Leon Myszkowski o pracy i zarobkach DJ-a. "Jak ci się nie chce robić, to z niczego nie wyżyjesz" [TYLKO U NAS]

Leon Myszkowski
Leon Myszkowski o pracy i zarobkach DJ-a. "Jak ci się nie chce robić, to z niczego nie wyżyjesz"
Źródło: cozatydzien.tvn.pl
Leon Myszkowski w rozmowie z Anną Pawelczyk-Bardygą opowiedział o pracy DJ-a. Syn Justyny Steczkowskiej wyznał, że zainteresował się tym jeszcze w czasach szkolnych. "Nigdy nie tańczyłem. Totalnie jestem jak drewno. Więc uznałem, że trzeba jakoś troszkę inaczej wszystkim zaimponować" - wspominał. Początki nie były łatwe: nie wszyscy go lubili. Musiał grać na imprezach urodzinowych oraz weselach. "Powiedziałem sobie, że nigdy więcej" - mówił.

Anna Pawelczyk-Bardyga: Niedawno wyruszyłeś swoją pierwszą trasę koncertową. Był lekki stres?

Leon Myszkowski: Wiesz co, na pierwszym koncercie w Warszawie trochę tak. To jednak to jest hala koncertowa, Torwar, tam wchodzi kilka tysięcy osób, więc to robi trochę wrażenie. Szczególnie jak masz takie porównanie, gdzie o godzinie 18 jest totalnie pusto, a o 18.15 otwierane są bramki i nagle wchodzisz na tę scenę, patrzysz, a tam jest kilka tysięcy osób. Dla mnie to było duże przeżycie, po prostu.

To było takie spełnienie twoich marzeń, czy jeszcze jest może coś do odhaczenia na liście?

Myślę, że cały ten rok obecny będzie jeszcze lepszy pod kątem ilości i jakby jakości tych występów. W 2023 roku zagrałem 142 imprezy. W tym roku zobaczymy, czy ten rekord uda mi się pobić. Jak to liczyłem, to wychodzi, że gram jedną imprezę na 3 dni, czasem 2,5 dnia, coś w tym stylu. Więc całkiem nie najgorzej. Natomiast też mam nadzieję, że te występy będą większe. Może się też uda latem trochę bardziej, że tak powiem, docisnąć.

I będzie kolejna trasa koncertowa?

Z tego, co wiem, ma być, ale jeszcze nie wiem, kiedy.

Pochodzisz z artystycznej, z muzycznej rodziny. Czułeś kiedyś na sobie taką presję, że musisz pójść tą ścieżką?

Nie. Nikt nigdy do niczego mnie w sumie nie zmuszał, jeżeli chodzi o wybór zawodu czy jakichś tam zainteresowań. Chociaż nie, wróć (śmiech). Ojciec nas zmuszał do wędkarstwa, ale zostało to z nami do dziś. Raz do roku staramy się pojechać za granicę, do Szwecji, Finlandii, Norwegii na tydzień.

Twoja mama śpiewa, ty grasz jako DJ. Dlaczego akurat DJ-ka?

Jak miałem około 14 lat, zaczęły się jakieś imprezy w szkole. Nigdy nie tańczyłem. Totalnie jestem jak drewno. Więc uznałem, że trzeba jakoś troszkę inaczej wszystkim zaimponować. A że trochę się znałem na muzyce, może nie od dziecka, ale słuchałem dużo muzyki elektronicznej. Więc było to dla mnie dość naturalne. I tak się zaczęło.

Miałeś swoją inspirację?

Można powiedzieć, że wychowałem to może trochę za duże słowo, ale jak byłem młodszy, bardzo lubiłem te pierwsze utwory Swedish House Mafia czy tam właśnie Greyhound, Miami to Ibiza czy album Pitbulla, ten taki przełomowy można powiedzieć. Ja się na tym chowałem, bardzo lubię tę muzykę do dziś. Też wszystkie utwory Timbalanda z Nelly Furtado czy z Justiniem Timberlakem. To były takie pierwsze klubowe rzeczy, które jakoś tam mnie chowały w tym całym swoim DJ-skim świadku. No i tak mi już zostało.

Leon Myszkowski o zarobkach i początkach pracy jako DJ

Trudno było się przebić?

Myślę, że teraz jest ciężej. Teraz jest większa konkurencja, też dostępność jest inna. Kiedyś nie było tak dużo dostępnego sprzętu DJ-skiego. Miało go kilka sklepów w Warszawie. Na terenie Polski może ich było z 20. I to nie było tak, że idziesz do sklepu i kupujesz sobie konsolę DJ-ską. Po prostu było trochę inaczej.

Jak myślimy, opowiadamy o słynnych muzykach, to autorach piosenek, o gitarzystach, czasami o perkusistach. Natomiast o DJ-ach mam wrażenie, że mówi się nieco mniej. To jest trudna branża?

Specyficzna, hermetyczna też to na pewno. Jednak hermetycznie to jest wszystko bardzo zrobione. To nie da się tak z buta wejść i wiesz, nagle, że ktoś jest tutaj. Trzeba swoje, że tak powiem, wypracować, odbębnić, bo też nie wszędzie ma się wejście. Jedni cię lubią, jedni cię nie lubią.

Co było najtrudniejszego w twoich początkach?

Właśnie takie odbębnienie pierwszych imprez, czyli jakichś imprez, których niekoniecznie ma się ochotę zawsze grać. Pamiętam, miałem lat 17, to grałem czterdziestki, pięćdziesiątki, wesela, klimat rodem z Modern Talking, takie rzeczy. Nie mówię, że nie lubię tej muzyki, bo grać w klubie dla półtora czy dwóch tysięcy osób, kiedy wszyscy bawią się, jest super. Co innego jest troszeczkę grać na mniejszy parkiet dla dwudziestu osób na przykład, do kolacji. Ale takie imprezy też trzeba na początku drogi zawsze odbębnić.

Mam wrażenie, że DJ-e są troszeczkę postrzegani właśnie przez pryzmat grania wesel i takich różnych eventów. Czy to w jakiś sposób sprawia, że jest ci przykro?

Nie, no co ty. Sam gram eventy, tak zwane hałturki. To jest normalna sytuacja, gra się eventy zamknięte, gra się eventy otwarte. Tu w ogóle nie ma w tym nic złego. Ja przykład nie jestem DJ-em weselnym, ja nie gram wesel, ale mam świetnego przyjaciela, który super gra wesela. Więc to wszystko zależy. Każdy jest od czegoś, że tak powiem, każdy ma swoją niszę na rynku.

Mówisz, że nie grasz wesel, ale ciekawi mnie, czy jakby było twoje wesele....

Na swoim to jest co innego (śmiech), ale na cudzych weselach raz zagrałem w życiu. Po tym weselu powiedziałem sobie, że nigdy więcej. Po prostu nie odpowiadała mi atmosfera i tak już mi zostało.

Z muzyki da się dobrze żyć?

To zależy. Jeżeli chodzi o jakieś pieniądze ze streamingu czy tam z YouTube'a, to może na waciki do uszu? Ale generalnie rzecz biorąc, przy całych kosztach produkcyjnych, nawet jednego utworu, żeby to się zwróciło, to na YouTube trzeba zrobić co najmniej z milion wyświetleń, na Spotify'u co najmniej z 2-3 miliona odsłuchań, więc to jest bardzo płynne. Natomiast czy z muzyki jako z grania da się wyżyć? Tak, jak najbardziej, tylko trzeba pracować i trzeba chcieć. Znam kilka historii, gdzie się mówi: "Boże, jak z tej pracy wyżyć?" No ale przepraszam, jak ci się nie chce robić, to z niczego nie wyżyjesz. Już nie jesteśmy w czasach, gdzie się stoi, czy się leży.

Nazwałbyś siebie pracoholikiem?

W sumie nie wiem, czy pracoholikiem, nie umiem tego tak określić, ale pracuję dużo, bo lubię, że tak powiem, kupować sobie ładne rzeczy, Kseni ładne rzeczy, lubię wyjeżdżać często na wakacje, a samo się nie zarobi.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na TikToku, FacebookuInstagramie. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas. 

podziel się:

Pozostałe wiadomości