Iwona Węgrowska o córce, karierze, walce o miłość i poronieniu. "Miałam chwile załamania"

Iwona Węgrowska
Iwona Węgrowska o córce, karierze i walce o miłość
Źródło: MW MEDIA
Iwona Węgrowska bezapelacyjnie należy do jednych z najchętniej obserwowanych i komentowanych gwiazd w polskim show-biznesie. Choć na chwilę zniknęła z pierwszych stron gazet, niedługo powróci z nowym singlem i wielkimi planami, także tymi osobistymi. O wielkiej traumie, akceptacji, bezwarunkowej miłości i marzeniach rozmawiała z Dagmarą Olszewską.

Iwona Węgrowska o karierze

Dagmara Olszewska, cozatydzien.tvn.pl: Kariera muzyczna jest twoim marze? 

Iwona Węgrowska: Tak, wracam do tego co jakiś czas. I cieszę się, że nadal podążam za swoim największym marzeniem. Chciałam śpiewać i w tym kierunku się rozwijać. Chyba sobie to wymodliłam, chociaż mój tata wolał, żebym została sekretarką. Gdy dorastałam i gdy wydawałam pierwsze płyty, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że czasami może być bardzo trudno. I śpiewanie to jedno, ale po drodze często jest wiele nieprzyjemnych sytuacji. Zderzyłam się ze ścianą w momencie, gdy przeprowadziłam się do Warszawy, zaczęłam “bywać”. Gdy wypuściłam z Piotrem Kupichą singiel, najbardziej odczułam złość, zawiść i hejt, mimo że piosenka okazała się wielkim hitem. Od zawsze miałam w sobie wielką pasję, teraz nauczyłam się żyć z tym co trudne i nieprzyjemne. 

Twój tata miał nietypowe marzenie dotyczące twojego zawodu i kariery, a ty wybrałaś zupełnie inną drogę. Wspierał cię mimo wszystko?

Rodzice zawsze mnie bardzo wspierali. Taty już nie ma z nami parę lat, ale mimo to, że nie wszystko robiłam po jego myśli, zawsze powtarzał, żebym podążała za marzeniami. Bardzo chciał, żebym się edukowała. Ukończyłam psychologię, ale zrobiłam to wyłącznie dla niego. Powtarzał mi, że śpiewanie śpiewaniem, ale coś zawsze po drodze może się stać. Martwił się o moją przyszłość. Odpukać mój głos cały czas funkcjonuje i powiem szczerze, że chyba nie miałam nigdy lepszej formy wokalnej i świadomości techniki śpiewania, jak mam teraz. Jestem z tego bardzo dumna. Dalej się rozwijam, dalej ćwiczę. To nie jest tak, że spoczęłam na laurach, bo opanowałam technikę na której mi zależało. To, że poszerzyłam sobie skalę to jedno, ale chciałam śpiewać techniką Whitney Houston, Mariah Carey, Celine Dion. Te wokale inspirują mnie do dziś i do podobnych brzmień dążę. Nie boję się wyzwań wokalnych. To dla mnie niesamowite uczucie, gdy widzę jak podczas mojego koncertu ludzie się wzruszają, pozwalają na to, by pokazać emocje. 

Wielkie muzyczne marzenia miałaś od dziecka. Jak to wygląda z perspektywy czasu? Jesteś zadowolona z tego, jak potoczyła się twoja kariera?

Ja chyba nigdy nie będę zadowolona. Każdy artysta ma coś takiego jak “swoje 5 minut”. Raz się jest bardzo wysoko, raz bardzo nisko. Z tym trzeba się pogodzić i przyjąć. Nie będzie się na szczycie cały czas. Są jednak tacy, którzy na topowych miejscach list przebojów utrzymują się dłużej. I to jest wspaniałe, ale wiem, że oprócz tego, że ma się talent i dobre piosenki potrzeba jeszcze sztabu odpowiednich ludzi, managerów. Ja jestem na etapie szukania takich specjalistów. Niedługo będę wychodzić z nowym singlem i szukam kogoś, kto potrafi się tym zajmować. Managerom wydaje się często, że się do tego nadają, a tu jednak trzeba mieć dużo kontaktów, czasami nie śpi się po nocach. Ja jeszcze na takich nie trafiłam i w pewnym momencie moja kariera gdzieś ucichła. To nie jest tak, że przestałam śpiewać. Cały czas jestem w studiu, nagrywam piosenki, mimo że one się nie zawsze pojawiają. Często jest tak, że pracuję nad materiałem kilka miesięcy, a na końcu stwierdzam, że to już nie jestem ja. W lipcu wychodzi mój najnowszy singiel i szukam kogoś, kto zadba o to, że dobrze potoczy się jego promocja. Dobra piosenka i dobry głos to połowa sukcesu. 

Mówisz o swoich doświadczeniach bardzo gorzko. Zostałaś kiedyś oszukana?

Tak, bardzo dużo przeżyłam. Mimo to nigdy nie palę mostów. Nie jestem zawistna, złośliwa. Zawsze wszystkim wybaczam i mam nadzieję, że jeszcze znajdzie się ktoś, kto naprawdę mi pomoże. 

Który z momentów swojej dotychczasowej kariery uważasz za najtrudniejszy?

Takich sytuacji było mnóstwo. Nie chcę rozdrapywać ran, ale to, że bardzo mocno stąpam po ziemi, jestem charakterna i nie poddaję się, bardzo mi pomogło. Źle wpłynęła na mnie pandemia. To było bardzo dołujące. Nie mogłam grać, śpiewać, występować na scenie. Fatalnie się wtedy czułam. Odebrano mi coś, co kocham robić. Oczywiście, to już się powoli odbudowuje, ale życie po pandemii nie wróciło w pełni do normy. Często od organizatorów słyszę o ograniczeniach. Mnóstwo koncertów mi odwołano. Miałam chwile załamania. Ale wyszłam z tego dzięki pomocy moich najbliższych, partnera. To on pomógł mi przetrwać.

Iwona Węgrowska o miłości

Twój partner akceptuje to medialne życie?

Tak, ale czasami wymieniamy się opiniami. Zdarza się, że przychodzi do mnie i mówi, że coś mu się nie podobało albo że wyobrażał sobie to inaczej. Nigdy jednak nie krytykuje tego, jaka jestem, co postanowiłam, jak się zachowałam. Największym krytykiem jest chyba moja mama, zawsze zwróci mi uwagę, gdy jej zdaniem źle się ubiorę albo pójdę w inny kierunek muzyczny. Nie zawsze łatwo to przyjąć, ale bardzo to doceniam. Zwłaszcza że na końcu takich rozmów i tak słyszę, że ostateczny wybór należy do mnie. Dzięki temu potrafię też być krytyczna wobec tego, co robię. Czasami odsłuchuję swoją piosenkę tysiące razy, bo słyszę, że coś jest nie tak. Wokal zawsze jest na najwyższym poziomie, bo nie wyjdę ze studia, dopóki nie będzie zaśpiewane po mojej myśli.

Niedługo premiera twojego nowego singla. Zdradzisz nam o czym będzie?

Mój najnowszy singiel to piosenka “Mr Fake”. Śpiewam o tym, że dziewczyny często dają się nabrać na pierwsze, wyidealizowane, złudne wrażenie. Mam wiele koleżanek, które płakały, że facet je oszukał, bo pokazał się zupełnie z innej strony. 

Media rozpisywały się o twoim obecnym związku. Wielka miłość, rozstania, starania o dziecko. Skąd w tobie tyle woli walki o uczucie?

Nigdy nie walczyłam o miłość. Dopiero gdy poznałam Maćka zrozumiałam, że takie uczucie się nie przydarza każdemu i nie można dać mu odejść. Jesteśmy już razem 8 lat i różnie było między nami. Po tych słynnych “rozstaniach” wytrzymywaliśmy osobno kilka dni. Często wracam pamięcią do czasu, gdy mówiłam, że nigdy nie chcę mieć dzieci, rodziny. To zmieniło się z dnia na dzień, bo pojawił się koło mnie właściwy facet. Staramy się jeszcze o dziecko, choć obecnie nie jest nam to chyba pisane. Jestem po bardzo ciężkich poronieniach, ale bardzo chciałabym powiększyć naszą rodzinę. To jest jedyny mężczyzna, facet mojego życia i odkąd go poznałam to nie wyobrażam sobie rozstania, nie wyobrażam sobie, że mógłby być z kimś innym. To była miłość od pierwszego wejrzenia. 

I ta miłość przetrwa wszystko?

Myślę, że tak. Po poronieniach miałam duży problem z hormonami. Przez pół roku byłam na bardzo silnych lekach, które powodowały, że w organizmie dużo zatrzymywało mi się wody, puchłam. Musiałam je jednak brać, żeby unormować zdrowie. Poroniłam w 4. miesiącu ciąży i to było straszne. Pojechałam do ginekologa, zadowolona, uśmiechnięta, a na wizycie się dowiedziałam, że serduszko przestało bić. Wyszłam z ogromnym płaczem, bólem, niezrozumieniem. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Ale dzięki wsparciu, które otrzymałam mam siłę na to, by dalej się starać i walczyć. 

Jesteś obecnie jeszcze pod stałą opieką lekarza? 

Myślę, że hormonalnie jestem już wyleczona, ale wiadomo, muszę to kontrolować. Chciałabym jeszcze jedno dziecko, ale czy coś z tego wyjdzie? Nie wiem. Mam Lilę, to mi daje dużo szczęścia. Ona jest dla mnie najważniejsza. Znam dużo par, które niemal całe wspólne życie starają się o dziecko i to się nie udaje. Gdybym ja w takiej sytuacji była, pewnie myślałabym o adopcji. Ale teraz nie zdecydowałabym się na nią. Wiem, że to cudowne dać komuś dom, ale ja mam Lilę, muszę myśleć też o tym, co ona czuje. 

Iwona Węgrowska o macierzyństwie

Twoja córka nie chce mieć rodzeństwa?

Mówi, że dziecko zabierze jej mamę, a ona chce mieć mnie na wyłączność. Ma czasami takie momenty, że przychodzi i mówi, że w sumie mogłaby mieć brata lub siostrę. A za kilka minut znów zmienia zdanie, że jednak nie. Tłumaczę jej już teraz, że mojej miłości starczyłoby dla wszystkich. Ale na razie żyjemy sobie we trójkę, z małym pieskiem, Puszysławem. Widzę, jak Lila się nim opiekuje i to niesamowite, jaką wrażliwość i opiekuńczość wzbudza w niej nasz pies. Myje mu łapki, wyciera oczka. Chociaż zdarza się, że nawet o niego jest czasem zazdrosna. 

Jesteś mamą, która pozwala dziecku na wszystko? Jak z Maciejem sprawdzacie się w roli rodziców?

Maciek jest bardzo dobrym ojcem. On ma jeszcze dzieci z poprzedniego małżeństwa. Nasza Lila ma z nimi bardzo dobry kontakt. Maciej jest wyjątkowym człowiekiem, świetnym ojcem. Każdą wolną chwilę stara się spędzić z dziećmi, wynagradza im swoją nieobecność. Zawsze znajdzie dla nich chwilę. Ja, nie słodząc sobie, uważam, że jestem najwspanialszą matką na świecie. Czasami mam sobie za złe, że tak na wszystko Lili pozwalam, ale ze mną można konie kraść. Powiedziałam córce, że jestem jej mamą, przyjaciółką, ale nie jestem koleżanką. Te granice zaznaczam. Jak Lili zrobi coś, co mi się nie podoba to staram się jej wytłumaczyć, dlaczego zrobiła coś źle. Ona powtarza mi kilka razy dziennie, że mnie kocha, że jestem dla niej najcudowniejsza na świecie. Jak mi powie, że nie chce iść do przedszkola i wiem, że ma ku temu konkretny powód to nie zmuszam jej do tego. Przez to jaki mamy kontakt wiem, że mnie nie okłamie i nawet jak coś nabroi to przyjdzie i mi o tym powie.  Pozwalam jej na wszystko, na co mogę. Uważam, że jesteśmy świetnymi rodzicami, że dajemy jej dobry przykład tego, jak powinna wyglądać rodzina i fajnie, że uczy się od nas samych najlepszych zachowań.

Żyjesz w środowisku medialnym, często jesteś oceniana. Ciężko jest to zaakceptować?

Nie jest łatwo, ale zawsze wiedziałam, że nie chcę nikogo w życiu udawać. Nie będę upodabniała się do obcych ludzi tylko po to, by inni mnie lubili. Muszę być sobą, bo gdybym udawała, nie mogłabym być szczęśliwa. A gdy ja nie będę szczęśliwa, to moje dziecko też nie będzie. Wiadomo, że są sytuacje w których czegoś nie dopilnuję i na przykład, ubiorę się na szybko i potem żałuję. Zdarza się też, że zaufam osobie, której nie powinnam. Ja już byłam kilka razy przebrana, a nie ubrana. Stylista powiedział, że mam się nie odzywać, bo on ma dobrą wizję. Powiedziałam ok, a potem cała krytyka spadła na mnie. Teraz, gdy już skończyłam 40 lat doskonale wiem, czego chcę w życiu. Teraz czuję, że żyję. 

Masz kompleksy? 

Oczywiście, że tak. Nigdy nie byłam pewna siebie. Często jest tak, że gdy zobaczę piękną kobietę to pomyślę, że też chciałabym tak wyglądać. Jestem taka też, że wszystko powiem otwarcie. Moja córka jest podobna. Lila ma 7 lat a podeszła niedawno do obcej kobiety w galerii handlowej, żeby powiedzieć, że ma piękną sukienkę. Ja na przykład zawsze chciałam być wysoka i szczupła, więc nieustannie jestem na różnych dietach. Nie ukrywam, że korzystam z medycyny estetycznej. Bardzo ją lubię i zabiegi poprawiają mi humor. Gdy zapiszę się na masaż, maskę odżywczą mam poczucie, że zrobiłam coś dla siebie. 

Oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy i nasze również. Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

Autor: Dagmara Olszewska

Źródło zdjęcia głównego: MW MEDIA

podziel się:

Pozostałe wiadomości