Interwencję policji wobec pani Joanny nagłośniła redakcja "Faktów TVN". Kobieta zgłosiła się do lekarza w momencie, kiedy jej życiu i zdrowiu zagrażało realne niebezpieczeństwo. Gdy w wyniku zażycia tabletki wczesnoporonnej nadal krwawiła, policjanci dokonali jej osobistego przeszukania.
Joanna z Krakowa została przeszukana przez policję po zażyciu tabletki wczesnoporonnej
W wyniku wczesnej aborcji pani Joanna doświadczyła dolegliwości nie tylko fizycznych, ale i psychicznych. Stąd pacjentka po uprzednim powiadomieniu lekarza o swoim stanie i tym, co go wywołało, udała się na wizytę do psychiatry. Tam czekał na nią patrol policji, który towarzyszył w ciągu całej wizyty. Gdy pacjentkę skierowano na oddział ginekologiczny, tam czekał na nią kolejny patrol.
Pani Joannie został odebrany laptop i telefon. Doszło też do intymnego przeszukania. Policjantki kazały kobiecie rozebrać się, kucać i kaszleć.
"Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie po prostu zbyt upokarzające, poniżające. Wtedy właśnie pękłam i wykrzyczałam 'czego wy ode mnie chcecie?'" — tłumaczyła pani Joanna w rozmowie z reporterką Faktów.
Renata Kijowska zapytała rzecznika krakowskiej policji, co dokładnie miała wykazać tak szczegółowa interwencja.
" — Czy taka osoba nie ukryła przy sobie przedmiotów zabronionych" — odpowiedział podkomisarz Piotr Szpiech.
" — W odbycie? — wprost zapytała reporterka.
" — Tego nie powiedziałem.
— A w czym miała ukryć, jak jest goła?
— Trzeba dokładnie sprawdzić, czy nie posiada takich przedmiotów" — tłumaczył policjant.
Specjaliści podkreślają, że przyjmowanie tabletek wczesnoporonnych i tym samym przerywanie własnej ciąży w świetle polskiego prawa nie jest zabronione. Pani Joanna nie popełniła więc żadnego czynu zabronionego, a dochodzenie policji miało na celu ujawnić, czy w aborcję nie były zaangażowane inne osoby. Przepisy przewidują bowiem sankcje dla tych, którzy są zaangażowanie w przerwanie czyjejś ciąży.
Matylda Damięcka przeżyła chwile grozy u ginekologa
W sprawie zabrała głos Matylda Damięcka. Artystka opublikowała w sieci znamienną grafikę.
"Pod 112 dzwonisz, gdy szukasz:
a) pomocy
b) wsparcia w sytuacjach kryzysowych
c) zaufania i empatycznych specjalistów
d) obrzygania godności" — brzmi napis na grafice. W opisie obrazka Matylda Damięcka zdecydowała się opowiedzieć swoją historię, która miała miejsce w gabinecie ginekologicznym.
"Poszłam do ginekolożki na badania okresowe: zanim panią zarejestruję i rozpocznę badanie, bardzo proszę, jeżeli jest szansa, że jest pani w ciąży, proszę zrobić test domowy i wrócić do mnie tylko, jeżeli będzie pani chciała świadomie wrócić… I tak siedziałyśmy sobie ułamek sekundy w absolutnym poczuciu beznadziei, bezradności i wzajemnego zrozumienia. Warszawa, czerwiec 2022 roku" — napisała.
W dalszej części odniosła się wprost do sytuacji pani Joanny.
"Pani Joanna i żadna z nas na to nie zasługuje, nasza reputacja cywilizowanego kraju na to k*** nie zasługuje, wstydliwe to bardzo. To będą bardzo brzydkie wybory, po waszej, naszej, z każdej najobrzydliwszej strony" — czytamy.
Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.
- Siostra Miley Cyrus została modelką. Jej debiut obserwował narzeczony
- To miał być rok Lany Del Rey. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli
- Martyna Wojciechowska będzie pomagać dzieciom. Startuje z nowym projektem
Autor: Martyna Mikołajczyk
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA