Łukasz Bogusławski z "Top Model" o nietypowej urodzie. "Dopisywano mi wszelkie choroby"

Łukasz Bogusławski
Łukasz Bogusławski z "Top Model". Jak wygląda teraz jego kariera?
Źródło: X-News
Łukasz Bogusławski to jeden z najbardziej rozpoznawalnych uczestników "Top Model". Niespotykana uroda sprawiła, że w kilka chwil zapadł w pamięć jurorów i widzów. Jako model i dorosły mężczyzna wie, że wygląd jest jego ogromnym atutem. Niestety, do niedawna musiał mierzyć się z hejtem w najgorszej postaci.

Łukasz Bogusławski o "Top Model"

Dagmara Olszewska, cozatydzien.tvn.pl: "Top Model" zmienia życie?

Łukasz Bogusławski: Wydaje mi się, że "Top Model" daje platformę do bycia bardziej rozpoznawalnym, ale czy zmienia życie? Program na pewien czas przylepia łatkę modela, influencera. Myślę, że większość ludzi ma już świadomość, że to nie jest program wyłącznie poświęcony modzie. "Top Model" daje możliwości startu w wielu branżach, w szeroko rozumianym show-biznesie. Na palcach jednej ręki można zliczyć, ilu uczestników poświęciło się wyłącznie modzie, a nie telewizji, mediom społecznościowym. 

Jaki był Twój plan na program? Udało Ci się zrealizować swoje założenia?

Mój plan był prosty - pójść i zaistnieć. Nie miałem nic innego w głowie. Wiedziałem, że będę rozpoznawalny po tym programie, ale cel w głowie przyświecał mi jeden - stać się najlepszym modelem. Czy udało mi się go zrealizować? Wiadomo, że mogło być lepiej. Miałem duże aspiracje. Ogólnie niczego nie żałuję. Może nawet dobrze, że odpadłem w tym momencie, w którym odpadłem. 

Byłeś zdziwiony tym, że odpadłeś?

Nie, bo byłem trzy razy z rzędu w zagrożonej trójce, więc to w końcu musiało się stać. Gdyby mnie nie wyrzucili, to w internecie pewnie byłoby wielkie trzęsienie ziemi, że mam lepiej czy łatwiej. W mojej sytuacji na tamten moment były już tylko dwie opcje. Albo z zagrożonego uczestnika mogłem wspiąć się na wyżyny i wygrać program, albo po prostu mogłem odpaść.

Przez jurorów, widzów, internautów byłeś typowany na faworyta tego sezonu. W swoich oczach też nim byłeś?

Tak. Byłem swoim faworytem. Nie ukrywam tego. Wyglądałem zupełnie inaczej niż wszyscy. Nadal wychodzę z tego założenia, że mam predyspozycje na dobrego modela, którym myślę, że jestem. W modelingu liczy się to, ile oczu zwróci się ku tobie, na ile się wyróżnisz i na ile jesteś nie do zastąpienia. A jeśli ktoś wyróżnia się wyglądem, ma w sobie charakterystyczne cechy, których nie da się powielić, to ma to znaczący wpływ na losy kariery. Miałem wobec siebie bardzo duże pokłady aspiracji i motywacji.

"Top Model" było drzwiami do świata mody i show-biznesu. Z jakimi trudnościami w zawodzie spotykasz się teraz? Dalej możesz opierać się na swojej wyjątkowości? 

Jeśli chodzi o modeling, to najczęstszym problemem jest dobranie ciuchów na moje rozmiary. Prawda jest jednak taka, że jeśli ktoś widzi mnie w danej roli i chce mnie do projektu, to te ubrania się znajdą. Uważam, że w modzie trzeba być kameleonem, to nie zawsze jest łatwe, ale bardzo satysfakcjonujące. Pozostałe problemy, jakie się zdarzają to praca z różnymi ludźmi. Każdy projektant, agencja czy fotograf mają inne wymagania i założenia. 

CZT - projekt zima
Mariusz Jakubowski z "Top Model" o budowaniu relacji w dobie social mediów
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Łukasz Bogusławski z "Top Model" o hejcie

W programie sporo opowiadałeś, że ze względu na swoją urodę doświadczyłeś dużego hejtu. Kiedy najbardziej odczułeś jego złą moc?

O dziwo najbardziej odczułem hejt podczas emisji programu. Wtedy dostawałem setki, a może nawet i tysiące obraźliwych wiadomości. To miało różne oblicza i nie dotyczyło tylko mnie. Ludzie pisali nawet do mojej rodziny. Przypisywali mi choroby, wyzywali na wszystkie możliwe sposoby. Wiedziałem, że muszę się na to przygotować, ale nie spodziewałem się skali tego problemu. Na szczęście mam twardą skorupę i potrafię sobie z tym dobrze radzić.

Mam wrażenie, że jesteś ewenementem na skalę Polski pod względem hejtu. Krytykowano i obrażano Cię wyłącznie ze względu na to, jak wyglądasz.  

Podobnie to odbieram, ale jakkolwiek narcystycznie by to nie zabrzmiało, uważam, że ludzie nie mają mi czego zarzucić jeśli chodzi o osobowość, charakter, przysposobienie, humor i obycie w towarzystwie. To nigdy nie było dla mnie problemem. Potrafię się dostosować i myślę, że jestem na tyle elokwentny, że wiem kiedy się odezwać, a kiedy nie. Ludzie tego nie podważają, bo wiedzą, że przegrają w tej dyskusji. Jedyne, do czego mogą się przyczepić to wygląd, a do takich przytyków mogę się odnieść lub po prostu o nich zapomnieć. Wiadomo, że do czegoś musieli się przyczepić. Prawda jest też taka, że choć podczas emisji negatywnych wiadomości dostawałem najwięcej, to nie usłyszałem na swój temat nic nowego. Dostawałem po 100, a nawet 1000 wiadomości dziennie, że jestem chory, wyglądam jak kościotrup, śmierć, zombie, anorektyk. Nazywano mnie wszystkimi przezwiskami, dopisywano mi wszelkie choroby. I czy to coś zmieniło? Jestem wyłącznie silniejszy.

Zdarza się, że wchodzisz w polemikę z hejterami. To próba walki ze złą stroną internetu czy obrony własnej?

Staram się uświadamiać ludzi. Wiadomo, że są takie dni, kiedy wszystko jest źle, czuję się jak śmieć, a jeszcze dodatkowo dostaję kilkadziesiąt obraźliwych komentarzy. No to wtedy mam jeszcze gorszy dzień, ale w większości mój humor i charakter pozwalają mi na odbicie tego hejtu. Mógłbym się zamknąć w sobie i mieć w dupie to, co piszą inni, ale to nic nie dałoby mi i innym. Nie każdy ma tak grubą skorupę jak ja i to, co dla jednych jest głupim komentarzem, innych może dobić. Staram się walczyć z hejtem na różne sposoby. Zazwyczaj robię to prześmiewczo i staram się zastosować coś w rodzaju terapii szokowej. To często działa na ludzi mocno i szybko. Hejterzy nie są bezkarni i tę wiedzę trzeba rozpowszechniać. Jeśli odpowiednie służby, czy moderatorzy portali internetowych tym się nie zajmują, to uważam, że czasem można pozwolić sobie na bezpośredni zwrot do hejtera. Jeżeli jesteś gotowy na hejt, to musisz być gotowy na odpowiedź. A jeśli nie jesteś, to znaczy, że… Zresztą, nie chcę nikogo obrażać. 

Usłyszałeś "przepraszam" od tych, którzy cię obrażali?

Tak. Zazwyczaj to dzieje się w prywatnych rozmowach. Nawet od tych, którzy obrażali mnie gdy byłem dzieckiem. Po emisji programu kilka z tych osób odezwało się do mnie i przeprosiło. To było miłe, ale nigdy nie traktowałem siebie jako ofiary, nie dawałem sobie wejść na głowę

Czego widzowie i twoi fani mogą o Tobie nie wiedzieć, czym mógłbyś nas zaskoczyć?

Myślę, że wiele osób zaskoczyłoby to, że modeling jest w moim życiu obecny, ale nie jest już na piedestale. Kończę właśnie pisać licencjat po norwesku, niedawno zacząłem swoją serię podcastów. Nazwałem go "Dobry Przykład" i moim założeniem jest to, by rozmawiać z ludźmi, którzy mogą i są, lub powinni być inspiracją dla innych.

Łukasz Bogusławski o propozycjach z dzieciństwa

Jako dziecko otrzymywałeś propozycje kontraktów modelingowych, jednak nie korzystałeś z nich ze względu na umowy. Co było w nich tak niekorzystnego, że zrezygnowałeś z marzeń?

Pierwszy raz zaczepił mnie ktoś na ulicy gdy miałem 13 lat. Byłem bardzo wysoki, nie wyglądałem na swój wiek, więc chcieli mnie zaangażować w pracę modela. Wtedy jednak prawo w Polsce było trochę inne i osoby w moim wieku nie mogły podpisać żadnej agencyjnej umowy. Do 19. roku życia grałem też w koszykówkę i nie chciałem łączyć tego z modą, chociaż wizja sławy i pieniędzy była kusząca. Chodziłem na spotkania z przedstawicielami, którzy obiecywali mi złote góry. Na moje szczęście — moja mama jest prawnikiem, czytała te umowy i była w szoku, jak złe warunki nam proponowano. Jeżeli ktokolwiek podpisywał takie umowy, to był niespełna rozumu. Były konstruowane tak, żeby być jak najmniej korzystne dla modela. Zostałem w domu, skoncentrowałem się na nauce i koszykówce, wiedziałem, że modeling mi nie ucieknie. No i miałem rację. 

Rozważałeś studia prawnicze, myślałeś o karierze politycznej, studiujesz filologię norweską, masz na swoim koncie duże osiągnięcia sportowe - jak w tym wszystkim pojawił się modeling?

Modeling zawsze chodził mi po głowie, bo szczerze mówiąc, zawsze wiedziałem, że dobrze wychodzę na zdjęciach. Zawsze miałem też warunki do tego zawodu i dlatego dostawałem różne propozycje. Później przez koszykówkę trochę przytyłem i zmieniłem swoje wymiary, ale wszystkie kierunki, którymi się interesowałem były tak bardzo rozbieżne, że stawało się jeszcze bardziej atrakcyjne. Im bardziej skomplikowaną drogą wybierałem, tym bardziej mi się to podobało. Być może to masochistyczne podejście, ale dokładnie tak było. Pod koniec liceum się zbuntowałem i nie chciałem iść na prawo, więc poszedłem na filologię norweską, z którą nie miałem i nie mam nic wspólnego. Sam nauczyłem się mówić w tym języku i teraz kończę studia. Myślę, że na tyle jestem pokręcony, że potrafię robić wiele różnych rzeczy. Szykuje wiele niespodzianek w przyszłości, staram się budować wokół siebie napięcie publicystyczne. A to, co się stanie z modelingiem i z tym że byłem w "Top Model" to nie wiem. Nie potrafię tego przewidzieć ani ocenić. 

W tym momencie chcesz zrezygnować z modelingu na rzecz nowej pasji?

Nie chcę zrezygnować z modelingu, ale mam plan rozwijać się jako publicysta. W ostatnim czasie skupiam się na wolnej poezji. Mam swój profil na Instagramie, na którym publikuję swoje treści artystyczne. Pod koniec maja odbędzie się premiera mojego pierwszego tomiku połączona z wystawą i wernisażem. To jest coś, czym najbardziej się jaram i ekscytuję. 

Jesteś obecny w mediach społecznościowych, ale jako jeden z niewielu - widocznie chronisz swoją prywatność i ustalasz granice. Dlaczego?

Wydaje mi się, że każdy ma momenty zawahania dotyczące tego, czym się zajmuje. U mnie liczy się autentyczność. Uważam, że jeśli nie byłbym autentyczny, to równie dobrze mogłoby mnie w ogóle w internecie nie być. Kiedyś pokazałem na Instagramie zdjęcie z momentu, kiedy przeżywałem okropny czas. To było tuż po terapii, której się poddałem. Pomyślałem, że skoro wszech i wobec jest wiadome, że social media są przekłamane i publikowane są w większości wyidealizowane treści, to dlaczego nie publikować rzeczy prawdziwych, gdy jesteśmy smutni? To normalny fragment naszego życia. Pokazałem siebie zapłakanego na Instagramie, napisałem, że nie czuję się fair i że chcę powiedzieć co u mnie słychać naprawdę. I to spotkało się z naprawdę dobrym odbiorem. Mam wrażenie, że niektórym ludziom ulżyło, że nie każdy jest idealny. Dostałem dużo wiadomości, że fajnie pokazywać prawdziwą twarz. 

Pamiętasz moment, w którym stwierdziłeś, że potrzebujesz pomocy specjalisty?

Zawsze bardzo emocjonalnie podchodziłem do życia. W końcu przyszedł taki moment, w którym wiedziałem, że potrzebuję pomocy. To było podczas drugiego lockdownu. Siedziałem niemal cały czas w domu, nie miałem co robić, pracy było mało. Pomyślałem, że czas porozmawiać z kimś, kto mi pomoże. Zawsze miałem zdrowe podejście do takich tematów, więc sam podjąłem decyzję, że muszę działać, zanim poczuję się gorzej. Nie potrzebowałem pomocy innych, by zdecydować się na terapię. I dlatego, że ja tego bodźca nie potrzebowałem, zrozumiałem, że niektórzy mogą go potrzebować. I jeżeli ktoś może na mnie spojrzeć, zainspirować się i uznać, że to walka o zdrowie i promowanie dobrych nawyków, to warto o tym mówić głośno. 

A co z miłością? Jesteś zakochany, czy zbyt zapracowany na uczucie?

Nie jestem zakochany. To jest taki temat, którego nie lubię poruszać. Wiadomo, że zdarzają się wzloty i upadki, ale myślę, że to sprawa prywatna. Szanuję swoich odbiorców i widzów i myślę, że nikt z nich nie chciałby, żebym interesował się tak głęboko ich życiem. Mam wrażenie, że ludzie to rozumieją, że nie dzielę się wszystkim. Gdy ktoś pojawia się w moim życiu, to chętnie publikuję treści z tą osobą, ale to nie jest takie wylewne. 

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

podziel się:

Pozostałe wiadomości