Andrzej Seweryn: Kiedy patrzę na moją ojczyznę, to trudno powiedzieć, że ogarnia mnie szczęście [WYWIAD]

Andrzej Seweryn w szczerym wywiadzie o pracy, "Ukrytej sieci" i krytyce innych aktorów
Andrzej Seweryn w szczerym wywiadzie o pracy, "Ukrytej sieci" i krytyce innych aktorów
Źródło: Getty Images Europe
#ZZAKADRU Andrzej Seweryn w tym roku świętuje 55-lecie pracy zawodowej. W rozmowie z Aleksandrą Czajkowską aktor powiedział o najnowszych projektach zawodowych, niezwykłej przyjaźni z Dawidem Ogrodnikiem, a także zdradził, czy ma jakieś "guilty pleasure".

Aleksandra Czajkowska: Panie Andrzeju, od publikacji biografii "Ja prowadzę", minęło 5 lat. Deklarował pan wówczas, że stanowczo odmawia korzystania z mediów społecznościowych, a teraz wydaje się, że całkiem dobrze odnajduje się pan w nich.

Andrzej Seweryn: Nadal trzymam się swoich słów (śmiech). Nie używam Facebooka, a moje konto prowadzi w moim imieniu żona. Od czasu do czasu "działam" na Instagramie. A co się zmieniło od tamtego czasu? Niewiele. Życie rodzinne płynie normalnym torem, świat się stale zmienia, a w związku z tym i nasze spojrzenie na niego, natomiast w pracy jest jeszcze intensywniej niż przedtem.

W 2022 r. zamierzał pan zrezygnować z piastowania stanowiska dyrektora Teatru Polskiego. Co wpłynęło na zmianę decyzji?

Ładnie mnie pani punktuje (śmiech).

Nie zamierzałam tego robić (śmiech).

Ostatnie dwa lata dyrekcji mojej poprzedniej kadencji, były bardzo smutne, ze względu na pandemię COVID-19 i początek wojny. Działalność teatru była bardzo utrudniona i wydawało mi się, że w tej sytuacji warto by to kontynuować, żeby skończyć lepiej niż z pandemią. Żeby skończyć piękniej.

W tym roku mija 55-lecie pana pracy artystycznej. Przyjaciele, bliscy, rodzina podkreślają, że po tylu latach pracy zawodowej, nadal jest pan pełen energii do działania, co zresztą sami możemy zauważyć. Zazwyczaj tendencja jest niestety odwrotna.

Bardzo pomaga mi w tym żona, rodzina, lekarze (śmiech) i wiara w sens tego, co robię. Publiczność to potwierdza.

Ma pan teraz więcej czasu dla siebie?

Jestem właśnie w trakcie 3 tygodniowego urlopu. Samego mnie to zaskoczyło. (śmiech) Codziennie jestem jednak pod telefonem, komputer otwarty... Sprawy Teatru Polskiego... Koncerty... Spotkania z widzami... Nagrania... Filmy.

Andrzej Seweryn z żoną Katarzyną Kubacką-Seweryn
Andrzej Seweryn z żoną Katarzyną Kubacką-Seweryn
Andrzej Seweryn z żoną Katarzyną Kubacką-Seweryn
Źródło: Gallo Images Editorial

Resztę artykułu przeczytasz pod materiałem wideo:

czt_29
"Niebezpieczni dżentelmeni". Tomasz Kot, Andrzej Seweryn i Michał Czernecki
Źródło: "Co Za Tydzień"

Andrzej Seweryn nigdy nie brał udziału w castingach

No właśnie, 1 września do kin trafi najnowszy film z pana udziałem "Ukryta sieć". Mówi się o nim, jako o najlepszym polskim thrillerze kryminalnym od lat. Jak znalazł się pan w tym filmie? Musiał przejść pan casting, czy ta rola była panu pisana?

Nawet kiedy walczyłem w Universal Studios o rolę w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga, nie zgłaszałem się na casting. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek mi się to zdarzyło. A chętnie bym się zgłosił do twórcy, którego pracę szanuję i z którym chciałbym pracować. Kiedyś chciałem zagrać u Petera Brooka w Paryżu, bo wiedziałem, że pracuje nad "Wiśniowym sadem" Antona Czechowa. Tam jest taka mała rola przechodnia, pojawia się na chwilę, mówi parę zdań i znika. Wydawało mi się, że moja "bezczelność" mogła być uzasadniona rozmiarem roli, ale nawet wtedy się nie odważyłem. Pewnie szkoda, że zawsze tylko czekałem na wezwanie. Może mógłbym być w większym stopniu decydentem mojej drogi artystycznej.

Myślę, że niewielu aktorów w Polsce mogłoby powiedzieć to samo.

Wie pani, ja funkcjonowałem w zawodzie inaczej, niż dzisiejsze młode pokolenie. Aktorzy, reżyserzy teatralni i filmowi znali nas wszystkich dobrze, przychodzili na premiery do szkół teatralnych, na premiery do teatrów. Ułatwiał to fakt, że zakres naszej działalności był mniejszy. Kiedy powstawały seriale takie jak "Polskie drogi", albo "Rodzina Połanieckich", było to wielkie wydarzenie w całym środowisku. Dla widzów również. A dziś nie wiemy nawet o połowie bardzo dobrych seriali, które są produkowane. To był inny świat. Jerzego Grotowskiego oburzał fakt istnienia reżyserów castingu proponujących reżyserom aktorów do ról w przedstawieniach czy filmach. Uważał, że reżyser powinien sam znać aktora i wybierać do obsady. Życie uczyniło, że dzisiaj doskonale rozumiem tę współpracę. Przede wszystkim z powodu ilości i intensywności powstawania produkcji. Czasami pojawiały się krzywdzące opinie, niemające nic wspólnego z rzeczywistością, że w teatrach "prowincjonalnych" grają słabsi aktorzy. To jest bzdura. I dzięki reżyserom castingów tacy artyści wykonują znakomicie swoją robotę i stają się rozpoznawalni. Dzisiaj bardzo trudno byłoby funkcjonować Jerzemu Grotowskiemu, ale na pewno by coś wymyślił.

Są role, które potrafią pana jeszcze zaskoczyć?

O, tak. Np. moja ostatnia rola w "Ukrytej sieci". Oczywiście rola Sylwestra Borkowskiego i Loretty w "Królowej". W gruncie rzeczy bardzo zaskoczyła mnie rola w "Rojście", o "Ostatniej rodzinie" nie wspomnę. Właśnie takie role mnie najbardziej interesują, a mniej rola, powiedzmy, warszawskiego intelektualisty, który ma jakieś problemy ze światem. Oby tak działo się dalej.

Andrzej Seweryn w filmie "Ukryta sieć"
Andrzej Seweryn w filmie "Ukryta sieć"
Andrzej Seweryn w filmie "Ukryta sieć"
Źródło: Karolina Grabowska

Nie chce uogólniać i wrzucać do worka wszystkich aktorów z dużym dorobkiem, ale pana podejście do pracy jest rzadkością.

W moim interesie jest otwierać się na świat, ponieważ on się zmienia. Trzeba być gotowym na zmiany. Jak pada deszcz, bierzemy parasol i idziemy dalej. Tak samo jest z naszą rzeczywistością. Nie będę na nią narzekał, będę starał się ją zrozumieć. To dla mnie naturalne.

Dużo jest ról, które pan odrzuca?

Nie. Chociaż w tych dniach muszę podjąć taką decyzję.

Dlaczego?

Nie chcę powtarzać tego, co widzowie już dobrze wiedzą o mnie.

To jest głównym powodem?

W mojej pracy nigdy nie odmawiałem pracy z powodu jakiegoś konfliktu. Oczywiście nie wziąłbym udziału w filmie "Smoleńsk". Nie jestem wyjątkiem. Marian Opania odmówił zagrania roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Kilka miesięcy temu w programie Kuby Wojewódzkiego wygłosił pan piękne przemówienie do młodych ludzi, którzy szukają swojej drogi i stoją przed trudnymi wyborami życiowymi. Nagranie zostało zablokowane na Facebooku.

Tak, bardzo smutne. Nie wymieniłem tam ani jednego nazwiska. Nie powiedziałem ani słowa o ministrze Czarnku, prawda ?

Nie (śmiech).

Bardzo się cieszę, że niektórym spodobały się moje słowa, ale wolałbym, żeby po prostu poszli na wybory. Żeby nie byli obojętni. Obojętność pozwala na szerzenie się zła. Mam nadzieję, że o sprawach najważniejszych dla naszego kraju, zadecyduje więcej osób niż 40 procent społeczeństwa.

Wspomniał pan o roli w "Królowej". W programie oprócz pana gościła młoda modelka Karolina Pisarek. Kiedy zapytano ją o ulubione role zagrane przez pana, wymieniła właśnie "Królową". Nie było zaskoczeniem dla pana, że nie pojawiły się tam inne tytuły?

(śmiech) Nie, oczywiście, że nie. Niewiele rzeczy mnie zaskakuje, nawet w dziedzinie polityki. Wie pani, ja się bardzo cieszyłem z uznania, jakie spotkała moja praca nad rolą Beksińskiego w "Ostatniej rodzinie". Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że była to suma wszystkich moich poprzednich zawodowych doświadczeń. Wielokrotnie grałem ze sztucznym brzuchem, z garbem, kulałem, miałem sparaliżowaną rękę itp. itd. Osoby, które znały te prace, na pewno były mniej zaskoczone i zdziwione "Królową". Chętnie zaproponowałbym pani Karolinie obejrzenie innych filmów z moim udziałem albo moich prac w teatrze. Kiedyś młody dziennikarz powiedział mi, że wchodzę w mainstream. Miło mi (śmiech). Całe życie człowiek pracuje na to, żeby wejść w mainstream.

Andrzej Seweryn o młodych aktorach

Jak dziś ocenia pan młodych studentów aktorstwa, mając porównanie do swoich czasów. Widać pewne różnice w podejściu do pracy? Do zgłębiania wiedzy związanej z zawodem?

Nie wiem, do jakiego stopnia młodzi aktorzy są w relacjach ze mną szczerzy. Nie mówię tu np. o Pawle Kruczu czy Dawidzie Ogrodniku. Bardzo dobrze się rozumiemy i mamy świetny kontakt, ale jestem z innego pokolenia i nie wiem, czy jeszcze jestem przydatny niektórym młodszym kolegom i koleżankom. Myślę, że są również inne wzory, które mogą ich interesować. Spotykam się z wyrazami szacunku, ale czas się zmienia. Pamiętam, że w młodości nie wszyscy starsi aktorzy czy aktorki wzbudzały moje zainteresowanie. Miałem krytyczny stosunek do nich i uważam, że młodzi dzisiaj mogą mieć krytyczny stosunek do mnie. Taka jest natura rzeczy. Jeśli zaś chodzi o ich podejście do świata, do pracy, to trudno uogólniać. Są ludzie, którzy pracują przede wszystkim w teatrze, ale gdyby dostali wielkie propozycje filmowe, na pewno by z nich skorzystali. Dzisiaj w świecie potwierdzeniem sukcesu w zawodzie jest film. Kiedyś mówiło się też o telewizji.

Wszędzie tak jest?

Nie, we Francji np. jest inaczej. Do teatru chodzi się częściej niż w Polsce i role teatralne są zauważane przez media. Nie znam dobrze polskich mediów, ale czy poświęca się dziś czas teatrowi lub wielkim rolom w nim wykreowanych? W teatrze aktor rozwija się najlepiej. To oczywiście jest uproszczenie, są osoby, które nigdy nie pracowały w teatrze, a są świetni, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Wielu aktorów ma rodziny, dzieci i dla nich ważną sprawą są pieniądze. Wielu marzy o szybkiej karierze... W latach 60. w szkole teatralnej miałem koleżankę, która mówiła: "Ja chcę mieć dom w Cannes we Francji. Do tego ma mnie doprowadzić ten zawód". Myślę, że ten zawód niekoniecznie doprowadza do domu w Cannes. W młodym pokoleniu jest wielu znakomitych aktorów, którzy, jak to Daniel Olbrychski kiedyś pięknie sformułował, bardzo wcześnie nauczyli się tego, czego myśmy w ich wieku nie umieli. Dopiero po latach dorabialiśmy się pewniej naturalności, rozluźnienia, bezpośredniości, rytmu, szybkości świata. Świat jest piękny, trzeba być szczęśliwym, uśmiechać się, za wszelką cenę unikać sk*********, nie kłamać, chociaż czasami trzeba. Jeżeli wierzysz w sens kłamstwa i nie oszukujesz siebie samego, to nie jest tak źle. Potem znajdziesz sposób, aby kłamstwo wyprostować. Czasami coś, co uważamy za złe, jest źródłem dobra. Ale tak jak mówił pan profesor Turski: "XI Przykazanie: Nie bądź obojętny".

Andrzej Seweryn jako Don Juan w Komedii Francuskiej
Andrzej Seweryn jako Don Juan w Komedii Francuskiej
Andrzej Seweryn jako Don Juan w Komedii Francuskiej
Źródło: Roger Viollet

Wspomniał pan o koleżance, która chciała mieć dom w Cannes. Zna pan dobrych aktorów, którzy za cel postawili sobie sławę i pieniądze?

Nie wiem tego o nich.

Czy to się wyklucza?

Nie, absolutnie.

Czyli nieważne są cele?

Bardzo chcielibyśmy, żeby to, co etyczne było estetyczne. Ale nie zawsze tak bywa. Jest wielu szlachetnych, młodych, naprawdę mądrych ludzi, którzy w sztuce nie są tak wybitni, jakby można sądzić według stanu ich etyki.

W "Ukrytej sieci" w pana córkę wcieliła się Magda Koleśnik...

Tak i bardzo się cieszę, bo jest po prostu świetną aktorką. Nie mieliśmy ze sobą żadnych problemów i mam nadzieję, że ona mówi o nas to samo (śmiech). Magda jest aktorką, która ma jasną opinię o scenariuszu, postaci jej powierzonej, o jej sytuacji, o sposobie grania i to jest bardzo pozytywne. Podobnie jak Dawid Ogrodnik. Ja mam tego mniej, bardziej słucham, mam mniej do siebie zaufania. Wolę, żeby do mnie mówiono, żeby mi tłumaczono, potem układam sobie z tego moją całość.

Andrzej Seweryn i Magdalena Koleśnik w filmie "Ukryta sieć"
Andrzej Seweryn i Magdalena Koleśnik w filmie "Ukryta sieć"
Andrzej Seweryn i Magdalena Koleśnik w filmie "Ukryta sieć"
Źródło: materiały prasowe

Nawet po tylu latach?

Tak, być może na tym polega moje doświadczenie. Warto słuchać innych.

Pokoleniowa przyjaźń — jeśli tak to mogę nazwać — z Dawidem Ogrodnikiem. Jak się zaczęła?

Pierwszy raz spotkałem Dawida na planie "Ostatniej rodziny". Znałem jego filmy, więc wiedziałem, że jest znakomitym aktorem, ale też bardzo polubiłem jego styl pracy. Jego aktorstwo to aktorstwo konstruujące, jego role to konstrukcje. Dawid komponuje, głosem, ciałem, charakteryzacją, kostiumem, stwarza przed nami, przed widzem kogoś innego, niż on sam, w większym stopniu niż ci, którzy posługują się po prostu swoją zewnętrznością. Bardzo się polubiliśmy. Zaakceptowałem jego sposób bycia, pracy, jego zapał, wrażliwość, energię i okazało się, że to miało znaczenie. Efekty widzieliśmy na ekranie. A potem pracowaliśmy przy "Rojście". Bardzo chciałbym się z nim spotkać ponownie na planie zdjęciowym.

W teatrze mieliście okazję?

Nie, ale mam nadzieję, że się spotkamy.

Andrzej Seweryn o krytyce aktorów i grzesznych przyjemnościach

Jest pan daleki od krytykowania innych aktorów i ich sposobu pracy?

Jako dyrektor teatru muszę być bardziej uważny i "surowy", ale nie kłamię aktorom, widząc ich wspaniałą sztukę, a także pewne ich niedoskonałości.

Daniel Olbrychski powiedział kiedyś, że Zbigniew Zamachowski jako Michał Wołodyjowski w "Ogniem i mieczem" nie podołał tej roli w porównaniu do Tadeusza Łomnickiego. Chciałam poznać pana zdanie w tym temacie.

W najmniejszym stopniu nie będę oceniał pracy Zbyszka, ani opinii Daniela o Zbyszku. W życiu nie wypowiem się w ten sposób publicznie o kolegach i koleżankach w zawodzie. Jeśli już, to tylko dobrze. Jak to się mówiło kiedyś – nie wypada.

Spędził pan we Francji 33 lata. Nie tęskni pan?

Nie. Tęskniłem za Polską, ale nigdy nie byłem "Latarnikiem", ani nie było to w stylu "Góralu, czy ci nie żal". Miałem konkretne sprawy do załatwienia. Kiedy byłem we Francji, trzeba było tam przeżyć i jak najlepiej pracować np. w Komedii Francuskiej, mając do czynienia z najlepszymi tekstami literatury francuskiej, i nie tylko. Zajmowałem się rodziną, byłem w kontakcie z Polską, nie traciłem języka, brałem udział w najróżniejszych wydarzeniach organizowanych m.in. przez Instytut Polski czy ambasadę, czy Centre du dialogue Pallotynów, a kiedy już mogłem pojechać do kraju, to pojechałem. I przez wiele lat grałem w Polsce, mieszkając we Francji. Wiedziałem, że kiedyś tu wrócę, ponieważ bez tego języka nie mogę żyć. Znam ludzi, którzy nie mają z tym żadnego problemu i wcale nie uważam, że taka postawa jest mniej warta, jest po prostu inna. Ale Paryż dzisiaj już nie jest tym Paryżem, który znałem, ani ja nie jestem tym, którego Paryż znał kiedyś.

Andrzej Seweryn, 2001 r.
Andrzej Seweryn, 2001 r.
Andrzej Seweryn, 2001 r.
Źródło: Gamma-Rapho

Szczęście jest stanem permanentnym czy raczej chwilowym?

Bywa się szczęśliwym.

A pan czuje się teraz szczęśliwy?

Tak. Przeżywam często takie chwile. To są momenty większego i mniejszego szczęścia. Kiedy patrzę na moją ojczyznę, to trudno powiedzieć, że ogarnia mnie szczęście. Znajduję jednak wiele powodów do szczęśliwej radości. Kiedy odbierałem nagrodę Grand Yoricka w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim otwierał się nad nami dach teatru i ukazało się niebo. Byłem wtedy szczęśliwy. Przypomniałem sobie i publiczności dzięki komu tam się znalazłem... Kiedyś dostałem nagrodę na festiwalu Camerimage i odbierając ją, wymieniłem nazwiska wszystkich operatorów, z którymi kiedykolwiek pracowałem.

Podobny zabieg chciał pan wykonać w książce, próbując wymienić wszystkich swoich przyjaciół (śmiech).

Tak, ale mi się nie udało.

Niestety (śmiech), ale jest zdjęcie notatek.

Już wielu rzeczy z nich nie pamiętam (śmiech).

Ma pan jakieś "gulity pleasure"?

Jezus Maria (śmiech). Gdybym miał takie, to bym się do nich nie przyznał (śmiech). Natomiast niewątpliwie grzeszną przyjemnością jest NBA.

To nie takie grzeszne.

Możliwe, ale to jest coś, czego nie boję się wyznać (śmiech).

Można być jednocześnie wielkim aktorem i dobrym małżonkiem i rodzicem?

Są ludzie, którym się to udaje, ale to nie jest łatwe. To kwestia pasji. Większość z nas, aktorów kocha swój zawód. Malarz, poeta, kompozytor, wirtuoz oni muszą pracować kilka godzin dziennie, stale, dzień w dzień. Muszą ćwiczyć, doskonalić się. Niezależnie od okoliczności. Oczywiście można powiedzieć: "No dobrze, ale ci ludzie pracują jak wszyscy 8 godzin poza domem, a potem są wolni". Tak, ale po 8 godzinach nie kończy się pasja. Cały czas o niej myślisz, jesteś nią opanowany. To niekoniecznie pomaga życiu rodzinnemu. Łatwo jest mówić, że u nas, aktorów te problemy rodzinne są powodowane przez pasję, ale tak jest wszędzie. To nie jest związane tylko z naszym zawodem. Każda wybitna jednostka w swoim zawodzie ma takie problemy. Wszystko jest kwestią zrozumienia. Zrozumienia sytuacji, w jakich się znajdujemy. Ale są rzeczy nie do wybaczenia. Nie można być dziadkiem tylko telefonicznie.

Andrzej Seweryn z córką Marią
Andrzej Seweryn z córką Marią
Andrzej Seweryn z córką Marią
Źródło: MWMEDIA

#ZZA KADRU - to cykl Aleksandry Czajkowskiej, która rozmawia o kultowych filmach z kultowymi aktorami. Jak wspominają pracę na planie, czy przyjaźnie zawarte wtedy przetrwały do dziś, czy film stał się przepustką do sławy i jakie sceny nie pojawiły się na ekranie? Tego wszystkiego dowiecie się w kolejnych wywiadach.

Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim o rozrywce, kulturze i show-biznesie, ale trudno przejść obojętnie wobec tego, co dzieje się u naszego sąsiada. Dlatego będziemy pisać o wsparciu, jakie płynie z Polski dla mieszkańców Ukrainy. Najważniejsze informacje znajdziecie TUTAJ.

podziel się:

Pozostałe wiadomości