Mia Samusionek o trudnym dzieciństwie, rozwodzie rodziców i pasjach. "Nie mam do nich żalu" [TYLKO U NAS]

Mia Samusionek z mamą Anną Samusionek
Jacy rodzice, takie dzieci? 16. Mia Samusionek o rozwodzie rodziców, trudnym dzieciństwie i pasjach
Źródło: cozatydzien.tvn.pl
#JACYRODZICETAKIEDZIECI? Kilka lat temu wszystkie media opisywały trudną sytuację Angeliki Zuber — córki Anny Samusionek i Krzysztofa Zubera. Przez publiczny rozwód rodziców przeżyła piekło, a teraz zdecydowała się zabrać głos. Już jako Mia Samusionek w rozmowie z Aleksandrą Czajkowską opowiedziała o trudnym dzieciństwie, rozwodzie rodziców i pasjach.
  • Mia Samusionek w najnowszej rozmowie z Aleksandrą Czajkowską powiedziała o zmianie imienia i studiach. "Już w brzuchu byłam na planie zdjęciowym"
    • Córka Anny Samusionek powiedziała o rozwodzie rodziców na łamach mediów i co musiała przejść jako mała dziewczynka. "Ludzie mnie pytali, czy to ja jestem tą dziewczynką, która wyciąga rękę z okna domu dziecka"
      • Mia Samusionek powiedziała, jak wygląda jej relacja z mamą i zdradziła, że nadal uczą się siebie po straconych latach. "Zdecydowanie dużo pracy jeszcze przed nami"
        • Więcej wywiadów z cyklu "Jacy rodzice, takie dzieci?" znajdziesz tutaj.

          Mia Samusionek o studiach i pasjach

          Aleksandra Czajkowska, cozatydzien.tvn.pl: Mio, ja już to wiem, myślę, że nasi oglądający tego jeszcze nie wiedzą, że zmieniłaś imię. Oficjalnie posługujesz się imieniem Mia.

          Mia Samusionek: Tak. Zmieniłam najpierw nazwisko i drugie imię. A potem, kiedy dojrzałam do tej decyzji, że mogę zmienić też pierwsze imię i będę się z tym czuła okej, to zostawiłam tylko Mia i Samusionek. Ale proces zmieniania wszystkich dokumentów, był trochę uciążliwy, aczkolwiek jestem bardzo zadowolona z tego i lepiej się czuję teraz z nowym imieniem.

          A skąd pomysł na imię Mia?

          W moim poprzednim imieniu przeszkadzało mi głównie to, że było trochę za długie i też ludzie mieli problem z pisownią. Czasem, jeśli chodzi o zdrobnienie, mylili te imienia z Angela, Angelina. Nie wszyscy znali zdrobnienie Angie. Ja pełnego imienia nie lubiłam, więc Mia było jakieś takie po prostu krótkie, zwięzłe i konkretne. I w sumie bardzo lubię film "Pulp Fiction" - Mia Wallace i jakoś tak to się nałożyło.

          Masz 22 lata, studiujesz na łódzkiej filmówce, jesteś kierownikiem produkcji. Zawsze myślałaś o tym, żeby związać swoje życie z tą branżą?

          Myślę, że to naturalnie wyszło, że poszłam w tę branżę. Od małego byłam na planie zdjęciowym, nawet już w brzuchu mamy. Natomiast dalej się zastanawiam, co chcę robić, ale nie chciałabym już się nazwać kierownikiem produkcji. Czasem oczywiście się nazywam, natomiast wydaje mi się, że jeszcze dużo muszę przerobić różnych planów i różnego rodzaju projektów, żeby tak w pełni móc się nazwać kierownikiem produkcji, bo jak na razie to doświadczenie nie jest aż tak duże.

          Czyli jak na razie nie jesteś pewna, że to będziesz robiła do końca?

          Chciałabym to robić do końca życia, bo to bardzo lubię i chciałabym w tym być naprawdę dobra. Wiem, z jakim stresem wiążę się ta praca i jaka jest jej charakterystyka, więc na pewno daje mi to też fun, ale jest to trudna praca. [...] Szukam, czy na przykład nie wolałabym pracować bardziej jako koordynator postprodukcji i w ogóle się tylko zająć już tą częścią, która jest taka spokojniejsza, jeśli chodzi o film i tworzenie. Na pewno chciałabym też spróbować jakichś projektów, jeśli chodzi o animacje, więc też nie chcę siebie stawiać od razu do takiej szuflady np. tylko filmy fabularne, bo w zależności od tej formy ta charakterystyka się różni.

          Mia Samusionek z mamą Anną Samusionek
          Mia Samusionek z mamą Anną Samusionek
          Źródło: MWMEDIA

          Gdybyś nie studiowała tego, co teraz studiujesz, miałaś jakiś plan B?

          Oj, miałam bardzo dużo planów. Nawet w międzyczasie jeszcze się zastanawiałam, czy jednak nie obrałam złej drogi. Może nie nazywałabym tego planami B, bo ja miałam zawsze plan A i trzymałam się planu A. Nawet jak zdawałam do łódzkiej filmówki, to nigdzie indziej nie zdawałam. Nie miałam żadnego innego pomysłu, żeby złożyć dokumenty na uczelnię i po prostu poszłam za ciosem. Stanęłam przed tą szkołą, wiedziałam, że chcę się tam dostać, chcę zobaczyć, jak tam jest i się dostałam od razu po maturze. Ale na pewno lingwistyka stosowana, italianistyka, za mną chodzą, nawet helwetologia i w ogóle nauka o języku jest dla mnie bardzo, bardzo ciekawa.

          Teraz jest jakiś projekt, nad którym pracujesz?

          W tym momencie nie, ponieważ jestem na trzecim roku produkcji, więc jest to rok z pracą licencjacką i skupiam się na tym. To kolejny punkt, który trzeba odhaczyć i potem już nie chce nigdy się do niego wracać. Myślę, że tak jak z prawem jazdy czy maturą, bo na razie tyle tych najważniejszych punktów odhaczyłam. [...] Chciałabym jak najbardziej już po skończeniu tej szkoły dalej rozwijać się w zawodzie.

          Mia Samusionek o relacji z mamą i hejcie

          Porozmawiajmy trochę o twojej mamie. Nie macie z tym problemu, żeby pokazywać się razem. Publikujecie dużo zdjęć w mediach społecznościowych. Lubisz, jak jesteś kojarzona z mamą?

          Ciężko powiedzieć. Spotkałam się z wieloma różnymi sytuacjami. Myślę, że tak jak wszystko ma swoje plusy i minusy, szczególnie jak jest się skorelowanym z rozpoznawalną osobą. Miałam nieprzyjemne sytuacje i miałam też takie, w których ludzie mówili mi: "o znam Anię, fajnie mi się z nią pracowało na planie" i wtedy czułam dumę i było mi miło, że ktoś tak mówi o mojej mamie i to było przyjemne. Ale też miałam takie sytuacje, gdzie jednak ludzie, myśląc może stereotypami, że jestem córką sławnej osoby...

          Uważali, że mama ci wszystko załatwiła?

          Tak, że albo mama mi wszystko załatwiła, albo że ja też nigdy nie pracowałam, że ja zawsze miałam po prostu wszystko "od tak" i nie wiem, co to jest swój własny zapracowany pieniądz. Ale potem jednak już po jakimś czasie, ludzie się przekonywali do mnie. Myślę, że to zależy po prostu jak zawsze od człowieka.

          Czyli to nie były głównie komentarze hejterów w Internecie, tylko bezpośrednio spotykałaś się z takimi głosami?

          Tak, spotykałam się bezpośrednio. W Internecie starałam się za bardzo tego nie czytać. Zresztą staram się też jak najbardziej dawać sobie odpocząć od social mediów. Mam ustawiony limit czasowy na konkretne aplikacje np. 20 minut dziennie. Więc też nie skupiałam się nad tym bardzo, ale wiem, że takie były [negatywne komentarze przyp. red.], bo czasem osoby mi bliskie po prostu mi podsyłały. Tak to ja bym sama się nawet tego nie dowiedziała. Ale też oczywiście w przeszłości te komentarze były dotkliwsze i częstsze.

          A przejmujesz się tym teraz? Czy patrzysz na to już troszkę z innej perspektywy?

          Są takie momenty, że się tym przejmuję, to po prostu zostało we mnie. Wiem, że te rzeczy dalej są na tych wszystkich stronach, portalach, w artykułach. Więc boli mnie to oczywiście czasem, nawet jak teraz pojawiają się nie do końca potwierdzone te artykuły, czy informacje na mój temat, czy mamy. Oczywiście czas leczy rany, więc też pracuję nad tym i staram się to odpuścić, nie kierować się tym, co ludzie sobie wyobrażali, a nie mieli żadnych potwierdzonych faktów i byli niedoinformowani. Jakby widzieli tylko jedną stronę tego, co opowiadały media. Więc staram się po prostu odpuścić i nie przejmować się aż tak bardzo.

          Można powiedzieć, że masz teraz bardzo dobrą relację z mamą, o czym same też mówicie. Jednak nie zawsze ona tak wyglądała, nawet twoja mama w jednym z wpisów na Facebooku napisała, że wasza historia to jest dobry scenariusz na film. Czy zgadasz się z nią?

          Tak, myślę, że na pewno można by było z tego zrobić jakiś dobry materiał książki, albo filmu. Też się nad tym nawet zastanawiałam kiedyś, ale bardziej z perspektywy dziecka, które jest między rozwiedzionymi rodzicami. Myślę, że ta relacja, której nie było przez wiele lat [z mamą przyp. red.], to wynikało z tego wszystkiego, co zrobiły media i tego, jak obróciły tę sytuację. Pokazały mnie i moją mamę w bardzo złym świetle. Ludzie zapominają o tym, że miałam tylko 10 lat i myślę, że zbyt surowo mnie traktują i oceniają w tym wszystkim, co robiłam nawet przeciwko mamie, ale to nie było kierowane mną jako tą małą Angeliką. I dlatego też zmieniłam imię, bo jest mi łatwiej po prostu oddzielić się od tego, nie być kojarzoną też z tamtymi czasami. Zamknąć tamten rozdział i być teraz sobą, Mią, a nie tą małą dziewczynką, która była zmanipulowana przez tatę, skrzywdzona. Chciałabym powiedzieć o tym, że najbardziej chyba boli mnie z tego wszystkiego to, że media totalnie zapomniały, że w tym całym chlewie, bo tak to muszę nazwać, było cały czas małe dziecko. Nikt nie zwracał na to uwagi, tylko kierował się tym, gdzie była drama, gdzie było głośno, jakimiś konkretnymi nagłówkami, które też nie były sprawdzone. [...] Tak i wiem, że oczywiście niby każdy miał tę myśl, że "to jest ta mała Angelika", ale to jednak jest córka Krzysztofa Zubera i Anny Samusionek. I nie chodzi mi teraz o wypominanie, tylko tak sobie myślę, że jest wiele dzieci, które przeżyły straszne historie z rozwiedzionymi rodzicami. I to naprawdę wpływa na dziecko od najmłodszego, nieważne jak rodzice byliby super dogadani, w świetnych relacjach to i tak jest zawsze jakiś rozłam. Koniec pewnego świata, pewnego takiego bezpieczeństwa. Chociażby to, że jednak dziecko tych rodziców nie widzi nigdy razem i przemieszcza się z jednego domu do drugiego, to zawsze jest jakaś utrata poczucia bezpieczeństwa. Nawet jak rodzice będą się bardzo starać. Myślę, że powinno się więcej zwracać uwagę na tych małych, dorastających, rozwijających się ludzi, którzy nie mają żadnego bezpiecznego podłoża. A ja miałam jeszcze dodatkowo to, że to wszystko było tak wyciągnięte na wierzch i było tyle dezinformacji za tym idącej. Bo jednak gazety, które się ze mną kontaktowały, zupełnie nie zweryfikowały tego ani z moją mamą, ani z żadnymi członkami rodziny po stronie mojej mamy, ze szkołą. Im jestem starsza, tym widzę, że chodziło po prostu o pokazanie jednej strony i o zrobienie z tego wielkiego szumu, który mnie bardzo zranił, bo potem miałam wiele sytuacji w szkole czy na ulicy, gdzie ludzie mnie pytali, czy to ja jestem tą dziewczynką, która wyciąga rękę z okna domu dziecka.

          Dokuczali ci z tego powodu?

          Tak, najczęściej było tak, że przychodziłam do jakiejś nowej szkoły i od razu moje nazwisko było wrzucane do Internetu. To jest klasyka gatunku, że dzieci w szkole szukają siebie w Internecie, a akurat na mój temat było dość sporo, więc to było dość krzywdzące.

          Czyli czasów szkolnych nie wspominasz najlepiej?

          Nie. Jak słyszę niektórych ludzi, którzy są trochę starsi ode mnie i mówią, że fajnie byłoby wrócić do czasów szkoły, to jednak ja to bardzo, bardzo źle wspominam. Naprawdę. Do czwartej klasy podstawówki, jeszcze przed porwaniami mojego taty, to miałam ten spokój i sielankę szkolną, ale potem to... Myślę, że dopiero zaczęłam żyć jako "ja" w wieku 18 lat i to nie dlatego, że mogłam prowadzić samochód albo kupić alkohol, tylko pojawiła się w końcu ta możliwość wyzwolenia się i chociażby wyrobienia sobie samej dokumentów. Bez zmagania się z jednym rodzicem, który będzie cały czas przeciwko.

          To, co mówisz, to jest, bardzo ważny apel do osób dorosłych, jeśli znajdują się w trudnej sytuacji prywatnej, życiowej, żeby brały pod uwagę dobro dziecka, bo to dzieci cierpią najbardziej. Czujesz żal do rodziców, że to wszystko działo się w mediach?

          Nie mam do nich żalu, ale do mediów na pewno. Mając 10-11 lat, naprawdę jest bardzo łatwo oddać się manipulacji rodzica i iść za jego wizją. Nie wiem, dlaczego ludzie pisali o mnie, że jestem zwyrodniałą córką, że mama nie powinna na mnie zwracać uwagi, że powinna mnie traktować, jakby już mnie nie było, bo jestem stracona. We mnie był też ogromny ból, to jest w ogóle niepojęte trochę, żeby dziecko było aż tak nastawione przeciwko drugiej osobie, żeby, nie miało potrzeby kontaktu ze swoją własną mamą. Szkoda, że media, jeśli już tak krzyczały, jeśli tyle mówiły na ten temat, to czemu głębiej nie weszły w tę sprawę, a poszły tylko za moim ojcem. Tak obiektywnie, mam poczucie niesprawiedliwości. [...] Nie mam żalu do rodziców. Czasem tak wychodzi, że ktoś nie potrafi do końca wyrażać tej miłości, albo ma jakieś problemy ze sobą, których nigdy nie rozwiązał. Na szczęście teraz się o tym więcej mówi i wydaje mi się, że ludzie w moim wieku mogą przełamać w końcu te schematy, pracując nad sobą i mając większą świadomość siebie samego, swojego zachowania. Myślę, że trzymanie żalu za przeszłość nie jest potrzebne, bo nic nie wnosi. Chodzi o to, żeby iść dalej i przepracować to wszystko. Ja byłam tak naprawdę rozszarpywana pomiędzy mediami, dziennikarzami, którzy przychodzili do szkoły z kamerką w okularach, jak byłam w domu dziecka. Wymuszali ode mnie odpowiedzi, pytania były sugerowane. Dziecko, które ma 10 lat, nie widzi aż tak wszystkiego szeroko. Jak jest manipulowane od małego i nastawiane przeciwko drugiemu rodzicowi, to nie może widzieć obiektywnie. To jest niemożliwe. Teraz te moje ostatnie lata to jest zdecydowanie odbudowywanie siebie, na pewno też relacji z moją mamą. Bo to strasznie nas zniszczyło. Ta forma tego uzewnętrznienia dla całej Polski i tych publikacji, naszego konfliktu i tej burzy, stawiała mnie zawsze w jakimś świetle i ją w jakimś świetle. To zostawiło dużo niefajnych rzeczy.

          Co pomogło ci pozbierać się po tym wszystkim?

          Zdecydowanie terapia, w której jestem teraz. Bez tej intensywnej pracy własnej byłoby ciężko. Osoby bliskie, przyjaciele są bardzo ważni, ale jednak ta terapia i uświadamianie sobie pewnych mechanizmów, schematów jest super istotne. Bo też mamy tyle rzeczy zakodowanych od małego, że to czasem jest tak schowane i to stare oprogramowanie jest tak wgrane, że trzeba to przerobić z kimś.

          Relacje z mamą udało ci się odbudować, a czy relacja z tatą wygląda podobnie?

          Ze swoim ojcem nie mam kontaktu. Nie potrzebuję tego, odpuszczam to. Może kiedyś przyjdzie taki moment, ale nie czuję, żeby to było coś, co jakoś drastycznie zmieni moje samopoczucie. Nie widzę w tym sensu. On już mi wyrządził wystarczająco krzywdy i nie chciałabym, żeby więcej to się zdarzyło. A jeśli chodzi o moją mamę, to zdecydowanie dużo pracy jeszcze przed nami. Ten okres, kiedy miałam te kilkanaście lat i nie było mnie z nią, to ten okres dorastania, dojrzewania jest bardzo ważny. Tata zabraniał mi mieć z nią kontaktów, więc cały czas się dużo o sobie uczymy wzajemnie. Ale wiem, że zawsze dla mnie jest, jak trzeba i wiem, że mnie kocha nad życie. Czasami się kłócimy jak to mama z córką, ale to jest normalne.

          Chciałam też poruszyć temat tańca i sportu, bo są to twoje pasje, które możemy oglądać na Instagramie. Kiedy się narodziły?

          Taniec od małego był obecny w moim życiu. [...] Mama też pomagała mi się rozwijać w tym kierunku. Jeśli chodzi o sport, to też myślę, że od małego narty, jazda konna, przeróżne rzeczy były wprowadzane do mojego dzieciństwa. Taniec rzeczywiście dużo trenowałam. W ostatnich latach przewinął się belly dance i fusion belly dance, który jakoś najbardziej ze mną pozostał i najbardziej jest mi bliski. To jest taniec brzucha, który łączy ze sobą wiele różnych nurtów.

          Redakcja cozatydzien.tvn.pl pisze przede wszystkim newsy rozrywkowe, kulturalne i show-biznesowe, ale znaczną częścią naszej codziennej pracy są także cykle i wywiady, które regularnie pojawiają się na stronie. Możecie nas znaleźć również na TikToku, FacebookuInstagramie. Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas. 

          Autor: Aleksandra Czajkowska

          Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA

          podziel się:

          Pozostałe wiadomości