Andrzej Rosiewicz jest polskim wokalistą estradowym, kompozytorem, choreografem i satyrykiem. Od 1978 roku skupia się na karierze solowej, a do jego największych przebojów należą takie utwory, jak: "Najwięcej witaminy", "Czy czuje pani cha-chę", "Chłopcy radarowcy", a także "Czterdzieści lat minęło..." z czołówki kultowego serialu "Czterdziestolatek". Pomimo dojrzałego wieku wciąż występuje, a obecność na scenie daje mu wiele frajdy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Andrzej Rosiewicz o karierze Violetty Villas
Violetta Villas to z pewnością ikona, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Wokalistka, śpiewaczka pieśni estradowych, operowych i operetkowych, aktorka filmowa i osobowość wręcz niepodrabialna. Posiadała słuch absolutny, grała na kilku instrumentach i władała kilkoma językami. Choć zrobiła zawrotną karierę nie tylko w kraju, ale również za granicą, ostatnie lata życia nie należały do najlepszych.
Media żywo interesowały się losem Violetty Villas, która początkowo miała być wykorzystywana przez menedżera i mecenasa. W ostatnich miesiącach życia towarzyszyła jej natomiast opiekunka, która, zdaniem sądu, znęcała się nad artystką fizycznie i psychicznie. Diwa zmarła 5 grudnia 2011 roku.
Andrzej Rosiewicz miał przez wiele lat przyjaźnić się z Violettą Villas. W rozmowie z serwisem Pomponik opowiedział o kulisach ich relacji. Okazało się, że diwa była matką chrzestną jednego z jego dzieci.
Pamiętam taką piękną rozmowę mojej teściowej, która była jej wielbicielką i Violetta Villas zadzwoniła do mnie, bo mieliśmy jeszcze jakieś sprawy związane z Ameryką. To było dwadzieścia parę lat temu i teściowa jej powiedziała, że mam bliźniaki, Irenkę i Adasia. A Violetta mówi: "ochrzczone?" Teściowa mówi: "jeszcze nie". A Violetta mówi: "To Adaś będzie mój". Specjalnie jechała całą noc z Lewina Kłodzkiego tutaj do Warszawy, żeby podać Adasia do chrztu
Artysta został zapytany o to, dlaczego, jego zdaniem, życie Violetty Villas potoczyło się w taki sposób. A te zmieniło się bardzo: od wielkiej kariery do życia w ubóstwie i problemów finansowych. Andrzej Rosiewicz przyznał, że za "upadkiem" gwiazdy stało złe zarządzanie.
To się zaczęło chyba po pobycie w Ameryce. Ona w Las Vegas z gwiazdami wielkimi śpiewała, a poza tym była wyjątkowej urody, miała wyjątkowy głos. Dar od Boga. Drugiej Violetty w ogóle nie było. Słyszałem, że po powrocie ze Stanów była tutaj w Warszawie. Chyba w Magdalence sobie dom kupiła, natomiast później chciała znowu wyjechać do Stanów, żeby kontynuować karierę i podobno nie dostała paszportu, bo to były czasy komuny. A potem myślę, że to był błąd, że nie miała menedżerki właściwej, która by poprowadziła jej karierę
Powstał pomnik na cześć Violetty Villas
W czerwcu br. Violetta Villas skończyłaby 85 lat. Artystka od 1998 roku aż do śmierci mieszkała w Lewinie Kłodzkim, miejscowości zlokalizowanej na Dolnym Śląsku. Mimo że to tam znajduje się jej ukochany dom, ciało diwy spoczęło na warszawskich Powązkach. Od wielu lat społeczność Lewina Kłodzkiego chciała upamiętnić ukochaną wokalistkę i tak powstał pomysł sfinansowania pomnika. Uroczyste odsłonięcie odbyło się w czerwcu br. i wzięli w niej udział mieszkańcy gminy, przedstawiciele władz oraz fani wokalistki. Nie wszystkim jednak pomnik z brązu przypadł do gustu.
Krzysztof Gospodarek to jedyny syn artystki i jednocześnie jedyny dziedzic jej spuścizny. Mężczyzna samodzielnie może dysponować wizerunkiem zmarłej mamy. Jak się okazuje, pomysł na postawienie pomnika nie przypadł mu do gustu. W rozmowie z "Faktem" stwierdził, że nikt z nim tego nie konsultował.
"Postawiono mnie przed faktami dokonanymi i z tym się nie zgadzam. Nie wiem, na jakim to jest etapie, bo nie dostaję żadnych informacji. To jest właśnie polska kultura, że robi się coś, nie konsultując, nie pytając. To zwykłe kołtuństwo" - powiedział i dodał:
Są ludzie, którzy uważają, że mają większe prawa ode mnie w decydowaniu o jej spuściźnie i o pamięci o mojej matce. Kultura wymaga, by choć ze mną to konsultować. Każdy może powiedzieć, że chce wyrzeźbić Violettę Villas, ale nie może być tak, że powstaje pomnik mojej matki, a ja nie mam nic do powiedzenia.
Krzysztof Gospodarek stwierdził, że gdyby pomnik był ładny, nie miałby nic przeciwko. Niestety dzieło nie przypadło mu do gustu.
"Gdyby to rzeczywiście był piękny pomnik, to nie miałbym powodu, by się nie zgodzić, ale to, co jest zaproponowane, ani nie jest piękne, ani nawet podobne do mojej mamy. Nawet róża w jej ręku nie pasuje, bo to nie był jej ulubiony kwiat" - powiedział w rozmowie z "Faktem".
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na Instagramie, Facebooku i TikToku. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas.
Czytaj też:
- Jak dziś wyglądają uczestnicy pierwszej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia"?
- Gdzie Karol III spędzi święta Bożego Narodzenia? Będzie kultywować tradycję
- Ralph Kaminski zaliczył epizod filmowy. Zagrał postać jedyną w swoim rodzaju
Autor: Dominika Kowalewska
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA