Monika Goździalska: Czuję się winna, jestem winna tak jak i wiele innych modelek

Monika Goździalska
Monika Goździalska o książce "Skandaliczne życie modelek"
Źródło: MWMEDIA
Monika Goździalska napisała książkę "Skandaliczne życie modelek", w której odsłania kulisy branży modowej. W rozmowie z Anną Pawelczyk-Bardygą opowiedziała o tym, jak trafiła do tego świata, ile najmniej ważyła i co poświęciła dla kariery.

Monika Goździalska zaistniała w mediach kilkanaście lat temu. W 2002 roku wzięła udział w 3. edycji "Big Brothera". Sześć lat później wystąpiła w edycji specjalnej tego show. Pasja do gotowania skłoniła ją do zgłoszenia się na casting 1. edycji programu "MasterChef". Monika Goździalska mieszka z rodziną w Hiszpanii, ale często można spotkać ją w Polsce na różnych medialnych imprezach.

Dalsza część artykułu poniżej materiału wideo.

Tajemnice produkcji #7. Kulisy filmu "Pokusa". Realizacja scen intymnych i płacz na planie
Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Monika Goździalska o traktowaniu modelek i brutalnej rywalizacji

Anna Pawelczyk-Bardyga, cozatydzien.tvn.pl: W trakcie tworzenia książki "Skandaliczne życie modelek" inspirowałaś się tylko swoimi przeżyciami?

Monika Goździalska: W książce prawdziwa jest postać Ani. Zgodziła się, żeby opowiedzieć jej historię. Kilku historii byłam sama świadkiem, niektóre z nich opowiadały mi dziewczyny. Oczywiście książka jest fabularyzowana ze względu na ochronę prawną osób i zdarzeń, ale wydarzenia w niej zawarte są w większości prawdziwe.

Dużo osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak naprawdę wygląda praca modelki. Postrzegają to przez pryzmat spełniania marzeń. Weszłaś w ten świat jeszcze jako nastolatka. Dziś, znając te realia, zdecydowałabyś się na to jeszcze raz?

Nie. Nigdy. Tak naprawdę nigdy nie chciałam być modelką.

Nie?

Nie. Uświadomiłam to sobie po czasie. I nawet jak mnie zaczepiono na tej ulicy, to byłam butna, zawsze byłam chłopczycą. Podeszła do mnie pani i zapytała: "wiesz, jesteś taka piękna, przyjdź z rodzicami, chcesz być modelką?". Odpowiedź była jedna: NIE.

Ostatecznie jednak zmieniłaś zdanie.

Poszłam w końcu do agencji, postawiono mi kilka warunków. Powiedziałam rodzicom, że nie będę tego robiła, to nie dla mnie. Wolałam grać z koleżankami z klasy. 

Chciałaś odmówić czegoś, o czym marzy większość nastolatek…

Nie chciałam w to iść. Powiedziano mi, że muszę zakleić przerwę między zębami, bo jest nieestetyczna. Miałam wtedy 16 lat. Przecież dla młodej dziewczyny jest to początek kompleksów.

Przejęłaś się tym?

Zakleiłam ją, nie była znaczna, raczej drobna, ale zrobiłam, co chcieli. Tak zaczęła się moja historia. Nie wywierałam jednak na sobie presji, że muszę być najlepsza, najfajniejsza i ogólnie "top of the top". Być może dlatego większość rzeczy przychodziła mi z łatwością. Miałam predyspozycję: figurę i twarz, ale nie byłam typem "paryskiej modelki". Tam jest modna uroda, na którą mężczyźni nie zwracają uwagi, zupełnie inny typ. To była walka z demonami, byłam rzucona w wielki świat. Gdybym miała dziś podjąć jakąś decyzję lub wsadzić swoją córkę do tego autokaru, to nigdy bym już tego nie zrobiła.

Mądry Polak po szkodzie, prawda? 

To były piękne marzenia.

Mimo wszystko są też plusy modelingu?

Jedyne, co wyniosłam z tego, z czego nigdy bym nie zrezygnowała, to to, że zwiedziłam prawie cały świat. Naprawdę. I ta moja mapa marzeń jest prawie zrealizowana i teraz mogę wybierać tylko punkty, do których lubię wracać. To jest taka piękna, piękna nagroda. 

A coś poza podróżami?

Nie można ukrywać, że to jest tylko ten ciemny świat, ta ciemna strona. Oczywiście, że nie. Oczywiście, że są plusy. Właśnie między innymi zwiedzanie lub ocieranie się o różne kultury. Mieliśmy znajomych i znajome z różnych miejsc na świecie. Często spotykaliśmy się, mogliśmy zjeść prawdziwego Pad Thai'a… Tylko pamiętajmy, że to było zaledwie pięć procent naszego życia i zdarzało się na przykład raz w miesiącu. Tak naprawdę, będąc w Paryżu, czy w Stanach Zjednoczonych, czy w Mediolanie, czy w Londynie, czy gdziekolwiek indziej, walczysz o casting. Walczysz o to, żeby twój "book" był najlepszy i o to, żeby wzięli cię do pracy. Z tej rozrywki i wszystkich dobrodziejstw tego świata mogą tak naprawdę korzystać tylko najbardziej topowe modelki, reszta dopiero musi dojść do takiego momentu.

Kulinarne doznania, smakowanie świata i Pad Thai. To wszystko jakoś nie pasuje do modelki. Od lat mówi się przecież o restrykcyjnych dietach. W książce piszesz, że niektóre dziewczyny jadły waciki nasączone wodą…

Presja na bycie szczupłą jest ogromna. Dzisiaj projektanci może i pokazują modelki plus size, ale jeśli patrzymy na ich procentowy udział w wybiegach, to jest to ułamek.

Dlaczego?

Dlatego, żeby nie być ocenianym jako krytykanci grubszych kobiet. Niemniej jednak nadal wszystkie ubrania są szyte na XS, czyli na rozmiar 34. Jeśli się w niego nie zmieścisz, to cię nigdzie nie zaproszą. Nikogo to nie interesuje, jak dojdziesz do takiej formy. Dzisiaj jestem kobietą, która ma 93 centymetry w biodrach, nadal jest bardzo szczupła, ale wtedy miałam 83, czyli o 10 centymetrów mniej. 

Ile najmniej ważyłaś?

Ważyłam 54 kilogramy przy wzroście 1,79 metra. To jest abstrakcja. Miałam szybką przemianę materii, zawsze byłam chuderlakiem, więc może było mi łatwiej, ale prawda jest taka, że jadłam jeden posiłek w ciągu dnia i dodatkowo jakąś bagietkę. Dostawaliśmy pieniądze raz w tygodniu, które miały nam wystarczyć na jedzenie, na metro, na kartę do telefonu… 

I wystarczały?

Zostawały naprawdę marne grosze, więc te zakupy też nie były ogromne. Jeśli nie pomagała rodzina, to jadło się mało, więcej natomiast piło. Dziewczyny potrafiły jeść jabłka i to był ich jedyny posiłek. Nawet gdy były już tak wygłodzone, że były wręcz białe i transparentne. Często chorowałam, kilka razy też zemdlałam. Osób niedożywionych czepiają się wszystkie wirusy, nie ma co się oszukiwać. Pieniądze to jedno, a druga sprawa to presja. Pamiętam, jak jeden z facetów powiedział do mnie, że muszę schudnąć dwa centymetry z bioder. Potrafiłam się oklejać foliami, bo naprawdę myślałam, że jestem gruba. Dziewczyny trochę większe rozmiarowo ode mnie piły sok jabłkowy na zmianę z wodą z octem albo kwaskiem cytrynowym. 

Trudno nie zgubić siebie w tym chorym wyścigu?

Modelki są wzorem dla nastolatek, a zobacz, jaka część dziewcząt choruje na anoreksję… Zapatrują się w te bardzo szczupłe modelki, chcą mieć jak one wystające kości biodrowe, policzkowe… Ciężko jest wyznaczyć granicę, jeśli żyjesz w tym biznesie i każdy wymaga od ciebie rozmiaru 34. I to nie jest żadne kłamstwo. Ma być 34 i koniec.

Doświadczyłaś tego?

Gdy pojechałam do Tajlandii, dostałam gorset w takim rozmiarze, ale faktycznie był dużo węższy. Zapinał się na sześć suwaków. Nie mierzono na mnie wcześniej tej sukienki, po prostu miałam trzymać wagę. Pierwszym suwakiem przypięto mnie do skóry, poleciała mi krew, nie zapomnę tego nigdy. Zostałam z tym suwakiem, z tą przypiętą skórą, zapięto mnie na sześć kolejnych suwaków w tym gorsecie. Musiałam w nim wyjść, przykucnąć przed królową Tajlandii w Bangkoku i wrócić. Myślałam, że zemdleję, ale nikt na to nie patrzył. To po prostu jest pęd, zmiana ubrań. Potem jedna z pań powiedziała mi, że to dlatego, że przytyłam. 

Centymetr i waga nadal są w tym biznesie wyznacznikami.

Dziewczyny obsesyjnie ściągają pośladki, jak są mierzone. Nigdy nie uwierzę w to i nikt mi nie wmówi, że dzisiaj coś się zmieniło. Nic się nie zmieniło. Na wszystkich fittingach i na wszystkich próbach szyte są ubrania na rozmiar 34. Większość modelek o tym nie mówi, rzadko kiedy któraś się przyznaje, że się głodziła. To jest dobrze płatny biznes. Sięga się perspektyw, które nie są osiągalne dla zwykłej dziewczyny. Pokazywany przez modelki blichtr ciągnie ze sobą kolejne dziewczyny, które nie zdają sobie z tego sprawy. Często modeling to też niespełnione marzenia ich mam, które nie zważają na nic innego. Dlatego jestem dumna z tej książki. Pokazałam coś, co może otworzyć oczy rodzicom młodych, nastoletnich, pięknych kobiet. Co może wspomóc ich w podjęciu decyzji, jak i chronieniu ich dzieci. Nie mówię, że nie mają być modelkami. To jest piękna przygoda. 

Mimo wszystko obcujecie w końcu ze sztuką.

Chodzenie w tych pięknych kreacjach, których tak naprawdę, powiem szczerze, nie docenia się, kiedy się je wkłada. Bo w momencie, kiedy stajesz się modelką, stajesz się wieszakiem i nie masz prawa głosu. Nie można powiedzieć, że coś się nie podoba. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co mam na sobie. Kiedyś na pokazie Calvina Kleina miałam zrobiony na głowie taki kokon, który ważył 12 kilogramów. Do tego wylakierowane, sterczące do góry włosy. Prawie mi głowa odpadała, ale nikogo to nie interesowało. Tak samo jak wtedy, gdy miałam gorączkę. Jak się przez to spociłam pod ubraniami, to krzyczeli. Nauczyłam się do perfekcji spania między ubraniami na podłodze, bo modeling jak i praca w telewizji, to jest wieczne oczekiwanie. Do tego dochodzi jeszcze osłabienie, wredne koleżanki obok. To wyścig szczurów.

Które opisałaś jako gniazdo żmij. 

Niestety tak jest. Prawda jest taka, że każda tam walczy o przetrwanie. To są dziewczyny z różnych miejsc na świecie, niektóre wyszły ze skrajnej biedy i próbują za wszelką cenę nie wrócić już do swojego dawnego życia. Szczególnie Rosjanki. Nie chcę generalizować, ale one są rzeczywiście wredne i wyrachowane. Czasami chciałabym być, jak one, bo na pewno lepiej bym sobie poradziła w tym biznesie. One są wychowywane do walki. Od zawsze. To jest gniazdo os, walczenia o wszystkie najlepsze profity. Na castingach potrafią knuć, w pracy potrafią robić tak, żeby to one były na piedestale. Dlatego to właśnie one zawsze bardzo daleko dochodzą. Są bardzo zdeterminowane, by nie wrócić do swoich rodzinnych stron. Są skłonne poświęcić wiele, żeby odnieść sukces. Uważam, że tak samo jak w rodzinnym show-biznesie mamy wyścig szczurów i zazdrość, to tam jest to jeszcze mocniejsze. Miałam bardzo fajne polskie koleżanki, z którymi utrzymuję do dziś kontakt, zawsze byłyśmy dla siebie wsparciem, ale nie zawsze mogłyśmy być i pracować razem. 

Czyli "po trupach do celu". 

Spotkałam się z przeróżnym wzorem tego, jak dojść do sławy i pieniędzy. Często w grę wchodziły łóżko albo narkotyki. Widziałam wiele takich kobiet, które udawały wielkie modelki, a tak naprawdę sypiały, z kim popadnie. Nagle w przeciągu pół roku miały trzy nowe torebki od Chanel i stać je było na samodzielny wynajem mieszkania na Tropedero. Ten świat to oczywiście piękne przeżycia, wielcy projektanci, cudowne ubrania, ale także seks, narkotyki, bardzo bogaci, wpływowi ludzie. To jest biznes i trzeba mówić o tym otwarcie, że często to nie są "tylko modelki". 

Monika Goździalska o niebezpiecznych sytuacjach w modelingu

Ostatnio zrobiło się o tym głośno dzięki książce "Dziewczyny z Dubaju". Zastanawia mnie, czy w tym świecie w ogóle da się zrobić większą karierę, odmawiając?

To jest dobre pytanie i aż boję się rzucić hasło pod tytułem: co robiły kiedyś top modelki, żeby być na miejscu, na którym są dzisiaj? Jaki koszt poniosły? Czy pieniądze wymazują im pamięć? Czy mogą także wymazać honor, godność? Uważam, że w dzisiejszym świecie jest mało realne dojście do pewnego miejsca zawodowego w modelingu bez odpowiednich koneksji. Tak samo jest w show-biznesie. Kto wie, może gdybym poszła inną drogą, dzisiaj prowadziłabym najlepsze programy w kraju. Może byłabym już tam, gdzie marzę, by być i gdzie wiem, że dojdę w swoim czasie. Bez koneksji, bez podkładania się i bez chodzenia do łóżka. Pięknych dziewczyn jest dużo. Pięknych i mądrych bardzo mało, a pięknych i głupich wręcz mnóstwo. 

Agencje i menedżerowie udają, że nie wiedzą, co dzieje się w kuluarach?

Jak pracowałam za granicą, to polskie agencje pracowały na podstawie faxów i maili. Na miejscu natomiast miałyśmy zawsze skauta, który kontaktował się z agencją, wybierał nas na różne pokazy. Często było tak, że jak się nie stwarzało problemów, to było idealnie. Natomiast gdy problemy przychodziły, wysłuchiwałyśmy tylko mądrości. Skautowie, i jestem o tym przekonana, wiedzą wszystko, co dzieje się w tym toksycznym środowisku. Mają pełną świadomość tego, jak wygląda ten biznes. Teraz często jest tak, że dziewczynki przyjeżdżają pod opieką rodziców i to jest świetne. Jednak prędzej czy później każda z nich wejdzie w ten świat, stanie przed nimi fotograf i złoży niemoralną propozycję. "Zrobię ci zdjęcia, które sprawią, że zajdziesz tam i tam". Tam nie ma nic za darmo. Oczywiście, są dziewczyny, które miały dużo szczęścia i je to ominęło, ale są też takie, które same się podkładają. Nie chcę generalizować, ale wiele z nich sama wychodzi z inicjatywą, kokietują, po to, tylko by uzyskać profity. 

Zdarzyło ci się dostawać podobne propozycje?

Jest taki fotograf, bardzo znany i nie chcę wymieniać jego nazwiska. Dziewczyny walczą o to, by mieć od niego zdjęcia. Mieliśmy sesję, w pewnym momencie wyszedł z blantem i chciał, żebym z nim zapaliła. Odmówiłam, bo nigdy nie próbowałam być kimś, kim nie jestem. Powiedział do mnie wtedy: "robisz te zdjęcia, to chyba wiesz, po co tu jesteś". Jego fotografie nigdy nie znalazły się w moim booku. Wtedy po raz pierwszy zachowałam się niekulturalnie i po prostu wyszłam ze studia. Oczywiście poniosłam tego konsekwencje i zostałam obciążona pieniężnie. Fotografowie często wykorzystują swoją pozycję, by mieć ładne i młode dziewczyny na zawołanie. Modelki natomiast się nad tym nie zastanawiają, nie przejmują się chorobami. Potem się słyszy od znajomych, że któraś z nich popełnia samobójstwo, ale nie mówi się o tym głośno. Wiele z nich nie wytrzymywało tego wszystkiego, za bardzo szły w narkotyki i tak kończyły swój żywot. 

Karolina Pisarek powiedziała mi kiedyś, że modelki to najprawdopodobniej najbardziej zakompleksione kobiety, ponieważ ciągle są niewystarczające, ciągle muszą coś udowadniać. To musi bardzo dobijać się na psychice.

Wiesz, że pierwszy raz założyłam mini spódniczkę i wyszłam w niej z domu w wieku dopiero 25 lat? Dziś jak o tym myślę, to uważam się za wariatkę. Mam przecież długie, piękne nogi, na które wszyscy zwracają uwagę. Wtedy byłam przekonana, że są bardzo krzywe, niekształtne i okropne. Uważałam, że nie powinnam ich pokazywać. Pamiętam doskonale ten moment. Miałam 25 lat, szłam ulicą i pociłam się ze stresu. Ja, modelka. 

Osoba, na którą patrzyli inni i widzieli ideał…

Tak, a ja widziałam natomiast wszystkie moje wady. Nadal uważam, że nie ma kobiet bez kompleksów, ja też swoje mam. Urodziłam dwoje dzieci, mam rozstępy, cellulit. Wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? Takie pytania uświadamiają mi jedną rzecz, że nie mam kompleksu intelektualnego. Uważam, że się niesamowicie rozwijam, pracuję nad intelektem całe życie, w pracy, poprzez czytanie, dzięki występom w telewizji, przez to, co wykonuję. Praca na wizji, praca przy programach na żywo niesamowicie kształtuje inteligencję i spostrzegawczość. Mam to w sobie, ale jeśli chodzi o cielesność… Ten zawód wprawia w ogromne kompleksy. Ogromne. Zwłaszcza jak na przykład masz rozmiar buta 39, a oni dają ci rozmiar 38 i mówią, że masz za dużą stopę. Więc idziesz w za ciasnych szpilkach po wybiegu, ledwo oddychasz, bo sparaliżowało ci stopy, ale idziesz. Mimo wszystko.

Pamiętasz kiedy pierwszy raz to się zdarzyło?

Pamiętam doskonale, jak kazano mi iść na wybieg w o numer za małych szpilkach. Potem się dowiedziałam, że zrobili to specjalnie. Michael, który uczył nas chodzenia, non stop do mnie krzyczał. Jeszcze wtedy słabo rozumiałam język angielski, ale bardzo często używał słowa szogun. Mówił, że jestem krzywa, beznadziejna, że mam źle ułożone kolana i nie potrafię chodzić po linii. Kazał mi chodzić w szpilkach codziennie przez trzy godziny, ale zanim opanowałam to do perfekcji, minęło pół roku. Miałyśmy pozdzierane palce u stóp, paznokcie same z nich odchodziły. Dziewczyny nie mówią o tym znajomym, rodzicom. Moja mama, jak zobaczyła mój stan po jakimś czasie, wysłała mnie na szereg badań. 

Rodzice nie namawiali cię, żebyś zrezygnowała?

Mówiłam im, że wszystko jest w porządku i po prostu jestem zmęczona. Nie chciałam ich rozczarować. Nikt nie chce wrócić na tarczy. Chcesz wrócić z tarczą. 

Zdarzały się mimo wszystko dziewczyny, które wracały na tarczy?

Anka z mojej książki to jest prawdziwa postać. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja, bo książka kończy się tak, jak się kończy. Anka, powiem tak, przegrała swoje życie w pewnym momencie, chociaż była piękna. Była i jest piękniejsza ode mnie o sto razy. Coś jednak poszło nie tak i pomimo tej oszałamiającej urody nie wytrzymała ciśnienia i zboczyła z drogi. Takich dziewcząt jest mnóstwo. A ile dodatkowo jest takich dziewcząt, które zostają, ale przestają być modelkami i zostają utrzymankami... Niektóre nawet jeżdżą za granicę, wiadomo po co, mimo że mają partnerów, narzeczonych, mężów… Mówią, że jeżdżą pracować jako modelki. Kiedyś się o tym nie mówiło, nie było Internetu, nie było tego typu artykułów w prasie i dziewczyny miały ogromne pole do popisu. Mogły opowiadać sąsiadom, że są modelkami, a w Paryżu sypiać ze starymi facetami. 

Minęło tyle lat od twojego odejścia z branży, a wciąż mam wrażenie, że jest w tobie wiele emocji.

Jakiś czas temu zrozumiałam, że jako modelka wpędzałam w złe samopoczucie i kompleksy wiele kobiet, dlatego postanowiłam przełamać ten stereotyp idealnego świata. Niedawno opublikowałam post o tym, że kobiety jeżdżą nad morze i wstydzą się rozbierać tylko dlatego, bo inne kobiety, szczupłe i bardzo atrakcyjne, je obgadują. Mimo że przecież same też mają kompleksy. Chciałam zrozumieć innych, którzy czują się źle w swojej skórze. Przełamałam barierę i zaczęłam rozmawiać z ludźmi w taki bardzo przyziemny, zwyczajny sposób. Ludzie widzieli wcześniej we mnie dziewczynę, która mieszka w Hiszpanii i świetnie sobie radzi. To nie jest prawdą, nie radzę sobie. Każdy z nas ma wzloty, upadki, kredyty, problemy finansowe i zdrowotne. Chcę pokazywać, że ten internetowy, kolorowy świat tak naprawdę jest przekłamany, a ludzie nie pokazują w nim prawdy, bo się jej boją. 

Czyli to nie tylko wrażenie.

Są we mnie ogromne emocje, bo wiem, że mój zawód miał wpływ na to, jak czuły się inne dziewczyny. Wzorowały się na idealnych obrazkach modelek, często doprowadzając się przez to do ruiny. Dlaczego tak dużo dziewczynek ma anoreksję? Skąd one mają te ideały? Od modelek oczywiście. Tylko i wyłącznie. Czuję się winna, jestem winna tak jak i wiele innych modelek. Byłam częścią tego świata. Dziś nie chcę już w nim być. Chcę dzięki mojej książce mówić kobietom, że nie muszą się wstydzić i mogą być takie, jakie chcą. 

Wiem, że planujesz ekranizację książki. 

Tak i jestem z tego niezmiernie dumna. Jestem jedną z zaledwie kilku Polek, które sprzedały prawa do ekranizacji powieści. Nie mogę jeszcze za dużo zdradzać, ale zapewniam, że obsada będzie idealna: reżyser, aktorzy, cała otoczka. Jestem profesjonalistką, od małego uczono mnie pracy, dlatego nie chcę, żeby ta produkcja była kolejnym tanim, beznadziejnym i pustym filmem. Chcę, by widzowie, wychodząc z kina, zastanawiali się nad tym, co właśnie obejrzeli. 

Podkreślasz walory edukacyjne książki i filmu. Chciałabyś, żeby dziewczyny z polskich liceów chodziły na ekranizację "Skandalicznego życia modelek" do kina?

Bardzo bym chciała. Chciałabym, żeby każda młoda dziewczyna, która kiedyś będzie kobietą, która już teraz dostała pierwszej miesiączki, która czuje się kobietą, ma swoje piersi, chciałabym, żeby wiedziała, że ciało jest tylko narzędziem. Że ważne jest, żeby głowa współpracowała z tym ciałem. Żeby nie czuła się nigdy gorzej, nawet gdy tego ciała będzie troszeczkę więcej lub trochę mniej. Że najważniejsze jest wypracowanie komfortu, który sprawi, że nie będzie odczuwała dyskomfortu w dorosłym życiu. I wtedy żaden facet nigdy jej nie powie, że jest gruba, albo że któraś inna jest od niej fajniejsza. Chciałabym, żeby dziewczyny czuły i były przekonane o swojej godności, żeby czuły swoją siłę. Bo prawda jest taka, że my kobiety jesteśmy instytucjami. 

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale nadal trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Kalina Szymankiewicz

Reporter: Anna Pawelczyk-Bardyga

Źródło: cozatydzien.tvn.pl

Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości