Aleksandra Głowińska, cozatydzien.tvn.pl: Nowy rok, nowa ty. Nie mogę nie zapytać o spektakularną metamorfozę.
Fabienne Wiśniewska: Powód jest prosty: po prostu potrzebowałam jakiejś zmiany. Zmiany czegokolwiek, niekoniecznie fryzury. A że farbowanie włosów to najłatwiejszy sposób… (śmiech). Miałam już kiedyś blond włosy. Nawet kilka razy. W zasadzie za każdym razem, kiedy chcę zmienić fryzurę, rozjaśniam włosy. Potem wracam do naturalnego brązu i tak w kółko.
Dobrze się czujesz w nowym wydaniu?
Na pewno muszę się przyzwyczaić do nowego looku, ale Kajetan Góra, do którego chodzę od lat, zawsze robi wszystko, żebym była zadowolona i dobrze się ze sobą czuła.
Przyznam szczerze, że jak widziałyśmy się ostatnio, to widziałam w tobie więcej taty niż mamy. W jasnych włosach te proporcje się zmieniły.
Możliwe. Mamy podobnie pofarbowane włosy, ale całe życie słyszę, że jestem podobna do taty (śmiech). Sama już nie wiem, jak jest.
Ale to w ostatnim czasie nie był twój jedyny eksperyment z wyglądem. Niedawno odbyła się twoja studniówka. Miałaś doczepiony kucyk i szpilki, chociaż, jak wyczytałam na Instagramie, wytrzymałaś w nich tylko trzy minuty (śmiech).
Zatańczyłam w nich tylko poloneza i od razu je zdjęłam (śmiech).
Jak się czułaś w takim kobiecym wydaniu, które zdecydowanie rożni się od tego, jak wyglądasz na co dzień?
Było ciężko. Długo nie mogłam znaleźć sukienki, która by mi się podobała i zakrywała to, co chciałabym, żeby było zakryte. Ostatecznie poszłam w sukience mamy sprzed 15 lat, którą krawcowa mi skróciła. Ogólnie czułam się dziwnie. Na początku nie chciałam wyjść z domu, bo miałam poczucie, że nie wyglądam jak ja. Nie czułam się w 100 proc. dobrze. Ale finalnie, jak do sukienki doszedł makijaż i fryzura, byłam zadowolona. Studniówka była super i mój wygląd mi odpowiadał.
Trudno, żeby nie była super, jak miałaś za swoimi plecami taką obstawę.
(śmiech). Tak, było nas bardzo, bardzo dużo. To mnie zszokowało. Był Xavier z Wercią, swoją dziewczyną, mama, Filo i tata z Polą.
Zrobili show?
Trochę tak. Mimo że staliśmy w rogu i tak podchodzili do nas ludzie przywitać się czy zrobić zdjęcie. Zwracali na nich uwagę, ale nie w taki bezczelny sposób, tylko bardzo miło. A bywa różnie. Ludzie w moim wieku potrafią zachowywać się w niefajny sposób. Tu na szczęście wszystko odbyło się kulturalnie i bardzo przyjemnie. Ale moja szkoła taka jest, więc szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego innego.
Zobacz wideo:
TELEFON ZAUFANIA
Rząd zdecydował, że nie będzie dłużej wspierał finansowo Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Xavier ostro zareagował na tę decyzję. W jednym z wywiadów przyznał, że sam miał myśli samobójcze. Jesteście z bratem bardzo blisko. Wiedziałaś, że źle się czuje?
Wiedziałam. Nie chcę mówić, że to, że takie myśli przychodzą do ludzi w naszym wieku jest oczywiste, ale z moich obserwacji wynika, że w dzisiejszych czasach depresyjne stany wśród młodzieży to norma. Takie myśli przychodzą czasem raz, czasem kilka razy, czasem zostają na dłużej. To, jak szybko udaje się z nimi uporać, to kwestia indywidualna.
Dlaczego tak jest twoim zdaniem?
Duża część młodzieży myśli, że to jedyne wyjście. Że to najłatwiejsze rozwiązanie problemu. Albo że oni sami są problemem i jak znikną, to wszystko się rozwiąże. Ale to nieprawda i nie można tak myśleć. Niektórzy nie chcą stawiać czoła swoim problemom albo nie wiedzą, jak się do tego zabrać, a wstydzą się prosić o pomoc lub nie mają środków, by skorzystać z profesjonalnej opieki psychologa czy psychiatry. Mamy z Xavierem bliską relację. Rozmawiamy bardzo często. Już nie codziennie, bo on wyprowadził się od nas i teraz mieszka ze swoją dziewczyną, ale oboje mamy świadomość, że w razie jakiegokolwiek problemu czy złego samopoczucia możemy na siebie nawzajem liczyć. On zawsze jest pierwszą osobą, do której dzwonię, kiedy chcę się czymś podzielić. Wiem, że w drugą stronę działa to tak samo. Razem przechodziliśmy przez te trudniejsze okresy na etapie dojrzewania, ale ja też jestem takim człowiekiem, że nie narzucam się z pomocą. Jeśli ktoś o nią poprosi, na pewno ją dostanie, ale nie chcę nikogo tym osaczyć czy ingerować w jego sferę emocjonalną. Nie chcę robić czegoś wbrew komuś.
Ty dzielisz się smutkami czy przeżywasz w środku?
Ja należę do grona osób, które wszystko przeżywają w środku, ale wiem, że niektórym jest łatwiej, kiedy podzielą się troskami z kimś z zewnątrz. Kiedy Xavier przechodził przez trudny czas, byłam dla niego. Ma to wsparcie nie tylko ode mnie, ale i od całej naszej patchworkowej rodziny. Każdy z nas może liczyć na wzajemną pomoc. Nikt nie pomyślałby w takiej sytuacji: "Nie chce mi się" albo że nie jesteśmy w pełni rodziną, bo mamy różne mamy. Nikt nigdy by tego nie rozpatrywał w tej kategorii. Wzajemna pomoc to fundament naszej relacji.
Etap dojrzewania dla ciebie był równie trudny, co dla Xaviera?
Na pewno każdemu z nas przechodzą podobne myśli przez głowę. Ale zawsze wtedy myślałam o swoich bliskich. Że nie mogłabym im sprawić takiego bólu i cierpienia. Moją siłą jest moja rodzina. Dlatego dla mnie to jest absurd, że dofinansowanie na Telefon Zaufania zostało cofnięte. Na szczęście udało nam się zebrać dużo pieniędzy, by cały czas mógł działać i jestem z tego bardzo dumna. W szkole mieliśmy spotkanie z ludźmi, którzy odbierają te telefony. Wielu się wydaje, że nikt tam nie dzwoni, że nikt nie prosi o taką pomoc. Ale to nieprawda. Bardzo dużo osób dzwoni, ale nie przyznaje się do tego ze względu na wstyd. Ale to nie powód do wstydu, tylko akt odwagi. To profesjonalna pomoc. Nikt cię nie pyta o nazwisko. Jeśli nie masz wsparcia w rodzinie albo pieniędzy, by umówić się do specjalisty, to co masz zrobić? To często jedyna opcja. Bardzo potrzebna, szczególnie w czasach pandemii. Dużo mniej wychodzimy z domu, dużo mniej się spotykamy, w szkole jest nauczanie zdalne. Ludzie potrzebują socjalizacji, której brakuje. Coraz więcej przebywamy sami przez co coraz więcej dziwnych myśli kłębi się w naszej głowie. Tym bardziej powinniśmy Telefon Zaufania utrzymywać, a nie ucinać dofinansowanie. Jestem dumna ze swojego brata, że poruszył ten temat. Dzięki temu ludzie mogą zobaczyć, że nie tylko oni tak mają, że nie są w tym sami. Wiem, że gdyby ktoś napisał do Xaviera, on nigdy nie odmówiłby osobie w potrzebie rozmowy.
Ale ty też poruszasz ten temat w mediach społecznościowych.
Mój pierwszy post na Instagramie poświęcony jest inicjatywie niewiele starszych ode mnie osób, które oferują nieprofesjonalną pomoc osobom w potrzebie. Nie są lekarzami, ale oferują siebie i swój czas. Można do nich napisać, porozmawiać. Projekt nazywa się "Młodzi dla Młodych". Robią naprawdę fajne rzeczy.
RODZINA
Wasze rodzinne, świąteczne zdjęcie podbiło sieć. Ciepłe relacje macie nie tylko od święta?
Oczywiście! Teraz mój najmłodszy brat, Falco, obchodził urodziny. Wszyscy pojawiliśmy się u taty i wspólnie świętowaliśmy. Mimo że każdy z nas mieszka gdzieś indziej, pod koniec dnia zawsze jesteśmy dla siebie. I nie chodzi tylko o moje rodzeństwo. Nawet dzieci Poli, które nie są ze mną spokrewnione, zawsze mogą liczyć na moją pomoc. Jestem dla nich. Wspólnie tworzymy tą jedną rodzinę. To dobrze prosperuje. Jest dobrze poukładane.
Często się widujecie?
Niezbyt. Nie zawsze, kiedy jesteśmy u taty, oni też są. Ale z najstarszą córką Poli, Julą, wspólnie robiłyśmy prawo jazdy, chodziłyśmy razem do knajpy. Lubimy się i swoje towarzystwo. Nie ma między nami żadnej zawiści czy złości. Vivcia dołączyła teraz do nas i chodzimy razem na zajęcia taneczne, więc widujemy się minimum dwa razy w tygodniu. Wszyscy staramy się utrzymać te relacje na tyle, na ile nam pozwala czas. Wiadomo, że każde z nas ma swoje życie, swoje dodatkowe zajęcia, pasje. Ale zawsze szukamy wspólnego mianownika, żeby spędzić parę chwil ze sobą.
Myślisz, że te więzy, które macie, są wyjątkowe?
Z tego co słyszę od innych ludzi, którzy też mają przyrodnie rodzeństwo, nie wszyscy mają takie relacje. Nie wiem w sumie od czego to zależy. Może od dojrzałości? Nie zastanawiam się, czy jesteśmy pełnym rodzeństwem, czy przyrodnim. Nie myślę o tym, czy nasze mamy się lubią czy nie lubią, chociaż akurat mamy to szczęście, że się bardzo lubią. Po prostu jesteśmy rodziną. Zresztą nawet gdyby nasze mamy się nie lubiły, a my mielibyśmy złe stosunki z tatą – nie ma to żadnego wpływu na naszą relację jako rodzeństwo.
Ostatnio twoja mama mówiła w wywiadzie, że takie relacje, jak ma z Anią Świątczak, trzeba sobie wypracować i że mają dużo wspólnego.
Tak, to jest bardzo dobry duet. Mają takie poczucie humoru, że czasem, jak żartują, to śmieją się tylko we dwie. Często jest tak, że kobiety nie lubią kolejnej żony swojego byłego męża. Ich to nie dotyczy. Mają super kontakt, świetnie się dogadują. Uważam, że to super. Szkoda marnować życie na grzebanie w przeszłości. Trzeba iść do przodu, a nie patrzeć na to co było. Niektórym rodzinom nie zależy na tym, żeby dzieci utrzymywały ze sobą kontakt. Zdarza się, że mama mówi: „A te dzieci to są takie i takie”. U nas wszyscy dbają o to, żebyśmy trzymali się razem. Uważam, że to niesamowite. Mało jest osób, które potrafią puścić przeszłość w niepamięć, oddzielić ją grubą kreską i żyć tak, żeby wszystkim było jak najlepiej.
Nie da się ukryć, że jest to pewnego rodzaju fenomen w show-biznesie. Nie wszystkim udaje się tak to wszystko zgrać. Zresztą, jak przeglądam Twój profil na Instagramie, to widzę, że często sobie z Polą komentujecie posty. Wasza relacja z boku wygląda na przyjacielską.
Wszyscy mamy z Polą dobre stosunki. W tym wszystkim chodzi o to, żeby tata był szczęśliwy. Nic więcej mnie nie interesuje. Chcę, żeby czuł się dobrze i żeby ktoś go dobrze traktował. Jeśli z Polą jest mu dobrze, to czemu nie? Nie zastanawiam się nad tym, czy powinnam ją lubić, czy nie. Dobrze im jest razem, ja się z tego powodu cieszę, więc dbam o to, żeby nasza relacja też była w porządku.
O, o wilku mowa. Właśnie przyszło mi powiadomienie, że twój tata udostępnił post. Pisze o okularach do czytania i powiększaniu literek w telefonie (śmiech).
Lubię czytać taty opisy na Instagramie (śmiech). Ludzie w naszym wieku już nie wstawiają takich opisów, a one mają swój urok. Uwielbiam też, jak starsi ludzie ustawiają sobie największą możliwą czcionkę w telefonie i jak przychodzi SMS, to nie widzą treści całej wiadomości, tylko same sylaby (śmiech). To zabawne, ale wydaje mi się, że czas się zatrzymał dla moich rodziców. Oboje podążają za trendami, oczywiście na swój własny sposób. Nie zatrzymali się na swoim pokoleniu. Możemy z nimi pogadać jak z przyjaciółmi. To bardzo ważne. Zawsze mogę się do nich zwrócić, kiedy coś mnie trapi. To częsty problem, że rodzic jest rodzicem i na tym kończy się jego rola. Wiem, że w ich czasach problemy były inne. Nie żyli w świecie wyidealizowanych wizerunków na Instagramie. Każdy czas ma swoje kanony piękna, ale teraz kanonem są wyphotoshopowane zdjęcia, co dla ludzi w moim wieku jest dobijające. Widzisz kogoś pięknego na Instagramie, potem patrzysz na siebie i widzisz, że tak nie wyglądasz. Przez to tworzą się kompleksy. Nasi rodzice zdają sobie sprawę z tego, że tak jest i starają się nam pomóc sobie to poukładać.
Co lubisz najbardziej w swoich rodzicach?
Lubię w swoich rodzicach to, że potrafią żyć chwilą. Starają się iść do przodu z podniesioną głową, mimo tego, co im się przydarzyło. Są dla mnie autorytetami pod względem siły i pracowitości.
Zobacz również:
- Małgorzata Ostrowska dyskryminowana ze względu na wiek? "Były problemy z zamieszczeniem mojego wizerunku na okładkach"
- Łukasz Wasielewski z "Top Model" w związku z uczestniczką 8. edycji. "Wspaniała miłość mi się przydarzyła"
- Martyna Wojciechowska porusza ważny temat. "To ja 10 lat temu na chyba najgorszym zdjęciu w życiu"
Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: Fabienne Wiśniewska/materiały własne