Paulina Młynarska dostaje wiadomości od przestraszonych ludzi. "Będziemy musieli dźwigać ogrom cierpienia"

Paulina Młynarska
Paulina Młynarska stworzyła bezpieczne miejsce w internecie?
Źródło: MW Media
Paulina Młynarska to polska dziennikarka, pisarka a od kilku lat - nauczycielka jogi. Media społecznościowe wykorzystuje do tego, by przekazać swój punkt widzenia świata i pomóc innym. Tym razem odniosła się do sytuacji w Ukrainie. "Myślę, że wszyscy w Europie powinniśmy uświadomić sobie, że przez bardzo długi czas będziemy musieli dźwigać ogrom cierpienia".

Paulina Młynarska w szczerej rozmowie z Dagmarą Olszewską opowiedziała o swojej zdalnej pomocy związanej z wojną w Ukrainie. "My tutaj, na południu Europy nie czujemy jeszcze tego, co za chwilę się zdarzy". 

Paulina Młynarska stworzyła wyjątkowe miejsce w internecie?

Dagmara Olszewska, cozatydzien.tvn.pl: Dlaczego w swoim wpisie postanowiła się pani skupić przede wszystkim na lęku?

Paulina Młynarska: Myślę, że to jest taki moment, w którym my wszyscy, wychowani w Polsce przez dziadków, rodziców, którzy przeżyli wojnę, mierzymy się z zakorzenionym w nas, często nieuświadomionym lękiem. To, co się dzieje w tej chwili na świecie, w sposób bezprecedensowy poruszyło te bardzo głęboko schowane struny. Zajmuję się nauczaniem jogi i wiem, że bezpieczna przestrzeń, w której można opowiedzieć to, co się czuje, nie będąc przy tym ocenianym, jest niezwykle ważna. To jedna z najbardziej terapeutycznych rzeczy, jakie można zrobić. Nikt z nas nie wie tak naprawdę, co się wydarzy. Wszyscy mierzymy się z lękiem i strachem, każdy na swój sposób, ale dzielenie się tym w bezpiecznej, wypełnionej współczuciem przestrzeni sprawia, że czujemy się mniej samotni.

To, co się dzieje w Ukrainie, dzieje się na świecie od dawna. Obserwujemy wojny, kryzys uchodźczy. Teraz jednak, kiedy to wszystko podeszło tak blisko naszych domów, kiedy fizycznie przyjmujemy te osoby lub z nimi rozmawiamy, to nas bardzo mocno odsyła do tych naszych nieuświadomionych lęków.

Mam swoje miejsce w internecie, które obserwuje i czyta wiele osób. Od dawna zajmuję się wspieraniem, może trochę budowaniem sieci osób wysoko wrażliwych, wiedzących co to jest PTSD,  stany lękowe. To im poświęcam dużą część mojej pracy. Zdecydowałam więc, że zaoferuję im moje zasięgi. W tej chwili jestem w Grecji, na wyspie Kreta i gdybym nie miała moich 6 zwierząt, za które odpowiadam, to pewnie już byłabym w swoim busie w drodze do Polski. Niestety, nie mogę teraz tego zrobić. Pomagam jak mogę, udostępniam swoje media społecznościowe, służę jako tłumaczka przyjaciołom, którzy potrzebują kogoś z dobrym rosyjskim, wysyłam pieniądze. Myślę jednak, że to wszystko zadziała jak kręgi na wodzie. My tutaj, na południu Europy nie czujemy jeszcze tego, co za chwilę się zdarzy, ale u nas też będą uchodźcy z Ukrainy. Za chwilę i my będziemy tu zajmować się bezpośrednim niesieniem pomocy.

Zależało mi na tym, by było w mediach społecznościowych takie miejsce, gdzie można to wyrazić, opowiedzieć, zrzucić z siebie ten ciężar. Gdzie zasadą będzie to, żeby nie naskakiwać na siebie, nie doradzać, wysłuchać innych i opowiedzieć o sobie.

Odnosi Pani wrażenie, że w obliczu tak wielkiej tragedii, jaka dzieje się w Ukrainie, mamy problem z wyrażaniem emocji?

Ja nie mam poczucia, że ludzie się wstydzą. Właśnie wręcz przeciwnie. Wystarczy spojrzeć na to, co zadziało się na moim profilu. Ludzie piszą otwarcie i szczerze o swoich emocjach. Mówią, że czują się bezradni, że się boją, nie śpią, że boli ich całe ciało, nie mają energii, że dociera do nich groza i wracają wspomnienia z opowieści dziadków. Nie jestem terapeutką, ani nie mogę doradzać, ale mogę wspierać rozmową i wysłuchaniem.

Dłoń mej córki, piłkę chcąc chwycić, Nagle ściska się niespokojnie, Na ekranie ranni, zabici, Córka pyta, czy będzie wojna.   Fonia wzmacnia wystrzałów echo, Wizja zbliża krew na ekranie, Mówię: „Córko, to tak daleko..." I wiem, że kłamię.   Jak bolesne szkło pod powieką, Kaleczące źrenicę bystrą - Wojna nigdy nie jest daleko, Wojna zawsze jest bardzo blisko. (...)
Wojciech Młynarski Wojna zawsze jest bardzo blisko
czt Spektakl2
Spektakl "Niepamięć". Rozmowa z Magdaleną Kumorek i Rafałem Królikowskim
Magdalena Kumorek i Rafał Królikowski w spektaklu "Niepamięć"
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Paulina Młynarska o wsparciu dla Ukrainy

Czyli potrafimy dzielić się swoimi lękami?

To, o co mi chodziło i myślę, że to się pięknie zadziało to to, że ludzie dzielą się tym, co czują. Być może działa to na nich jak grupa wsparcia. Mój tata napisał kiedyś piękny wiersz "Wojna nigdy nie jest daleko". Tam padają słowa: Gdzie jest rada, gdy rady nie ma? I tutaj, w tej sytuacji, nie ma rady. Możemy być dla siebie wyłącznie takim współczującym, czułym uchem, które usłyszy, że ktoś się bardzo boi, albo, że ktoś czuje się bezradny. I my tym samym możemy się podzielić.

Rozmawiałam dziś i wczoraj ze swoimi przyjaciółmi z Polski, którzy zaprosili do siebie ludzi z Ukrainy. W wielu przypadkach są oni w fatalnym stanie psychicznym. To nie jest tak, że ci ludzie z uśmiechem i wdzięcznością rzucają się w ramiona. Oni są po prostu sparaliżowani strachem, przytłoczeni tym, co się stało. Zwłaszcza dzieci. Bardzo często lądują w domach, miejscowościach, które całkowicie różnią się od tego, w czym żyli dotychczas. Te wszystkie emocje trzeba w sobie pomieścić i to jest bardzo trudne. Nikt z nas przecież do tego się nie przygotowuje, nie szkoli. Niewiele osób wie, jak rozmawiać z ludźmi w ogromnej traumie. I te nasze - pomagających emocje też trzeba będzie opowiedzieć. Gdzieś trzeba je wyrazić, nie narażając się na niechciane dobre rady, zdania zaczynające się od "ja bym" albo "pani powinna".

Świadomość i wsparcie - to był główny cel?

Jako nauczycielka jogi jestem bardzo wyczulona na zachowanie kontaktu z ciałem i świadomości swoich emocji. Wiele starszych osób przeżywa horror, bo przypominają im się stare traumy, musimy ich wysłuchać. Wszyscy jesteśmy ważni i dotknięci tą potworną sytuacją. Jedni tracą życie w walce a inni mierzą się z niewyobrażalnym lękiem. Oczywiście, że najważniejsze jest ratowanie życia. Nikogo nie namawiam, żeby się nad sobą użalać. Uważam jednak, że mamy pełne prawo do tego, by otwarcie mówić o sobie, swoich problemach. Gdy inni opisują, jak czują się z obecną sytuacją i z jakimi traumami się mierzą, to powinniśmy dać im przestrzeń do tego, by bezpiecznie mówili. Nie organizować komuś życia psychicznego, tylko spokojnie wysłuchać i być.

Powinniśmy uświadomić sobie, że przez bardzo długi czas będziemy musieli dźwigać ogrom cierpienia. A ten nie zaczął się wojną w Ukrainie, bo niestety jest obecny od bardzo dawna. Konflikt uchodźczy trwa od lat. Tylko dopiero teraz podeszło to tak blisko do nas.

Mamy prawo do wielu różnych emocji, które trzeba zrozumieć i wypowiedzieć. Tak pracuje wielu terapeutów, którzy specjalizują się w traumach.

Grecka wyspa, Kreta - tam znalazła pani swoje miejsce na ziemi. W obliczu wielkiego niebezpieczeństwa rozważa pani powrót do ojczyzny, czy może zaproszenie najbliższych do siebie?

To jest bardzo trudne pytanie. Podjęłam decyzję, że moje życie jest tutaj, mam tu obowiązki, pracę, zatrudniam ludzi, odpowiadam też za swoje zwierzęta. Wykonałam wszystkie możliwe telefony do osób, które w jakikolwiek sposób mogłyby mojego wsparcia potrzebować. Mój dom jest otwarty, choć mały i niewiele miejsca mogę zaoferować. Staram się zachowywać spokojnie i realistycznie działać w kontakcie z rzeczywistością. Liczyć siły na zamiary i zwracać uwagę, w jaki rodzaj pomocy się angażuję. Czy to, co robię ma realny cel, czy jest jedynie nieprzemyślaną odpowiedzią na moje wewnętrzne lęki. Czasami solidna wpłata, zrezygnowanie z własnych planów finansowych zdziała więcej, niż angażowanie się w pomoc, której nie potrafimy skutecznie dać. Jestem w kontakcie z różnymi osobami, które zajmują się pomaganiem zdalnie. Moje zmysły są wyostrzone i będę działała z tym, co uznam za sensowne i skuteczne.

Gdzie według pani zaciera się granica między pomocą, dobrymi chęciami a marketingiem internetowym i próbą zaistnienia w mediach?

Nie wiem. Wiem tylko, że liczy się intencja. Nie zajmuję się analizowaniem tego, kto i co robi w mediach. Mam tylko apel do osób, które działają w obszarze jogi, czy też rozwoju duchowego, żeby znać swoje miejsce, nie ulegać "syndromowi guru" i nie "nauczać", że negatywne, trudne emocje "zasilają konflikt". Te emocje są prawdziwe, są rzeczywiste. Muszą zostać wypowiedziane, odreagowane i ukojone. Wymuszanie na ludziach "pozytywnego myślenia" na siłę to nie jest droga. Czułość i empatia są teraz najważniejsze. Posyłam wszystkim dużo ciepła, chociaż moja Kreta płacze teraz deszczem.

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie tu:

podziel się:

Pozostałe wiadomości