Mąż Marietty o kulisach ich związku i planach. "Jeszcze w tym roku będziemy rodzicami"

Marietta Witkowska i Patryk Świdowski niedawno wzięli ślub
Marietta Witkowska i Patryk Świdowski niedawno wzięli ślub
Źródło: Screen/ Instagram Marietty Witkowskiej
Marietta Witkowska niedawno wyszła za mąż za miłość swojego życia. Patryk Świdowski w rozmowie z Anną Pawelczyk-Bardygą opowiedział o pierwszym spotkaniu z gwiazdą "Hotelu Paradise", towarzyszącej jego ukochanej sławie, która z czasem zaczęła przelewać się również na niego oraz o porównaniach do jej byłego partnera Chrisa Ducci. Mąż Marietty Witkowskiej przyznał także, że do ostatniej chwili przed ślubem martwił się o to, czy jego ukochana na pewno zjawi się przed ołtarzem. Na szczęście ceremonia odbyła się bez większych wpadek, a świeżo upieczeni małżonkowie nie ukrywają, że jeszcze w tym roku chcieliby stać się rodzicami.

Marietta Witkowska to jedna z największych gwiazd "Hotelu Paradise". Celebrytka wygrała pierwszą edycję programu razem z Chrisem Duccim, jednak ich relacja nie przetrwała próby czasu i niedługo po zakończeniu zdjęć oboje zaczęli nowe życie: Chris Ducci właśnie spodziewa się drugiego dziecka, a Marietta Witkowska niedawno wyszła za mąż. Patryk Świdowski wywrócił imprezowe życie zwyciężczyni "Hotelu Paradise" do góry nogami, więc nic dziwnego, że momentalnie stał się ciekawostką dla fanów swojej żony i sam dziś może nazywać się influencerem. Mąż Marietty Witkowskiej w swoim pierwszym wywiadzie opowiedział o ich pierwszej, zaaranżowanej przez koleżankę randce, kompletnej zmianie życia, decyzji o szybkim ślubie, a także o blaskach i cieniach popularności. Patryk Świdowski zdradził także, że razem z żoną chcą starać się o powiększenie ich rodziny.

Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na FB
Zapraszamy na profil cozatydzien.tvn.pl na FB

Mąż Marietty Witkowskiej o ich pierwszej randce i szybkim ślubie

Anna Pawelczyk-Bardyga, cozatydzien.tvn.pl: Gdy poznałeś Mariettę, była już osobą bardzo popularną. Stresowałeś się przed waszym pierwszym spotkaniem?

Patryk Świdowski, mąż Marietty Witkowskiej: Szczerze nie, Mariettę spotykałem już wcześniej, mieliśmy wspólnych znajomych. Nie interesowałem się wcześniej programem, w którym wystąpiła, natomiast te osoby popularne zawsze gdzieś się przewijały w moim życiu. Miałem styczność z celebrytami dzięki pracy, ponieważ często sponsorowaliśmy ich jako firma, byłem więc z tym obyty. Natomiast Marietta mnie speszyła jako osoba. Miała taki swój wzrok, którym na mnie popatrzyła i nie wiedziałem, co powiedzieć. To był stres związany z zauroczeniem.

Pamiętasz jeszcze, jak wyglądała wasza pierwsza randka?

Poprosiłem koleżankę, żeby się z nią umówiła, a ja miałem przyjść na obiad (śmiech). To było całkiem spontaniczne, byliśmy w cztery osoby, bo ta koleżanka akurat wtedy była z moim kolegą. On akurat się nie pojawił, bo nie dojechał (śmiech), ale ja przyszedłem. To było przed jedną z operacji, jakie przeszła Marietta i tak się właśnie poznaliśmy. Pamiętam, że pojechałem tam prosto po fryzjerze (śmiech) i jak się później dowiedziałem, spodobałem się wtedy Marietcie. Po spotkaniu ona przejrzała moje zdjęcia, ja jeszcze raz jej i tak pojawiły się te pierwsze iskry.

Tak naprawdę wasza relacja szybko weszła na wyższy poziom. Kiedy poczułeś, że Marietta jest tą jedyną?

Bardzo szybko to poczułem. Wcześniej w poważnym związku byłem tylko raz, dwa lata i było to w liceum. Potem przez lata byłem singlem, nie szukałem dziewczyny na siłę, obracałem się w różnych towarzystwach, chodziłem po mieście, wylatywałem też często za granicę. Prowadziłem życie, które nie godziło się ze związkiem i poświęcałem się bardzo pracy. Wiedziałem, że to nie jest na to czas, a dodatkowo nie poznałem wtedy żadnej osoby, z którą chciałbym się związać. Wiedziałem jednak, że jeśli taką już spotkam, to poczuję to. Tak właśnie było z Mariettą, pierwsze spotkanie i od razu maślane oczy. Pojawiły się też tak zwane motylki w brzuchu. Wiedziałem, że to jest właśnie to i że muszę spróbować. Stwierdziliśmy spontanicznie, że pojedziemy razem na wakacje. Było nam tam ze sobą dobrze, dogadywaliśmy się, mieliśmy też bardzo podobny schemat spędzania wolnego czasu, czyli aktywnie. Dużo chodziliśmy, nie leżeliśmy non stop na leżakach i po tych wakacjach Marietta zapytała mnie wprost "Patryk, czego ty właściwie oczekujesz? Oczekujesz, że się tylko pospotykamy, czy może czegoś poważniejszego?". Odpowiedziałem jej bez zastanowienia, że chciałbym, by było to coś poważnego i chciałbym sprawdzić, jak to będzie. Było to dla mnie tak ciekawe, a ona tak interesującą osobą, że nie mógłbym sobie pozwolić na to, by nie spróbować. Potem od razu zaczęły się poważne rozmowy. Powiedziałem jej, że mi się to nie wydaje, tylko ja wiem, że jest moją bratnią duszą i że niedługo dam jej pierścionek, ponieważ chcę, by była moją żoną. Marietta zapytała mnie wtedy "Jak sobie to wyobrażam? Zaręczyny i ślub za rok, dwa lata?". Odpowiedziałem, że nie, ślub ma być od razu (śmiech).

Marietta wcześniej uchodziła za bardzo imprezową osobę. Jak na to zareagowała?

Ja też taki byłem. Właśnie najlepsze jest to w tym wszystkim, że zarówno moi, jak i jej znajomi nie wierzyli w to, że zaszła w nas taka przemiana. Jesteśmy idealnymi przykładami osób, które muszą się wyszaleć, wybawić się i nagle chcą czegoś poważniejszego. Powiedzmy sobie szczerze: jak człowiek chodzi na imprezy, to później budzi się sam, nie ma koło niego w łóżku osoby, do której mógłby się przytulić. Marietta od razu stała się moim najlepszym przyjacielem, więc teraz nie mam potrzeby np. spotkania się z kolegą, ponieważ wolę z nią pojechać na weekend i wiem, że będę się świetnie bawił, wypocznę i będę zadowolony. Co do jej reakcji na szybki ślub, ona też tego bardzo chciała. Powiedziała wprost, że jakbym ja chciał, by to przebiegło w typowy dla innych par sposób, czyli zaręczyny i ślub za kilka lat, to dla niej jest to bez sensu. Nie było nacisku, to była wspólna decyzja i właśnie dlatego to zrobiliśmy. Gdyby u kogoś z nas pojawiło się chociaż trochę niepewności, to byśmy nie wzięli ślubu.

Marietta z "Hotelu Paradise" planuje ślub
Marietta Witkowska i Patryk Świdowski szykują się do ślubu. W Dzień Dobry TVN opowiedzieli, jak się poznali i jakie mają plany na przyszłość.
Źródło: Dzień Dobry TVN

Patryk Świdowski o porównaniach do Chrisa Ducci i "Hotelu Paradise"

Wróćmy na chwilę do samego "Hotelu Paradise", który jak mówiłeś, nigdy cię nie interesował. Wiem, że mieliście taki układ, że nigdy nie obejrzysz odcinków z udziałem Marietty. Dalej trzymacie się tego postanowienia?

Tak, trwamy. Jedyne, co w tej kwestii się zmieniło to to, że wcześniej nie oglądałem żadnego sezonu aż do teraz. Ostatni sezon obejrzałem i to każdy odcinek, oboje nie mogliśmy się już doczekać kolejnych. Wtedy stwierdziliśmy, że może też obejrzymy jakiś z wcześniejszych, ale sezonu, w którym była Marietta, nie chcę oglądać i jakoś mnie do tego nie ciągnie. Ona miała tam swoją relację i wiem, że wywodzi się z tego programu, dzięki niemu osiągnęła sukces. Wygrała go ze swoim byłym partnerem, ale musiało tak być, bo dzięki temu dziś jest tu, gdzie jest. Natomiast ten związek to przeszłość. To jest to samo, jakbym ja wszedł w stare galerie zdjęć i pokazywał jej wakacje z byłą dziewczyną. Nie robi się takich rzeczy, bo to bezsensowne. Jeśli chodzi o Chrisa, to jak najbardziej życzymy mu wszystkiego dobrego. Wiem, że ma drugie dziecko w drodze i ani mnie to nie boli, ani nie dążę na siłę do tego, by patrzeć, jak Marietta do tego wszystkiego doszła, ponieważ mógłbym zobaczyć coś, co by sprawiło, że poczułbym smutek.

Internauci często natomiast tego nie rozumieją i kiedyś wiele razy porównywali cię do Chrisa. Byłeś na to przygotowany, gdy zaczynałeś związek z Mariettą? Jak na to reagowałeś?

Nie byłem na to przygotowany, ponieważ też nie czuję się do nikogo podobny. Śmieję się z tego, ponieważ na ulicy zdarzyło mi się, że podszedł do mnie ktoś i poprosił o zdjęcie, bo myślał, że jestem Agustinem Egurrolą (śmiech). Według mnie natomiast nie przypominam absolutnie Agustina, ale zdarzają się takie sytuacje. Spojrzałem kiedyś na zdjęcia Chrisa i pomyślałem "Kurde, ten gość jest zupełnie inny, więc dlaczego mnie oni do niego porównują?". Marietta mi to wytłumaczyła, że być może są uszczypliwi i że istnieje coś takiego jak hejt i że ludzie może chcą spróbować mnie zranić. Natomiast ja kompletnie to zlałem, bo nie utożsamiam się z Chrisem.

Marietta nie była pierwszą popularną osobą w twoim towarzystwie. Da się w ogóle przyzwyczaić do sławy? Ty też sam już troszeczkę zaczynasz być postrzegany jako influencer. W końcu na Instagramie śledzi cię już prawie 30 tysięcy osób.

Po części się stałem trochę tym influencerem, chcąc nie chcąc, bo Marietta ma swoją rzeszę fanów i wiele osób interesuje się naszym życiem. Jestem na to otwarty. Mówiłem kiedyś Marietcie, że możemy coś nawet zrobić na YouTube, gdy będzie na to czas. Teraz skupiam się jednak na biznesie i kompletnie nie mam na to czasu, a wszystkie swoje relacje w sieci traktuję w formie zabawy. Do popularności natomiast da się przyzwyczaić. Zawsze otaczałem się osobami, które były bardzo rozpoznawalne czy to w Polsce, czy też poza granicami kraju. Zawsze to było obok mnie.

Marietta Witkowska i Patryk Świdowski chcą powiększyć rodzinę

Teraz twoja popularność na pewno się zwiększyła, bo jesteście już z Mariettą po ślubie, o którym było bardzo głośno. Jak się czujecie jako świeżo upieczeni małżonkowie? Ślub zmienił coś w waszym życiu?

W naszej relacji nie zmienił nic, ponieważ ona cały czas jest świetna i z każdym dniem coraz lepsza. Wiadomo, że tak jak w każdym związku zdarzają się małe zatarcia, ale to są kłótnie naprawdę o małe pierdoły. Nie odzywamy się wtedy do siebie godzinę lub dwie, ale nie jestem w stanie wytrzymać dłużej w takiej atmosferze, bo od razu staję się smutny (śmiech). Ja w kłótni zawsze jestem najbardziej poszkodowaną osobą, nawet jeśli sam ją wywołam (śmiech), ponieważ od razu chcę się godzić.

Marietta w takim razie jest zawsze na wygranej pozycji (śmiech).

Tak, zawsze wygrywa. To ja zawsze przeproszę, akurat pod tym względem jestem bardzo dobry (śmiech). A wracając do pytania o sam ślub, to dał nam pewność. To jest jednak sakrament, który sprawia, że mamy być ze sobą do końca życia. Utwierdza nas w przekonaniu, że podjęliśmy dorosłą, odpowiedzialną decyzję i pokazuje, do czego chcemy dążyć. Marietta jeszcze kilka chwil przed ślubem, gdy było już wszystko ustalone, pytała mnie "Patryk, na pewno tego chcesz? Bo jeśli nie, to się nie obrażę, jeszcze tego nie ogłosiliśmy". Trzeba pamiętać, że zaraz wiedziała o tym cała Polska. Chcieliśmy być małżeństwem w stu procentach. Chociaż do ostatniej chwili i ja i ona baliśmy się, że któreś z nas się nie pojawi przy ołtarzu (śmiech).

Na szczęście ślub się udał, podróż poślubna też już za wami. Marietta ostatnio coraz odważniej mówi o chęci powiększenia waszej rodziny. Jesteś już gotowy na bycie tatą?

Jestem gotowy. Już przed ślubem stwierdziliśmy, że jeśli coś by się wydarzyło, to będziemy z dziecka bardzo zadowoleni. Po ślubie poczuliśmy natomiast, że jeszcze w tym roku będziemy rodzicami i naprawdę zaczęliśmy poważnie podchodzić do tematu. Zastanawialiśmy się, jakby to wyglądało i jak chcemy wychować dziecko. Zaczęły się poważne rozmowy właśnie odnośnie rodzicielstwa, wychowania, tego, w którą stronę chcielibyśmy to pokierować. To jest temat, który ostatnio często pojawia się w naszym domu. 

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Anna Pawelczyk-Bardyga

Źródło zdjęcia głównego: Screen/ Instagram Marietty Witkowskiej

podziel się:

Pozostałe wiadomości