Aleksandra Czajkowska, cozatydzien.tvn.pl: Natalio, jakie było twoje dzieciństwo?
Natalia Niemen: Wspominam je bardzo dobrze, było stabilne, jasne, kolorowe, w sensie odczuwania takiej lekkości bycia dzieckiem, bo kolorowo często nie było pod względem finansowym tego, co się posiadało w domu tak jak w większości rodzin polskich. To, co mi stworzono w dzieciństwie, to była taka normalna atmosfera domowa.
Nie czułaś się córką gwiazdy?
Nigdy nie czułam się córką gwiazdy, absolutnie. Moi rodzice byli normalni w tym sensie funkcjonowania w codzienności. Tak naprawdę dopiero kiedy miałam ok. 20 roku życia, dopiero wtedy dotarło do mnie, że chyba powinnam twierdzić, że jest coś ze mną nie tak (śmiech). Wydano wtedy płytę sygnowaną moim imieniem i nazwiskiem, troszkę z przekąsem o tym mówię, ponieważ płyta "Na Opak" z 1998 r. nie była moja. Ja byłam głupia, bezmyślna i troszkę się dałam wkręcić. Słuchałam nieodpowiednich ludzi i w ogóle nie umiałam słuchać siebie. Uznałam, że w zasadzie jeśli oni mnie tak zachęcają, namawiają, żebym zostawiła swoje kompozycje, bo miałam taki plan, żeby śpiewać w chórkach przez ileś lat jak Kayah, która była moją idolką, zainspirowała mnie chronologia wydarzeń w jej życiu zawodowym i dopiero po jakimś czasie planowałam zająć się swoimi kompozycjami. Posłuchałam tych ludzi, którzy mnie namawiali i to było totalne zaparcie się siebie, natomiast zmierzam do tego, że dopiero w tym momencie media i osoby prywatne rzuciły się na mnie jak sępy na mięso, iż oto córka Niemena jest beztalenciem, nie potrafi śpiewać, upublicznia swoje zawodzenie itd. Pokazało to jak bardzo ja byłam naiwna, ale i zszokowana.
Czyli wtedy pierwszy raz tak mocno zetknęłaś się z nazwiskiem?
Tak, do tej pory naprawdę moje dzieciństwo było takie normalne. Babcia, dziadek, mama stali w kolejkach, żeby kupić jakąś kurtkę, buty na zimę.
Nie dostawaliście nic gratis, spod lady?
Nie (śmiech), absolutnie nie.
Jacy rodzice, takie dzieci?
Natalia Niemen chce działać w modelingu
Twoja mama była znaną modelką, wystąpiła też w kilku produkcjach telewizyjnych. Nigdy nie chciałaś iść w tę stronę?
Chciałam, nawet mając 19 lat, wzięłam udział w jednej sesji zdjęciowej do gazety "Filipinka". Reklamowałyśmy jakieś nakrycia głowy tworzone przez artystkę, która sama je szyła. Później wzięłam udział chyba w dwóch pokazach. Ja się interesowałam oczywiście światem mody, bardzo nawet. Ale dopiero od kilku lat myślę o tym poważniej. Mam siwe włosy, mam 48 lat. Teraz jest taki trend bardzo fajny, który wspiera takie kobiety 40-50, a nawet starsze, które pracują jako fotomodelki. I powiem uczciwie, że chciałabym też tego dokonać. Zawód artysty jest niestabilny, ja mam duże wydatki, mam małą córeczkę. Fajnie by było sobie tak podorabiać. A też jest to takie podbudowujące i zachęcające inne kobiety, że to naprawdę nie są te czasy, że czterdziestka to jest koniec.
W latach 90. śpiewałaś w chórkach Natalii Kukulskiej. Jak wspominasz ten czas?
Bardzo dobrze, do tej pory z Natalią mamy bardzo bliskie, kobiece, mocno koleżeńskie relacje. Takie, można powiedzieć, prawie przyjacielskie. Lubimy się, cenimy, rozumiemy, jak mało kto. Też takie zrozumienie mam z Anią Rusowicz. Natalia zawsze była bardzo ciepłą osobą, serdeczną, stwarzającą dobrą atmosferę w pracy. Poza tym jest to mądra, doświadczona dziewczyna, która z niej jednego pieca w życiu jadła.
To ciekawe, że wymieniłaś Natalię Kukulską i Anię Rusowicz wśród osób, z którymi się przyjaźnisz. Akuratnie tak się złożyło, że to są osoby, które również miały znanych rodziców. Takie mocne nazwiska.
W życiu dobrze się czujemy z ludźmi, którzy albo mają tak wysoki poziom empatii, że umieją wejść w nasze buty i widzimy, że jesteśmy rozumiani, albo gdy jesteśmy z osobami, które mają podobne doświadczenia. Natalia i Ania mają podobne doświadczenia niektóre, ale i ów status rodzinny. Jak najbardziej to bardzo zbliża.
Czy więcej miałeś przyjemności z racji tego, że jesteś córką Czesława Niemena czy tych drugich niefajnych sytuacji?
No raczej więcej miałam nieprzyjemności z tytułu nie z mojej winy bycia córką Czesława Niemena. Nie mam na to wpływu.
Na polu zawodowym czy raczej też na polu prywatnym?
I na jednym, i na drugim. W szkole nie wszyscy nauczyciele, jak rozumiem, byli fanami Niemena czy też może nawet byli antypatycznie do niego nastawieni, co się wtedy przekładało na podejście do mnie.
Nie byłaś hołubionym dzieckiem?
Nie. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego wora, ale wiem, że były takie postacie, które gdzieś tam w pokoju nauczycielskim rozprawiały: "a córka Niemena, a nie, to z niej nic nie będzie, ona nic nie umie". No to trzeba troszkę sobie przeżyć i nabyć grubej skóry i się nie przejmować.
Wtedy się przejmowałaś?
O Jezu, bardzo, byłam strasznie wrażliwa, natomiast trzeba stawiać granicę. Wszystkim, którzy robią ci krzywdę, trzeba stawiać granicę. Inaczej się nie nauczą. I tak naprawdę robimy krzywdę tym sprawcom, kiedy podchodzimy neutralnie do tego, co robią. Teraz już mam w głowie oczywiście inne obszary życiowe, nie tylko związane z hejtem córki Niemena.
Ale masz bardzo racjonalne podejście do tego. Kiedy ułożyłaś to sobie tak w głowie? Bo rozumiem, że wcześniej to tak nie wyglądało.
Ostatnie lata. Ostatnie lata to jest duża transformacja duchowa we mnie, wiedziona bolesnymi, trudnymi doświadczeniami.
Między innymi odejście od Kościoła, o którym mówiłaś?
Tak. Dzisiaj rzeczywiście czuję się bardzo wolna, kiedy słucham swojego głosu. Uczę się go jeszcze wyraźniej słuchać, tego głosu wewnętrznego, który nazywam Bogiem. Żyję mi się lżej, widzę klarowniej. Zaczęłam mieć kontakt ze sobą, zaczęłam kochać siebie. Nadal się tego uczę, bo to proces, ale strasznie ważny, żeby potem umieć kochać bliźniego, co powtarzam, jest dla mnie bardzo kluczowe. No i to tak naprawdę promieniuje na inne obszary życia.
Natalia Niemen o dzieciach
Mówiłaś, że te zmiany zaszły jakieś pięć lat temu, czyli krótko po narodzeniu twojej córeczki. Czy to również miało na to wpływ?
Wiesz co, nie. Zwykle jest tak, że motorem do zmian jest szereg faktorów. Narodziny mojej córeczki przede wszystkim były czymś cudownym, bo bardzo chciałam mieć trzecie dziecko. Natomiast nie wiedzieliśmy, że dziecko jest chore. Dopiero w drugim miesiącu jej życia, poza moim łonem, okazało się, że Danusia ma wadę serca, a ponieważ diagnostyka w Polsce w kwestiach wad genetycznych, jest jeszcze na bardzo niskim poziomie, to sporo czasu zajęło lekarzom, żeby zdiagnozować u niej zespół genetyczny. Ona cierpi na zespół Noonan, ale zanim dowiedzieliśmy się, że ona choruje na tę wadę genetyczną, to miała problemy z jedzeniem i nie chciała jeść. Dlatego pierwsze pół roku była odżywiana sondą. Trzeba było dziecku wkładać rurkę przez nosek do żołądka i strzykawką mleczko. Spędziłyśmy w jej trzecim miesiącu życia, prawie miesiąc, w Centrum Zdrowia Dziecka. Ona jest pacjentką tegoż wspaniałego szpitala i tam miała też operację serca. Także na pewno to były bardzo trudne doświadczenia.
Myślałam, że po latach trudnych i rujnujących doświadczeń ze światem chrześcijańskim, gdzieś tam zacznie mi się rozjaśniać, ale okazuje się, że jeszcze nie. [...] To są lekcje. Jeszcze musisz coś przeżyć. Byłam w bardzo ciężkim stanie wtedy, bo ja miałam i trudną ciążę, i poród też był trudny. Miałam 41 lat. Jezu, myślałam, że umrę. Potem informacja o zdrowiu dziecka. Połóg miałam bardzo trudny też. I wizja potem, co będzie z tym dzieckiem.
Czy są szanse, że twoi synowie pójdą w twoje ślady?
Moi synowie są bardzo zdolni. W niektórych obszarach nawet wybitnie. Oni mają świetne naturalne wokalne umiejętności. Natomiast dziękować Bogu oni wielbią być samodzielni. A mi nigdy w życiu w ogóle nie wpadło do głowy, żeby ich gdzieś popchnąć, pomóc. Wyniosłam to też z domu, bo mój tata był wielkim wrogiem wprowadzania swoich dzieci, otwierania im drzwi, pokazywania. Więc dla mnie to jest naturalne, tak jak to, że ja oddycham, że tak się nie robi. I bardzo cenię sobie autonomię moich synów. Potrzebę samostanowienia o sobie. I cóż, oni nie chcą. Oni są zdolni, ale oni nie chcą. Ale mnie to kręci. Młody człowiek ryzykował, popełniał błędy, ale szedł tą drogą, którą on che iść. Jak jestem wdzięczna mojemu tacie, że nie zrobił nic, żeby mnie popchnąć. Dla niego było bardzo ważne, żebym ja sama doświadczyła upadków, wzlotów, porażek. Jestem ogromnie wdzięczna.
Natalia Niemen o aferze z synem Edyty Górniak i hejcie
Ostatnio głośny był temat kiedy po jednym z koncertów sylwestrowych, na którym wystąpiła Edyta Górniak z synem Allanem, napisałaś komentarz pod jednym z występów, że irytuje cię takie zachowanie. Spadł na ciebie spory hejt, ludzie zarzucali ci, że nie powinnaś zabierać głosu, skoro sama jesteś córką Czesława Niemena, ale napisałaś tam, że tato nigdy ci nie pomógł w karierze.
Po pierwsze nie wiem, jak to jest możliwe, żeby wyciągnąć komentarz z prywatnej korespondencji. Wpis pojawił się w wątku komentarzy na prywatnym profilu mojego przyjaciela, który linkując sylwestrowy występ Edyty i Allana napisał, że to świetny występ i nie rozumie tego hejtu, i dodał od siebie parę słów, że (parafrazuje) "nie podoba mu się, że mama z synem bardzo często występuje", a ja napisałam, że mnie to również irytuje, że tak są otwierane mu drzwi. Ja wiem, że to brzydko zabrzmiało, tylko jak wspomniałam, dla mnie to jest zupełnie naturalne. Ja wyrosłam w domu, gdzie panował swoisty kult samodzielności i niekorzystania z koneksji rodzinnych, ja nie mówię, że Allan Krupa korzysta z koneksji, ale mnie się to nie podoba. Nie czytałam wiele tych komentarzy, widziałam, że ludzie zaczęli już manipulować, ktoś napisał, że ja zazdroszczę młodemu człowiekowi, że wypowiedziałam się w ostrych słowach o Allanie. Co za bzdura! W jakich czasach my żyjemy? Ja napisałam, że mnie się nie podoba takie podejście, nie robiłabym tak. W moim odczuciu Edyta Górniak jest jedną z najwybitniejszych wokalistek w Polsce, jeśli nie na świecie, samorodny talent, zawsze tak uważałam i Allan na pewno również jest utalentowany, bo ma bardzo zdolnych rodziców, w związku z tym ten obszar zostawiłam z boku. To jest jasne, że występ był dobry, ja rozmawiając z moim kolegą, mówiłam jedynie o tym, że się z nim zgadzam i też mnie to irytuje, że syn jest zawsze tam, gdzie mama, ale to nie znaczy, że nie cierpię Edyty, że nie lubię Alana i że podważam jego talent. To są dwie różne rzeczy.
"Ogień pytań" w cyklu "Jacy rodzice, takie dzieci?"
To kolejna sytuacja, kiedy z prywatnego profilu na Facebooku wypływa jakaś twoja wiadomość. Mówię tutaj o tej pierwszej...
"Sprzątaczka case" (śmiech).
Dokładnie, ale mówiłaś, że skończyło się to bardzo dobrze, bo otrzymałaś wiele propozycji pracy i poznałaś wielu ciekawych ludzi.
Tak, bo ja uważam, że w życiu wszystko jest po coś. Napisałam na moim profilu FB do znajomych. Słuchajcie, chciałabym pozarabiać troszeczkę. Umiem świetnie sprzątać. Dla mnie to już normalna sprawa. Znowu jak oddychanie. Moi znajomi też różne wpuszczają informacje. Ktoś zrobił screena, gdy pytałam się o możliwość pracy jako sprzątaczka. Dorywczo u kogoś z moich znajomych, albo znajomych-znajomych. Ale faktycznie, wszystko wyszło na plus dla mnie. Ponieważ rozpoczęli do mnie pisanie ludzie dobrej woli. Takich, których nie znałam. [...] Okazało się, że naprawdę jest bardzo dużo ludzi, którzy mają tę empatię. A obce osoby pisały do mnie, pytając, czy ja jeszcze maluję. To prosiłbym o portret. Jestem też trenerem wokalnym. Uczę w warszawskim studium aktorskim studentów. A także daję lekcje indywidualne. Więc również przyszło do mnie uczennic trochę. Po sprzątaczce — koncerty, spotkania z ludźmi, którzy są mi pomocni po dziś dzień.
Kiedy na moim fanpage'u wstawiałam... Ja wiem, dla Polaków dziwne to było. Brałam psalmy i improwizowałam. I to brzmiało dziwnie. Nagrywałam sobie wideo i improwizowałam muzycznie. Bardzo dużo hejtu się za to na mnie polało. Jeden z tych psalmów ktoś wrzucił do mediów i znowu nastąpiło zbudowanie kadzi hejtu na moją osobę. Ja wtedy bardzo to przeżyłam. To był 2016 rok. To był jakiś koszmar. I wtedy gwiazdy polskiej sceny też w wątkach komentarzy u różnych ludzi śmiały się ze mnie. Pisały straszne rzeczy. Z litości i szacunku do tych osób, nie powiem, co to były za osoby, ale bardzo znani ludzie. Czy ktoś to znalazł? A to nie był tekst w stylu: irytuje mnie, że Edyta otwiera drzwi synkowi. Także coś tu jest dziwnego. Dlaczego mój komentarz, który nie jest ani obelżywy, ani obrażający, jest wyciągany? A obelżywe, naprawdę chamskie komentarze nawet bardziej znanych osób ode mnie nie są. Pytanie bez odpowiedzi.
Wiesz, kto był tą osobą, która publikowała te treści?
Nie, ale zrobiłam czystkę znajomych na Facebooku, kierując się rozumem. Bo wiem, kto ma kontakty z mediami. Jak również intuicją. I pewnie popełniłam wiele błędów. Pewnie wiele osób się na mnie obraziło. Jako kobieta 48-letnia dbam w końcu o siebie. I stawiam granicę, nawet jeśli to się komuś nie podoba.
17 stycznia mija 20 lat od śmierci Czesława Niemena, twojego taty. Tęsknisz za nim? Brakuje Ci go?
Tak, oczywiście, że tęsknię. Pierwszy rok to był po prostu dramat. Ja byłam w kompletnie czarnej dziurze, byłam w ciąży z pierwszym synem Bronisławem, a potem po 20 miesiącach urodził się drugi synek. Ja byłam naprawdę sama jak palec w obcym mieście, gdzie musiałam mieszkać, bo tak się różne losy potoczyły. Gdyby wtedy nie wsparcie mojej mamy i jej rodziców, którzy przyjeżdżali do Poznania, aby mnie wesprzeć z małymi dziećmi... Nikt mi wtedy tego nie zdiagnozował, ale na pewno miałam wtedy depresję. Bez nich to ja bym chyba tego nie przeżyła.
Czas leczy rany?
Czas nie leczy rany, ale czas sprzyja temu, żeby poradzić sobie z pewnymi stratami lepiej niż kiedyś. Wiesz, ja miewałam takie momenty w ostatnich latach wielkiej potrzeby, żeby się skonsultować z tatą w jakichś sprawach. No i nie mogłam. Chociaż ja wierzę w kontakt ze światem tych, którzy odeszli, natomiast nigdy nie miałam takiego poczucia, że... Chociaż zadawałam ojcu parę pytań, ale jeszcze odpowiedzi nie otrzymałam.
Pracujesz właśnie nad płytą, która ma się ukazać w 2025 roku. Co na niej usłyszymy? Jaka to będzie muzyka?
Muzyka będzie dynamiczna, bo ja strasznie nie lubię smędzenia. Musi chcieć ciało się ruszać. Będzie elektronika, będą trudne kompozycje poprzeplatane z łatwiejszymi, bo ja niestety łatwych nie umiem. Musiałam się pozmuszać do łatwiejszych, aczkolwiek niektórzy mówią, że też są trudne. Ale tak rozumiem dobrą rozrywkę, że jest to fajny, zjadliwy mariaż sztuki z komercją. Dynamika, fajne piosenki, a w zawartości przekaz do przemyślenia. To jest piosenka psychologiczna. Bo na przykład mam piosenkę o przemocy narcystycznej, mam piosenkę o wysokowrażliwych, mam piosenkę o victim blaming, mam piosenkę o wtórnej wiktymizacji. Mam piosenkę o różnych ważnych rzeczach, z którymi już się identyfikują odbiorcy, bo na moich koncertach również te piosenki wykonuję. Bardzo mnie cieszy.
Natalio, 24 stycznia będziesz świętować urodziny. Czego mogę ci życzyć?
Tak, 24 stycznia 2024 roku skończę lat 48 i proszę, abyś życzyła mi, żebym w tym roku była w końcu szczęśliwa i żebym się od siebie samej odczepiła.
Zatem tego Ci życzę. Bardzo dziękuję za tę rozmowę.
Dziękuję Ci bardzo.
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na TikToku, Facebooku i Instagramie. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas.
- Anna Lewandowska planuje nowy biznes. Będzie go rozkręcać w Barcelonie
- Kasia Szklarczyk zwyciężyła "Top Model 7". Jak dziś wygląda i czym się zajmuje?
- Paulina Chylewska ostro o branży. "Marzę, by nasze kompetencje nie były postrzegane przez pryzmat płci"
Autor: Aleksandra Czajkowska
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA