Dorota Wellman to jedna z najpopularniejszych polskich dziennikarek, która mimo ogromnej sławy, nie obnosi się ze swoim życiem prywatnym. Prowadząca "Dzień Dobry TVN" nie ma nawet Instagrama i rzadko kiedy opowiada o swojej rodzinie. Tym razem jednak Dorota Wellman zrobiła mały wyjątek i w rozmowie z nami poruszyła wątek udanego związku oraz momentu, gdy z domu wyprowadził się jej syn.
Dorota i Krzysztof Wellmanowie są ze sobą ponad 30 lat
Dorota i Krzysztof Wellmanowie tworzą jeden z najbardziej zgranych związków w polskim show-biznesie. Para jest ze sobą ponad 30 lat i często jest stawiana za przykład. Zapytaliśmy dziennikarkę, jaką ma receptę na tak zdrową relację. Okazuje się, że Dorota Wellman poleca się... głośno kłócić.
- Kłócić się głośno i nie zostawiać rzeczy w zaległościach, nie mieć cichych dni. Nakłócić się jak włoska rodzina, natupać na siebie, byle nie rzucać talerzami. Wściekać się, mówić prawdę, bo jak wiemy, to szybko nam przechodzi i nie zostaje jako wrzód na dup*e, który rośnie i rośnie, aż się stanie prawdziwym problemem. Uważam, że trzeba rozmawiać, czasami trzeba się pokłócić, czasami mieć gorszy moment, ale jeśli będziemy to w sobie trzymać, magazynować to zaczniemy nienawidzić drugiego człowieka, z którym kiedyś związaliśmy się z miłości. Więc lepiej nie — tłumaczyła.
Dorota Wellman o wyprowadzce syna z domu
Dorota i Krzysztof Wellmanowie bardzo długo starali się o dziecko. Para po wielu nieudanych próbach w 1993 roku powitała na świecie syna. Jakub od razu stał się oczkiem w głowie sławnych rodziców, jednak w końcu odciął pępowinę i jakiś czas temu rozpoczął dorosłe, samodzielne życie. Dorota Wellman w rozmowie z nami przyznała, że dobrze zniosła ten moment i nie miała syndromu "pustego gwiazda".
- Przeżyłam to jakoś. Wszyscy mają syndrom pustego gniazda, a ja takiego syndromu w ogóle nie miałam. Po pierwsze dlatego, że mój syn bardzo chciał się usamodzielnić i ja to szanuję. Byłam z niego dumna, że się na to zdecydował i że w ogóle podjął taką próbę, bo najpierw Kuba sprawdził, czy będzie dawał sobie radę, potem się wyprowadził. Szacun. Uważam, że tak powinno się robić - zaznaczyła.
Wyjaśniła też, jak sama wypełniła pustkę po synu, który wyprowadził się z domu.
- Ja mam bardzo dużo zajęć w związku z tym czas, który wcześniej poświęcałam mojemu synowi i opiece, wypełniłam swoimi zajęciami. Uważam, że na syndrom pustego gniazda najlepiej jest zająć się czymś konkretnym. Ta pustka, jeśli jest wypełniona tym, że w końcu mamy czas na swoje pasje, wreszcie pojedziemy tam, gdzie chcieliśmy, poczytamy, bo nie mieliśmy czasu, pójdziemy na gimnastykę, zatańczymy tango, będziemy uprawiać seks z mężem... Nie wiem, róbcie ludzie, co chcecie, ale przestańmy myśleć, że to jest puste gniazdo. Każdy ptak kiedyś wylatuje i jeśli chcemy, by ten ptak latał, to musimy go wypuścić na wolność. Ja swojego syna wypuściłam na wolność - zakończyła.
Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
- Jak ma na imię synek Katarzyny Sokołowskiej? Marcin Tyszka wolałby "Tysio"
- Joanna Krupa o obecności córki w show-biznesie. Ma inne zdanie niż jej mąż
- Sylwia Bomba o życiu córki po śmierci ojca. "Zadecydowałam nie mówić jej"
Autor: Anna Pawelczyk-Bardyga
Źródło zdjęcia głównego: JAROSLAW ANTONIAK/MWMEDIA