Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o "Azja Express". "Kiedy dostałam telefon, byłam przerażona"

Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o udziale w "Azja Express"
Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o udziale w "Azja Express"
Źródło: materiały prasowe
Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie to znane wszystkim dobrze małżeństwo z programu TTV "Gogglebox. Przed telewizorem". Teraz para z Zakopanego wzięła udział w nowej edycji "Azja Express". W rozmowie z Dagmarą Olszewską opowiedzieli, dlaczego zdecydowali się na udział w show i co było dla nich największą trudnością.

Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie od wielu lat komentują produkcje telewizyjne w programie TTV "Gogglebox. Przed telewizorem". Widzowie szybko pokochali ich poczucie humoru, a para stała się rozpoznawalna. W mediach społecznościowych obserwują ich setki internautów i z niecierpliwością czekają na ich kolejne relacje.

Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:

"Azja Express". Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o udziale w programie
"Azja Express". Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o udziale w programie

"Azja Express". Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o wzięciu udziału w programie

Dużym zaskoczeniem dla ich fanów była informacja, że małżeństwo weźmie udział w nowej edycji programu "Azja Express". Widzowie mogli już zobaczyć na antenie dwa odcinki show i sprawdzić, jak para z Zakopanego sobie poradziła z wyznaczonymi zadaniami.

Ostatnio małżeństwo Gąsieniców w rozmowie z Dagmarą Olszewską opowiedziało o swoim udziale w programie. Katarzyna Gąsienica nie ukrywała, że kiedy otrzymała telefon z zaproszeniem, była lekko przerażona.

- Prawda jest taka, że ja dostałam telefon i byłam przerażona. Wiedziałam, że jak powiem Jędrkowi, to on będzie zachwycony, bo tak naprawdę oglądaliśmy wszystkie edycje "Azja Express" i komentowaliśmy w programie "Gogglebox. Przed telewizorem", więc wiedzieliśmy, jak to wygląda. Przypomniałam sobie to wszystko w jednym momencie i byłam przerażona, ale wiedziałam, że to jest Jędrka marzenie, więc to było duże rozdarcie — powiedziała.

Andrzej Gąsienica zaznaczył, że gdyby to on otrzymał taki telefon, sprawa mogłaby potoczyć się trochę inaczej.

- Dobrze zrobili, że zadzwoni do Kaśki, bo gdyby do mnie zadzwonili i ja bym powiedział "super, jedziemy" a potem bym powiedział Kaśce, to o matko, ile bym się nasłuchał w domu (śmiech), tysiąc argumentów na "nie". Ja zawsze chciałem tam pojechać, zobaczyć, a Kaśka nie lubi niespodzianek, ona jest bardziej stateczna — dodał.

Katarzyna Gąsienica zaznaczyła, że miała czas, aby przygotować się na tę podróż psychicznie.

- Fajnie, że to było na miesiąc przed programem, więc miałam czas, żeby się psychicznie nastawić, pójdę na siłownię, trochę poćwiczę, bo jednak to jest wysiłek fizyczny, trzeba się przygotować do tego programu i pojechaliśmy — dodała.

"Azja Express". Katarzyna i Andrzej Gąsienicowie o najtrudniejszym zadaniu w programie

Co ciekawe, ostatecznie do wyjazdu przekonały ich osoby, które w tym czasie opiekowały się dwójką dzieci Katarzyny i Andrzeja Gąsieniców.

- Ogólnie, nasze dzieci są małe i średnio wiedziały, gdzie jedziemy. Do dziś wiedzą, że to był jakiś program, ale dla nich Nowy Targ czy Turcja to jest to samo (śmiech). Ja liczyłam się z tym, że osoby, którym powierzaliśmy nasze dzieci będą po mojej stronie, a powiedziały, żebyśmy jechali, że nigdy nie przeżyjemy takiej przygody i to przesądziło, skoro wszyscy uważali, że powinniśmy jechać, to doszłam do wniosku, że to ze mną jest coś nie tak (śmiech) - powiedziała Katarzyna Gąsienica.

Andrzej Gąsienica w rozmowie z Dagmarą Olszewska powiedział, co było dla niego najtrudniejsze w programie.

- Najtrudniejsze dla mnie okazało się pierwsze szukanie noclegu, jednak nie wiedział człowiek jak to zrobić, trzeba wprosić się do domu, jakoś załatwić nocleg, najlepiej, gdyby nas jeszcze nakarmili, bo byliśmy głodni, więc takim pierwszym szokiem nie był sam program, ale szukanie miejsca do spania — oznajmił.

Katarzyna Gąsienica nie ukrywa, że to było dla nich wyjście ze strefy komfortu, ale nie żałują tej przygody.

- Tam ogólnie było takie zderzenie ze ścianą dla nas, my nigdy nie łapaliśmy stopa, tu dostaliśmy tylko 1 dolara i wodę, okazało się, że za tego dolara nie możemy prawnie nic kupić i żyjemy z tą wodą, po dwóch dniach już człowiek głodny i nieszczęśliwy, trzeba znaleźć nocleg, wprosić się do kogoś i to było naprawdę wyjście 100% ze strefy komfortu, którą my aktualnie mamy w swoim życiu i nasz zakopiański slow life — wyjaśniła.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Aleksandra Czajkowska

Reporter: Dagmara Olszewska

Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe

podziel się:

Pozostałe wiadomości