Karol Strasburger o ojcostwie i tym, czego uczy go córka. "Mówili mi, że nie dam rady" [TYLKO U NAS]

Małgorzata i Karol Strasburgerowie uwielbiają grać w tenisa i mają nadzieję, że córka pójdzie w ich ślady
Małgorzata i Karol Strasburgerowie uwielbiają grać w tenisa i mają nadzieję, że córka pójdzie w ich ślady
Źródło: Materiały prywatne rodziny Strasburgerów
Karol Strasburger w szczerej rozmowie z Anną Pawelczyk-Bardygą opowiedział o tym, jakim stara się być ojcem dla swojej niespełna czteroletniej córeczki. Słynny aktor wyjaśnił, jak wypłynęło na niego tacierzyństwo i nie ukrywał, że koledzy odradzali mu, by został rodzicem. Nie posłuchał jednak ich rad i poszedł za głosem serca, dzięki czemu dziś jest szczęśliwym tatą małej Laury. "To jest dla mnie kredyt zaufania, który od niej dostałem" - powiedział.

Karol i Małgorzata Strasburgerowie pod koniec 2019 roku zostali rodzicami Laury. Mimo że należą do świata show-biznesu, starają się stać nieco z boku od czerwonego dywanu, nie błyszczeć na ściankach i nie uczestniczyć w wydarzeniach komercyjnych. Sporadycznie spotkamy ich razem występujących publicznie, rzadko też we wspólnych rozmowach. Jeśli już udzielają wywiadów to na ważne, wartościowe tematy. Tworzą zgrany duet zawodowy i prywatny, bardzo chronią prywatność, nie zapraszają kamer do domu, nie pokazują codzienności w social mediach i co dla nich najważniejsze: szczególnie dbają o bezpieczeństwo i wizerunek swojej córeczki.

Z okazji Dnia Ojca słynny aktor zgodził się z nami porozmawiać i opowiedział nam o tym, czym jest dla niego ojcostwo, jak go zmieniło jako człowieka i czego codziennie uczy się od swojego dziecka.

Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:

#SZAFYGWIAZD Majka Jeżowska o wnuczce. To dla niej zmieniła całe mieszkanie
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Karol Strasburger szczerze o byciu ojcem

Anna Pawelczyk-Bardyga, cozatydzien.tvn.pl: Czym jest dla pana Dzień Ojca?

Karol Strasburger: Dopóki nie zostałem ojcem, tylko byłem synem, to Dzień Ojca nie był dla mnie jakoś specjalnie ważny. Może to źle zabrzmi, ale nie czułem tego, nie zastanawiałem się nad tym jak ważny jest ten dzień. Oczywiście składałem życzenia tacie, ale nie były one przepełnione czymś naprawdę istotnie emocjonalnym. Dopiero jak sam zostałem ojcem, poczułem, że to jest ważny dzień, że każdy rodzic, ma do spełnienia ważną misję w życiu. Zostaje przecież po nas potomek, człowiek, który jest lustrem nas samych w zakresie procesu wychowania i bycie rodzicem jest niesłychanie ważnym elementem tej układanki. 

Z wiekiem zawsze wszystko docenia się bardziej. 

Sam fakt, że dziecko to uznaje i mówi "tatusiu", przynosi jakiś prezent lub dzwoni z życzeniami, jest rzeczywiście bardzo miłe i przyjemne. Czego nie czułem, będąc sam synem i gdybym dziś mógł ten dzień nadal obchodzić jako syn, na pewno byłby to jeden z tych, które chciałbym pielęgnować.

Jak obchodzą państwo Dzień Ojca u was w domu?

Traktujemy wszystkie tego typu święta dość osobiście, bez jakiejś pompy. Uważam, że wszystkie podobne okoliczności, powszechne, nieprywatne jak np. walentynki, Dzień Kobiet i tym podobne są troszeczkę rozdmuchane. Pamiętam, jak kobiety w PRL-u dostawały goździki czy rajstopy, a to nie o to przecież w tym wszystkim chodzi. Przecież w sumie takie święto możemy obchodzić każdego dnia, bo powinniśmy doceniać się wzajemnie w naszych relacjach, ale robić to z potrzeby serca, nie z odgórnego "nakazu" czy presji społecznej. I nawet codziennie przez cały rok. Dlatego z Małgosią podchodzimy do tego bardzo osobiście tak, jak do Dnia Matki czy Dnia Dziecka. Ten dzień taty dotyczy naszej rodziny, mnie jako ojca, a dla mnie największą przyjemnością jest fakt, że moje małe dziecko przyjdzie do mnie i powie mi: "tatusiu, kocham cię". Ale jestem też przekonany, że moja żona zadba znów o to, abym miał oczy pełne łez wzruszenia i razem z Laurką będą przygotowane już od rana. 

Tacierzyństwo zmieniło pana jako człowieka?

Zmieniło mnie w sposób zasadniczy. Nabrałem świadomości, że ktoś po mnie zostanie. Że mam do spełnienia pewną misję, jaką jest ukształtowanie człowieka, kogoś, kto jest częścią mnie samego i kto będzie przez całe życie moją wizytówką wartości i moralnego kodeksu, za który biorę odpowiedzialność. To jest bardzo ważna kwestia, bo gdy już nas zabraknie, to wszystko, czego się dorobiliśmy, nie tylko w kwestii finansowej, ale przede wszystkim: nasza wiedza, wychowanie, obyczaje, pogląd na świat, na życie, na kulturę… W momencie śmierci jednak to wszystko przepada. Natomiast, gdy zostawimy po sobie potomka, mamy nadzieję, że to w nim przetrwa, że będzie dalszy ciąg zdarzeń. 

Dzięki tacierzyństwu wyzbyłem się także takiego dość egoistycznego podejścia do życia. Aktorzy często mają w sobie pewne elementy egoizmu. Myślą ciągle o swojej karierze, o sobie, o tym co lubimy, jak wyglądamy, czy ludzie nas lubią, czy nie lubią. Niektórym to zostaje na całe życie, ale niektórym to przechodzi. Natomiast w momencie, gdy pojawia się na świecie dziecko, siła takiego myślenia zdecydowanie maleje i nagle najważniejszymi osobami stają się maleństwo i rodzina.

Wtedy to właśnie dziecko jest w centrum.

Dla mnie dziecko stało się podmiotem innego myślenia o życiu, o tym, żeby to jemu było dobrze, żeby to ono było zadowolone. No i zdecydowanie, gdy zostałem tatą, zmienił się mój stosunek do wszystkich dzieci, w kontekście patrzenia na świat ich oczami. 

Nie przepadał pan wcześniej za dziećmi?

Nie, to nie tak. To jest rzecz nieprawdopodobna, że mając swoje dziecko, zobaczyłem jakąś magiczną czasoprzestrzeń, która jednocześnie szła równolegle z moim światem tylko, że nie miałem dotąd "klucza, takiej przepustki do tych magicznych drzwi do świata dziecka".

Przeważnie jak w moim otoczeniu pojawiały się obce dzieci, to one gdzieś tam sobie biegały, chodziły, coś krzyczały, coś przeszkadzały i chętnie bym je wtedy "przesunął" do drugiego pokoju (śmiech), bo akurat np. oglądałem telewizję albo robiłem coś ważnego i mi przeszkadzały. Teraz patrzę na tę sferę kompletnie innym okiem. Zupełnie inaczej to wygląda z perspektywy rodzica.

Inaczej, czyli jak?

Przede wszystkim wygląda to tak, że staram się ten świat rozumieć, żyć nim i w nim aktywnie, i patrzę, i czerpię z tego całymi garściami, patrząc na każdy dzień przez pryzmat mojej córki i tego, jak ona go postrzega. To jest dla mnie ważniejsze, bo ja wiele widziałem w życiu rzeczy, samolotem już latałem, w morzu się kąpałem, zwiedzałem świat, a ona nie, ona robi wszystko po raz pierwszy i ja jestem tego świadkiem. To jest bardzo ciekawe doświadczenie.

Koledzy Karola Strasburgera odradzali mu późne ojcostwo

Wiem, że długo przygotowywaliście się z Małgosią na przyjście na świat Laury. Czy mimo wszystko zaskoczyło coś pana w byciu tatą?

Tak, zaskoczyło mnie to, że się wcale tak źle w tym nie poczułem. Każdy z dobrze życzących kolegów i nie tylko kolegów, mówił mi, że nie dam rady, bo jednak w pewnym wieku to nocne wstawanie, zmienianie pieluchy, płacz z nieznanych przyczyn, bywa, że i kolki oraz mnóstwo problemów i obowiązków, jakie dzielą między sobą rodzice na każdym etapie rozwoju, to wszystko razem jest zbyt zobowiązujące, obciążające, stresogenne. Nie wiedziałem do końca, jak się odnajdę, ale w głębi duszy pragnąłem przez to wszystko przejść i przeżyć tę przygodę na całe życie z pełną świadomością i odpowiedzialnością. O dziwo okazało się, że dawałem i daję sobie dobrze radę. Nawet teraz, jak to wspominam, to nie uważam, że był to dla mnie trudny okres. Było wręcz odwrotnie. Ale co ważne, my z Małgosią byliśmy cały czas w tym razem. I choć na nią początkowo spadało 80% tych najtrudniejszych, macierzyńskich kwestii, to ja chciałem być. Być na straży, być w gotowości, być choćby po to, aby ona czuła, że ma moje wsparcie.

Koledzy nie wierzyli w pana…

Często mówili mi, że to nie ma sensu; żebym nie miał dziecka, bo nie dam rady, że człowiek nie jest w stanie wytrzymać np. ciągłego płaczu w okresie niemowlęcym nerwowo. No a ja jakoś to wytrzymałem i tak sobie myślę, że to za sprawą solidnego fundamentu przyjaźni i zrozumienia, jaki z Małgosią zbudowaliśmy i miłości rodzicielskiej, która skutecznie odpędzała wszelkie niedogodności. 
Karol Strasburger od 2019 roku jest ojcem małej Laury, która jest jego całym światem
Karol Strasburger od 2019 roku jest ojcem małej Laury, która jest jego całym światem
Źródło: Materiały prywatne rodziny Strasburgerów

Mam nieodparte wrażenie, że dzięki Laurze przeżywa pan teraz swoją drugą młodość. Mam rację?

Tak można powiedzieć (śmiech). Chyba nic nie ma gorszego w życiu dla ludzi, którzy kończą 40, 50 i 60 lat szczególnie i potem dalej, jak pojawia się takie poczucie, że coś się już skończyło, zamknęło i że właściwie nic już nam w tym życiu nie zostało. Głośno neguję w rozmowach takie postawy! Nie można samemu wpędzać się w taki "kozi róg dojrzałości", w którym jest pustka i rozkładanie rąk na to, co dalej z tym życiem robić. Ten element jest piekielnie niszczący przede wszystkim nasz system nerwowy. To jest najgorsze i wykańczające nas psychicznie uczucie, dzięki czemu starzejemy się bardzo szybko, a wtedy też umyka i zdrowie. Zawsze jest dobrze mieć jakiś fajny cel w życiu. Dziecko przecież nie zrozumie, że nam się nie chce, albo że nie mamy siły, by je wziąć na ręce, że jesteśmy za słabi, chorzy czy zwyczajnie zmęczeni po ciężkim dniu. Muszę być mocnym i tyle. 

Nie ma taryfy ulgowej. 

Dziecko daje poczucie energii i konieczności jej posiadania, dlaczego człowiek staje się bardziej energiczny, bo jest odpowiedzialny za wszystko, co się dookoła dzieje. Nie można sobie odpuścić. Najgorzej jest właśnie, jak człowiek sobie w życiu odpuszcza i myślę, że dziecko zmusza nas do tego, że my nie możemy tego zrobić. Dziecko chce iść na rowerek albo żebym z nim pobawił się w ogrodzie. Nie wie, że mogę nie mieć na to siły, że już skończyłem 70 lat i że nie mogę np. biegać, bo coś mi się np. stało z kolanem. Nie interesuje go to w ogóle, bo ono ma swoje "ale prrroszę Tatuś". Nie jesteśmy często w stanie mu tego nawet wytłumaczyć, choć moja córeczka na szczęście wykazuje już cechę empatii i w różnych sytuacjach życiowych udaje nam się tak wytłumaczyć jakiś problem, że rozumie.

Nie ma innej opcji, po prostu muszę być w takiej formie, żeby to wszystko działało normalnie. To jest bardzo pozytywny aspekt późnego ojcostwa, że mimo wszystko to dziecko zmusza nas do tego typu aktywności fizycznej i psychicznej. 

Myślę, że dzięki temu dla wielu ojców może być pan inspiracją. Tak samo jak Katarzyna Sokołowska, która została mamą tuż przed 50. Odezwało się do niej wówczas wiele kobiet, które podkreślały, że dała im siłę i nadzieję. 

Tak, to prawda. Warto jednak pamiętać, że mamy dwie granice, a jedną z nich jest właśnie ta biologiczna, na którą nie mamy po części wpływu. Nie każdy człowiek cieszy się takim samym zdrowiem i nie każdy ma takie same możliwości do działania. Są przecież ludzie, którzy w wieku 50 lat są schorowani, mają nadwagę, z różnych powodów, a zatem kłopoty z chodzeniem, z sercem. Cześć z nich na swój zły stan "pracuje" poprzez niezdrowy tryb życia, brak aktywności. Ale są też ludzie, którzy dbali o siebie, uprawiali sport, nie palili papierosów, nie nadużywali innych używek lub nie mieli jakichś przypadłości zdrowotnych zwyczajnie, bo to też trzeba brać pod uwagę.

Często się mówi, że ktoś jest biologicznie młodszy lub starszy. 

Ludzie się dziwią, że mój wiek biologiczny to około 40-50 lat, mimo że jestem ponad 20 lat starszy. Zawsze im powtarzam, że jak się pali kilka paczek papierosów dziennie, popija się to litrem wódki i tak regularnie przez wiele lat, to jednak bardzo odbija się to na organizmie. Czasem spotyka się przecież 25-latków, którzy są wrakami i wyglądają na starców. Ludzie robią sobie taką krzywdę na własną prośbę. W takich przypadkach nawet bym się nie zastanawiał nad późnym rodzicielstwem. Jest jednak jeszcze druga sprawa, mianowicie psychiki, pewnej obyczajowości. Tego, czego według kogoś nie wypada. To bardzo blokuje ludzi. 

A co, według pana, wypada i nie wypada?

Uważam, że wypada wszystko, tylko trzeba przyjrzeć się sobie, swoim możliwościom bytowym, społecznym, swojemu zdrowiu i gotowości do przewartościowania życia także zawodowego i wtedy decydować się na powiększenie rodzin.

Aktorzy dość często w szczerych wywiadach przyznają, że żałują, że nie doczekali się dzieci, że cały czas tylko myśleli o karierze: wyjeżdżali, grali, zajmowali się sobą i czerpali z przyjemności życia. Nagle się potem okazuje, że życie minęło i niewiele zostaje. Kariera przemija, a za rogiem czeka samotność, która jest szalenie degradująca nas psychicznie.
Fundacja TVN 1,5%
Fundacja TVN 1,5%

Karol Strasburger codziennie uczy się od córki

Czego nauczyła pana córka?

Ona uczy mnie cały czas czegoś nowego. Przede wszystkim tego, czego moja żona uczyła mnie lata temu, że mówimy do siebie "kocham cię". Ona często też zwraca się do mnie "jesteś kochany", "jesteś piękny" (śmiech), "jesteś moim przyjacielem". Zawsze mnie to wzrusza. To od nas wypływa taki przykład mówienia sobie miłych rzeczy, komplementów, szczerości, ale i Laura sama z siebie też potrafi mówić bardzo zaskakujące zdania. To uczy takiego ciepła i czegoś dobrego w stosunku do tej drugiej młodej osoby. Ona pozornie nie rozumie wielu rzeczy, ale tylko pozornie, ponieważ dzieci wchłaniają wszystko jak gąbka, wszystko, co się dookoła nich dzieje i co się mówi. Nawet uczy mnie tego, że jak wczoraj powiedziałem "cholera jasna", bo walnąłem się w rękę, to ona zareagowała: "tata, tak nie wolno mówić, to nieładnie". 

Wychowuje pana w tej kwestii (śmiech).

Śmieją się też z tego moi koledzy, bo czasem używam takich zwrotów, szczególnie w sytuacjach żartobliwych. Mówią mi, że życie mnie nie nauczyło, ale za to małe dziecko mnie nauczy, żeby tego nie nadużywać. Oczywiście staram się przy dziecku tego nie robić, ale jak coś mi się wymsknie, to Laura mnie poucza, że tak nie wolno. To jest właśnie podstawa tego wszystkiego, że człowiek nie żyje tylko dla siebie. Czasem patrzę na moich kolegów, którzy albo nie mają dzieci, albo wychowywali je bardzo dawno i zapomnieli, na czym to wszystko polega. Żyją jako królowie życia i to oni decydują o wszystkim, o tym kiedy jemy, kiedy jedziemy do kina, o której godzinie idziemy spać. Natomiast gdy w domu jest małe dziecko, to pod nie układamy całe życie.

Staje się kierownikiem planu.

Czasem jest tak, że nie chce się nam iść na spacer na plac zabaw, bo jesteśmy zmęczeni, ale Laura akurat chce iść na lody. Oczy dziecka patrzą na świat zupełnie inaczej. Trzeba się odzwyczaić od patrzenia na niego swoimi dorosłymi oczami i zrozumieć, że dla tego dziecka to jest naprawdę ważne. Że ważne są te wieczne pytania: "a dlaczego", "a co to jest", "a dlaczego ten pan tak idzie", "a dlaczego ten samochód tak szybko jedzie", "a co to jest rytuał", "a dlaczego samolot lata"... My, dorośli, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale dziecko musi się wszystkiego nauczyć od nas i na drodze edukacji i socjalizacji, o którą dbamy. Jako ludzie jesteśmy strasznie nieporadni i jak się nie nauczymy wszystkiego, jak się pije ze szklanki, jak się chodzi, jak prawidłowo posługiwać się sztućcami i tak dalej, to nie umiemy nic. Umiemy tylko to, co nam ktoś powie, pokaże lub co zobaczymy, jak będziemy z kimś przebywać, kogo naśladujemy. 

Jakim stara się pan być ojcem?

Kochającym, odpowiedzialnym, czujnym. Staram się kształtować moje dziecko tak, żebym mógł za nie kiedyś wziąć odpowiedzialność, że zrobiłem wszystko, co było możliwe, by zostało dobrze wychowane.

Bycie tym właściwym ojcem czy matką jest piekielnie trudne. To jest bardzo istotny temat i delikatny zarazem. Tak samo jak niby błahy Dzień Ojca — czekoladki, jakiś tematyczny gadżet, a może butelka piwa i często na tym się kończy. Noszę na ręku taką opaskę, na której jest napis: "Każdy może zostać tatą, ale nie każdy potrafi być ojcem. Kocham cię tatusiu, twoja Laura". To jest dla mnie kredyt zaufania, który od niej dostałem. 

Redakcja informuje, że zdjęcia, jakimi został opatrzony artykuł, pochodzą z archiwum rodzinnego Państwa Strasburgerów, uprzednio zostały przez nich autoryzowane, a ich publikacja w tekście jest w pełni kontrolowana. 

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Anna Pawelczyk-Bardyga

Źródło zdjęcia głównego: Materiały prywatne rodziny Strasburgerów, nadesłane i autoryzowane

podziel się:

Pozostałe wiadomości