym momencie swojego życia, bardzo szczęśliwym i takim pełnym. I pisząc tę piosenkę, robiłam to już z perspektywy czasu. To jest temat, który do mnie bardzo zaskakująco wrócił po kilku latach. Wtedy miałam bardzo złamane serce, tak najbardziej w swoim życiu. Teraz czułam się silna, ale naprawdę musiałam dać sobie kilka lat, żeby móc powiedzieć tej historii właśnie “bye bye”.

Czy to oznacza, że szczęśliwe życie wynika z zakochanego serca?

Pomidor!

Natalia Nykiel o marzeniach i planach na przyszłość

O czym marzysz zawodowo?

Chciałabym dużo więcej pisać dla innych artystów.

Czym to się różni od pisania dla siebie?

Tak szczerze to wszystkim. Moim zdaniem jest to dużo łatwiejsze. Nie czujesz tej odpowiedzialności na sobie, że to jest dla ciebie. Wtedy próbujesz wejść w czyjeś buty. Dużo łatwiej nam jest oceniać coś, co widzimy z zewnątrz.

Marzysz o stadionie?

Super by było zagrać na stadionie, ale to daleka perspektywa dla mnie. Nie mam ciśnienia, że muszę teraz singlami się wywindować, żeby zagrać stadion.

Gdzie się widzisz za dziesięć lat?

Szczerze mówiąc, na pewno widzę się z dzieckiem. Muzycznie chciałabym być w takim momencie, żebym się niczym nie stresowała. Że stworzone hity żyłyby własnym życiem, zarabiały na siebie, a ja wydawałabym tylko wtedy, kiedy bym miała coś fajnego do zaproponowania. Oczywiście chciałabym być cały czas zawodowo aktywna, ale myślę, że chciałabym osiągnąć tak zwany pasywny dochód. Chciałabym się czuć bezpiecznie po prostu. Choć nie wiem, na ile w tym świecie można się czuć bezpiecznie.

W wywiadach przyznajesz, że jesteś wojowniczką, ale nie aktywistką. Skąd w tobie taka potrzeba zabierania głosu w sprawach społecznych? Czy uważasz, że osoby rozpoznawalne/popularne powinny to robić?

Jak już nastały czasy, w których ludzie chcą wchodzić z butami do życia i chcą mnie znać, to niech mnie poznają. To niech wiedzą, kim jestem i co myślę. W granicach rozsądku oczywiście wszystko, ale myślę, że są tematy, o które warto zawalczyć i warto o nich mówić, bo jak nie my będziemy mówić, to kto będzie o nich mówił.

Duża wówczas ciąży odpowiedzialność na artyście.

Duża, a myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, ile ważą ich słowa. To jest moc i przekleństwo.

Gdybyś nie była artystką, muzykiem, to kim byś była?

Inżynierką na pewno. Byłabym deweloperką.

Czego pragniesz?

Podróży dookoła świata.

Czego się boisz?

Boję się pająków. Ale szczerze mówiąc, takim największym moim strachem jest to, że wybuchnie wojna w Polsce.

Za czym tęsknisz?

Za śniegiem w zimę.

Czego nienawidzisz?

Ludzi, którzy myślą, że wiedzą wszystko na każdy temat.

Co cię uspokaja?

Mazury.

#W DUSZY MI GRA... to cykl muzyczny serwisu cozatydzien.tvn.pl, w którym artyści opowiadają o tym, co kochają najmocniej. Zdradzają, czy muzyka łagodzi obyczaje i co tak naprawdę kryje się w zaciszu ich domów. Poznaj tajemnice wielkich hitów i szczegóły zbliżających się premier.

Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie
Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na Instagramie

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj też:

Autor: Dominika Kowalewska

Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Źródło zdjęcia głównego: Fot. Krystian Lipiec

podziel się:

Pozostałe wiadomości